Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 12:59, 08 Lut 2014    Temat postu:

Podchodzę do chłopaka.
Na słowa Sawyera potrząsam ramionami w geście 'to nic takiego' i uśmiecham się zadowolony z siebie.

- Źle trafiłeś chłopaku - mówię zaczepnie i przygniatam butem nogawkę jego spodni tak by nie mógł poderwać się i uciec. Wyjmuję aktorsko nóż i obracam go w dłoni, patrzę na Vincenta - To co z nim zrobimy? Słyszałem że jest takie prymitywne plemię, które swoim ofiarom odcina skórę na czaszce dookoła włosów a potem 'cyk' - obrazuje o co mi chodzi gestem - I włosy i skóra zostają w ręku. Nazywają to 'skalpowaniem'. Hmm?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 18:01, 08 Lut 2014    Temat postu:

Biorę sakiewkę od Sawyera - Dzięki - Chowam ją do kieszeni i zwracam się do Wuja - Może wystarczy przetrącić mu nogi? Wtedy już na pewno odechce mu się na jakiś czas takich zabaw. - podchodzę bliżej chłopaka - to co będzie mały? Głowa czy nogi?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Sob 20:16, 08 Lut 2014    Temat postu:

Chłopak był wyraźnie wystraszony. Najpierw starał się nadrabiać miną ‘jakby nic się nie stało’ ale słowa okradzionych mężczyzn wyraźnie go poruszyły. Rozglądał się nerwowo w poszukiwaniu pomocy.
Dookoła zrobiło się małe zbiegowisko. Wszyscy przyglądali się z uwagą jak skończy się ta sytuacja.
- (…) dobiliśmy targu! Teraz moja w tym głowa! – powiedział mężczyzna wychodzący z domu tuż obok całego zamieszania – Co tu się dzieje!? – drzwi zatrzasnęły się za nim.
Mężczyzna był wysoki, był ubrany w dobrej jakości strój z dodatkami. Na ramiona miał zarzucone barwione futro. Miał krótko ostrzyżone włosy i twarz podpowiadającą ‘nie znoszę sprzeciwu’.
Stanął na schodach, rozejrzał się po okolicy starając się zrozumieć sytuację. Nie pasował do tej okolicy. Domy tutaj były stare i zniszczone, on wyraźnie był bogaty i wpływowy – co miały podkreślać herby wyrzeźbione na jego lasce.
Złapany chłopak może wcześniej był wystraszony ale teraz wstąpiła w niego, na widok szlachcica, istna panika. Zaczął się miotać.
- Błagam puśćcie mnie! – mówił cicho.
- Złodziej! – wrzasnął szlachcic i zszedł po schodach – Brawo, panowie. Ujęliście to ścierwo – zaczął mówić głośniej – PRZEZ TAKICH WYNATURZEŃCÓW W TYM MIEŚCIE JEST BIEDA!
- Prawda! – ktoś z tłumu krzyknął.
- Ja Wiktor Farel przyczynię się do tego by wam, ludziom uczciwym żyło się bezpieczniej! – krzyczał podburzając gawiedź.
- Tak! Prawda! – kilka osób zaczęło krzyczeć, część ludzi kiwając głowami zaczęła odchodzić jakby wiedząc co teraz się stanie.
Mężczyzna chwycił laskę dwoma rękoma i rozsunął ją odsłaniając długi sztylet.
- Panowie przytrzymajcie to ścierwo – chwycił chłopaka za dłoń i przyłożył do niej nóż, potem dodał ciszej – Dziś stracisz rękę ty oślizgła kreaturo…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 21:22, 08 Lut 2014    Temat postu:

Mówię spokojnie i cicho tak żeby tylko Wujo i Sawyer mnie słyszeli. - Puść dzieciaka Wujo. Należy mu się nauczka i chyba ją dostał właśnie. Udaj że Ci się wymknął czy coś...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 2:13, 09 Lut 2014    Temat postu:

Mrugam porozumiewawczo do Vincenta. Usłyszałem, zrozumiałem. Dyskretnie zsuwam but ze spodni chłopaka.
Rozglądam się dookoła oceniając sytuację, upewniam się czy szlachcic jest sam, czy ma jakąś ochronę, patrzę czy z domu, z którego wyszedł, ktoś nas obserwuje, czy ktoś wychodzi mu pomóc.
Patrzę na chłopaka i daję mu wzrokiem i mimiką znak że 'pora uciekać'.

(Jak kieszonkowiec zacznie uciekać zaczynam go gonić, wpadając na szlachcica tak by go przewrócić. Pędzę za chłopakiem w odległości kilku metrów tak by go nie dogonić. Gdy skręci w jakąś uliczkę biegnę dalej do momentu aż będę miał pewność że dookoła nie ma nikogo obcego - wtedy się zatrzymuję i daję mu spokojnie uciec.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 10:58, 09 Lut 2014    Temat postu:

Przyglądam się z zaciekawieniem mężczyźnie w barwionym futrze. "Co to za fiut" myślę sobie. Dzieciakowi należy się nauczka, ale żeby od razu ucinać mu rękę.. Nie podoba mi się sytuacja w której się znaleźliśmy. Znowu nie potrzebnie ściągamy na siebie uwagę. Nie mamy już jednak wyjścia. Wsuwam dyskretnie dłoń pod płaszcz i zaciskam dłoń na rękojeści miecza. Kiedy "pan szlachcic" weźmie zamach, spróbuję zablokować cięcie. Kiwam porozumiewawczo do Wuja i Vinventa, żeby byli świadomi moich zamiarów. Mam jednak nadzieję, że chłopakowi uda się uciec i nie będę musiał wchodzić w zwadę z nieznajomym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Nie 15:52, 09 Lut 2014    Temat postu:

Chłopak spojrzał na Wuja, na nogawkę i znów na Wuja. Nagle szarpnął rękę i wyrwał się szlachcicowi. Sawyer obserwował sztylet i odetchnął widząc że mężczyzna stracił równowagę. Chłopak błyskawicznie poderwał się z ziemi i zaczął biec. Kilko osób w tłumie krzyknęło: "Biegnij!". Szlachcic był zaskoczony, zdążył tylko otworzyć usta by coś krzyknąć gdy Wujo wpadł na niego przewracając go w błoto. Vincent i Sawyer ruszyli w 'pościgu' za chłopakiem. Słyszeli za sobą śmiech przechodniów. Nie co dzień ogląda się szlachcica upapranego w błocie. Mężczyzna krzyczał coś za nimi ale nie usłyszeli co dokładnie.
Przebiegli kilka uliczek i zatrzymali się zdyszani. Chłopak zniknął za zakrętem. Sawyer nie szczędził przekleństw...

...

Wrócili na zamek.
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

...

Martin leżał na swoim łóżku patrząc w sufit. Wujo, Vincent i Sawyer weszli do komnaty. Przywitali się i zaczęli się rozbierać z grubych zimowych okryć. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Do komnaty zaczął gramolić się Jordan, zawieszony na służącym.
- Powoli proszę pana – mówił służący – Które łóżko jest wolne?
Mężczyźni wskazali mu łóżko, a Wujo zdjął z niego pośpiesznie, swoje niechlujnie rzucone, rzeczy. Sawyer szybko podszedł z drugiej strony by pomóc kompanowi. Po chwili Jordan leżał już na łóżku i oddychał głęboko.
- To dopiero była podróż… - wyszeptał i dodał głośniej – odpoczynek…
Zamknął oczy i leżał nieruchomo.
- Za dwie godziny zaczną się pogrzeby – poinformował młody służący – Gdy panowie będziecie na obrządkach medyk przyjdzie zająć się rannym panem.
Chłopak zamknął za sobą drzwi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 16:56, 09 Lut 2014    Temat postu:

-Ale ten dzieciak był szybki, chyba się starzejemy-mówię to szczerząc się serdecznie do kompanów. -Swoją drogą, ciekawe co to był za koleś który tak chętnie wszedł w rolę kata. A, zresztą pies go jebał. Im mniej takich na naszej drodze tym lepiej. Swoją drogą nieźle go wytaplałeś w tym błotku Wujo-mówię krzątając się po pokoju w poszukiwaniu dzbanu z winem.
-Jordan druhu! Miło Cię widzieć, widzę, że czujesz się już lepiej. Golniesz sobie na wzmocnienie? Cholera, gdzie tu jest jakiś napitek.
-Martin? Wszystko w porządku?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Nie 16:58, 09 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:58, 09 Lut 2014    Temat postu:

- tak... w porządku... Chłopaki, mam wam trochę do opowiedzenia, zajmujemy się tym teraz? - Rozglądam się po towarzyszach - chyba to dobry moment, nikogo nie ma. Hm... Nie chcę rozwiewać waszego sielankowego nastroju, bo widać po Tobie Sawyer, że chyba dobrze się bawiliście - uśmiecham się lekko. - Ja zaś spędziłem kilka godzin w jebiących, paskudnych, starych lochach z kolesiem... Z tym kolesiem, właśnie. - Wciągam powietrze. - Otóż...

- Gotthardt chce, żebyśmy pomogli mu go uwolnić. - robię przerwę. - Tak, ja tez nie wiem... - mieszam się. Patrzę czy Sawyer odnalazł ten dzban z winem, jeśli tak, to leje sobie jednym szybkim ruchem porządny chlust do kielicha. - Sek jest w tym, że nie bardzo mam jakieś wskazówki jaki ten koleś naprawdę jest. Uratował Jordana, więc mamy wobec niego dług. Co nie, Jordan? Dodatkowo nie wygląda na wariata, raczej chyba jest w nim coś... dobrego. Ale to mogą być pozory, nie można sie sugerować. On prosi... Słyszeliście coś o książęcym synu, Kayu? - Rozglądam się patrząc na reakcję towarzyszy. - W każdym razie olbrzym go uratował, stąd nie został zgładzony za to zabójstwo. Gdzieś mimowolnie wspomniał, że Kay nie będzie zadowolony, że uratowaliśmy jego ojca... Dziwna sprawa... A w ogóle to bardzo przenikliwy ten nasz Gotthardt, widać było, że wie o mnie sporo więcej, niż mi się zdawało... Nie dziwi mnie już, że... Ale niemniej, on prosi żebyśmy się za niego wstawili u księcia, albo właśnie u tego Kaya. On wraca z gór. Kay, w sensie. Nie mam pojęcia co z tym zrobić chłopaki. Aha! Powiedział jeszcze w pewnym momencie coś dziwnego... "ja jestem źródłem"... - uśmiecham się. - No, przyznajcie w połączeniu z aparycją tego kolesia takie wieszcze gadki robią wrażenie... Przynajmniej mnie to uderzyło. Zresztą jest w nim coś właśnie z jakiegoś wieszcza czy proroka. Kurwa, kompletnie nie mogłem przejrzeć tego człowieka. - Robię przerwę.

- Myślę, że powinniśmy porozmawiać z tym Kayem i zobaczyć co to w ogóle za człowiek. Co o tym sądzicie chłopaki? A... W ogóle bardzo chętnie bym usłyszał też, co robiliście w mieście, ale może najpierw wyrazicie zdanie na temat tego olbrzyma?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 20:12, 09 Lut 2014    Temat postu:

Siadam na łóżku gdy Martin opowiada co wydarzyło się u medyka. W końcu gdy kończy mówię - Spokojnie Martin my też nie lataliśmy za dziewkami na mieście - uśmiecham się ale po chwili poważnieję - Ale jeśli chodzi o tego całego Gotthardta... Rzeczywiście chętnie porozmawiam z tym całym Kayem bo ta cała sprawa z olbrzymem nie daje mi spokoju. Ale nie mam zamiaru się za nikim wstawiać. Wciąż mu nie ufam. Uratował Jordana - fakt, ale czy musimy od razu robić coś takiego? A co Wy o tym myślicie? Chcecie tak od razu sprzeciwiać się naszemu gospodarzowi?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elarco dnia Nie 20:13, 09 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 20:56, 09 Lut 2014    Temat postu:

- Sawyer lej – wyjmuję kielich spod łóżka – Czekał na mnie – mrugam do kompanów.

Gdy Vincent i Martin mówią, przysłuchuję się z uwagą. Przesuwam parawan tak bym mógł widzieć wszystkich. Kładę się na łóżku sącząc wino.

- Coś tu się dzieje. Wygląda na to że trafiliśmy w środek jakiejś intrygi – patrzę na Jordana i Martina – Byliśmy w domu Gotthardta... W domu w którym kiedyś mieszkał – robię krótką pauzę i siadam na łóżku – Cholera. Coś w nim jest dziwnego. Niby jest tylko medykiem, a jednak zaintrygował nas na tyle że łazimy po mieście i szukamy informacji na jego temat. Sawyer nawet ty. Z jednej strony go unikałeś a jednak wszyscy się zaangażowaliśmy mimo że mogliśmy powiedzieć 'dziękuję' i o nim zapomnieć – kiwam głową i rozglądam się po pokoju, uśmiecham się do Jordana – Zdrowiej brachu bo mam przeczucie że długo tu nie zabawimy... Wracając do domu Gotthardta. Dowiedzieliśmy się że mieszkał w nim po tym jak Grunenturmowie go wyrzucili. To jakaś rodzina... Mam wrażenie że poważana. Po kolei. Gotthardt jest synem ze związku jakiegoś Grunenturna i chłopki. Gdy ojciec umarł, jego i jego matkę reszta rodziny wyrzuciła. Wtedy zamieszkali w 'biedzie' czyli w tej biednej dzielnicy... Matka wyjechała.. Nie wiem... A olbrzym został i leczył. Połowa miasta zawdzięcza mu życie! Chłop miał powołanie. Podobno skończył jakiś uniwersytet – biorę duży łyk wina – Jak dla mnie on wygląda niewinnie. Aha! I zanim wyjechał z miasta zachowywał się normalnie. Gdy zniknął i się pojawił już wszyscy uważali go za wariata. Coś się musiało stać gdy wyjechał – Sawyer, byłeś dziś wyciągnąć miecz na szlachcica, który chciał ukarać złodzieja. Gotthardt zabił żołnierza który mu groził... Może się bał że jeśli coś nie wyjdzie przy operacji oficera to żołnierz go zabije... gdyby była możliwość uwolnienia go bez kompromitacji nas wszystkich to bym mu pomógł.

Dopijam wino i wyciągam kielich w kierunku Sawyera
- Bądź tam miły – szczerzę się do przyjaciela – Słyszałem wcześniej plotki o Kayu, o dziedzicu. Podobno nie jest lubiany w mieście. Podobno to kawał skurwiela. Może komuś z was klaruje się jakiś szerszy obraz tego wszystkiego? Martin, co dokładnie olbrzym mówił o Kayu? Czemu, o zgrozo, miałby nie być zadowolony? Jakiś spisek? O co tu chodzi... Nie podoba mi się to, tym bardziej że chcąc, nie chcąc jesteśmy w samym środku tego 'czegoś'.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 21:48, 09 Lut 2014    Temat postu:

To co mówi Wujo dziwi mnie. Nie przypuszczałem, że w mieście chłopaki zajmowali się Gotthardtem, myślałem że... Robili zakupy (uśmiecham się pod nosem na tę myśl), no, w każdym razie rozglądali się, może szukali jakiegoś dobrego oręża... Ale jednak to ta postać, ten dziwny olbrzym stał się najważniejszą częścią naszej... "wizyty"... w mieście. Połowa miasta... uniwersytet! grunenco?

- Kurcze, właśnie tak pomyślałem jak on mówił, że ten Kay... "mróz w sercu Kaya!"! Tak! powiedział coś takiego! dokładnie tak! coś mróz w sercu Kaya! Kawał skurwiela powiadasz... Ale nie wiedziałem wtedy do kogo on właściwie to mówi, tak jakby... do siebie. Więc nie dosłyszałem całego zdania, tylko taki fragment. Wiesz Wujo - zwracam się do Wuja - on generalnie mało mówił. - patrzę po chłopakach. - Widzieliście go tam wszyscy przecież, nie? No nie jest wyszczekany. Powiedział tyle co mówiłem. Kay wraca z gór. Kay był uratowany przez Gotthardta. Kay nie będzie zadowolony że uratowaliśmy jego ojca. Intryga? Też tak sądzę. Ufam Gotthardtowi jako takiemu. Ale boję się, że on chce się nami posłużyć, żeby osiągnąć jakiś cel. Może słuszny, kto wie... Ale może też sporo namieszać... Jordan, jakie miałeś odczucia względem tego olbrzyma? Wiem, że pewnie dali Ci coś na znieczulenie, ale może coś słyszałeś co on mówił? Jaki był w ogole względem Ciebie, innych ludzi? Aha... Vincent - zwracam się ku Vincentowi. - Sprzeciw sprzeciwem, Gotthardtowi chodzi o WSTAWIENIE SIĘ, wyraźnie akcentuje... To nie przewrót! To nie organizacja planu wielkiej ucieczki zbiegłego mordercy. On oczekuje że wykorzystamy fakt, że uratowaliśmy księciu życie... Tak jak Gotthardt uratował je Jordanowi, nie?

Ale dużo gadam, pomyślałem. Kiedy ostatni raz powiedziałem tyle słów pod rząd? Chyba recytując księgi szczurom sprawdzając czy słowa mają na nie jakiś wpływ. Nie wygląda na to że miały... może kiedyś wrócę do tych badań...? Aach... Rozmarzam się. Dawno... Ale to ważne Martin, ważne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 22:08, 09 Lut 2014    Temat postu:

- Zaraz... cholera... Kay podobno jest skurwielem, tak? Chciałby żeby jego ojciec, książe Mortimer był martwy, tak? Czegoś tu nie rozumiem. Gotthardt mówi nam o nim takie rzeczy i liczy że mu pomożemy układając się z nim? - wstaję, czuję jak emocje napędzają ciało - Coś tu jest nie tak. Coś musieliśmy przeoczyć. Chyba że... Kay przejmie koronę. Wtedy rzeczywiście będzie... Cholera. Martin. Jordan. Wy jesteście uczonymi. Może jakaś teoria?

Siadam na łóżku wyjmuję spod poduszki mały notes i kawałek zaostrzonego węgla. Zaczynam pisać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 22:10, 09 Lut 2014    Temat postu:

Chodzę chwilę po pokoju, zbieram myśli.

- Zgadzam sie z Tobą Wujo że chyba trafiliśmy na jakieś rozgrywki wokół ksiecia. Wiem Też Martin że chcesz dobrze, że chcesz odwdzieczyc sie wielkoludowi ale boję sie że jak staniemy po jednej że stron to to gówno nas wciagnie. Sam powiedziałeś "może chce osiągnąć słuszny cel" ale może jest zupełnie odwrotnie? Może rzeczywiscie oszalal? Poprostu zachowajmy ostrożność. Jestesmy tu od niedawna i nie dajmy sie wciagnac w jakieś bagno.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:18, 09 Lut 2014    Temat postu:

- A właśnie... - mówię przypomniawszy sobie o czymś. - Jest jeszcze jedna ważna rzecz... Jak wracałem od Gotthardta przypadkiem podsłuchałem rozmowe dwóch ludzi. Jeden z nich potem przechodził obok mnie, był rudy, wyglądał na bogatego człowieka, szalchcica. Miał gęstą rudą brodę. Wyglądał trochę na nadętego... Drugiego nie widziałem. Powiem wam o czym mówili, bo to dużo ciekawsze. Starałem się, żeby zapamiętać dość dobrze, ale słyszałem tylko urywki:

Najpierw że ktoś będzie wściekły. Tak tak, ktoś ma być wściekły bo plan upadł.
Potem ten drugi przyjął raczej protekcjonalny ton, miało się wrażenie, że on coś zepsuł, spartaczył robotę. Mówił że zginął nawet syn oficera, że wszyscy zginęli... - Próbuję się skupić... Co oni jeszcze mówili? a tak:

nic nie rób, nowy plan, kogoś przekupimy... Przekupimy ICH, nie nie, to było, zaraz... "Może da się ich kupić?" Tak, na pewno! Bo pomyślałem, że wiecie chłopaki... To chyba może być o nas, co? Nie wiem jak myślicie? Ale zaraz, jeszcze coś... "Jak wróci, zdecyduję". - Przybieram poważną minę. - To chyba nie przypadek, że Kay ma akurat wrócić, nie? To pewnie o nim, tylko nie wiadomo w jakim kontekście... Nie słyszałem początku i końca tego zdania. Potem jeszcze coś mówili o budowaniu zaufania i że to zajmie dużo czasu. Jestem prawie pewien że niczego nie pominąłem. Wiecie co chłopaki? - Dotykam czubkami palców jednej dłoni czubków drugiej dłoni - Mi tam wszystko jedno czy odwdzięczymy się Gotthardtowi. O, w ogóle to nauczył mnie jeszcze paru medycznych sztuczek. Ale ja mu pokazałem zielarskie, dobra przepraszam, mi wszystko jedno jak mówiłem. Mnie po prostu wydaje się właśnie, że ten koleś jest tutaj "tym dobrym". - Patrzę na Vincenta. - Że ta cała intryga jest związana z nim tylko w ten sposób, że jej uczestnicy to akurat osoby od których mocno zależy jego życie. Właśnie o to chodzi. Wujo! Gotthardt mówi takie rzeczy, bo nie wydaje mi się, żeby on szczególnie lubił któregokolwiek z nich! On jest OSOBNY, wszystko na to wskazuje. To moja teoria naukowa. - Biorę łyk wina


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 9 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin