Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:32, 04 Mar 2014    Temat postu:

Z wielkim wysiłkiem otwieram oczy. Powieki są cięższe niż zwykle. Sposób w jaki postanowił obudzić mnie medyk trochę mnie przeraził i zaskoczył. Nie przywykłem budzić się z czyjąś ręką na szyi. Gdy jednak dochodzi do mnie co się dzieję staram się skoncentrować i rozbudzić. Potrząsam głową gdy pada pytanie o Wuja. Zabieram broń i łuk. Staram się możliwie cicho podejść do jakiejś szczeliny w ścianie albo drzwiach i wyglądam na zewnątrz. Gestami chcę pokazać reszcie żeby zrobili to samo żebyśmy widzieli jak największy obszar w okół domu na wszelki wypadek gdyby jednak Orki chciały sprawdzić naszą kryjówkę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 11:01, 06 Mar 2014    Temat postu:

Dom mytnika stał tuż nad skarpą nad rzeką, po lewej stronie drogi. Po drugiej stronie ulicy stał kompletnie zrujnowany dom bez dachu i z zawaloną frontową ścianą. Most zaczynał się kilka metrów od drzwi wejściowych przy których stał Vincent wyglądając przez szczelinę między drzwiami a framugą.

Przez most przeszło już dwóch orków. Jeden krążył po drodze, kilka metrów od Vincenta, rozglądając się nerwowo dookoła. Drugi stał na skraju mostu przyglądając się jak reszta przechodzi przez jego dziurawą powierzchnie. Mówił coś w dziwnym, gardłowym języku wydając co chwila dźwięki, które mogły być śmiechem.
Przez most przechodziło jeszcze czterech olbrzymich orków uzbrojonych w topory i okute maczugi. Po drugiej stronie stało sześciu goblinów, część z nich uzbrojona była w łuki. Chichotały coś kibicując większym towarzyszom.

Nagle usłyszeli tętent końskich kopyt. Ork obserwujący okolicę zatrzymał się i patrzył na drogę. Z wewnątrz nie było widać koni ani jeźdźców. Nagle konie ucichły. Słychać było jak jeźdźcy zsiadają z na ziemię. W zasięgu wzroku mężczyzn chowających się w domu mytnika pojawiło się trzech mężczyzn. Był to Brav i dwóch żołnierzy z Eisberga. Stanęli kilka metrów od orków.
Ork który wcześniej obserwował okolicę wyglądał na przywódcę. Był wielkim, umięśnionym wojownikiem w ciężkiej zbroi przysłoniętej niedźwiedzią skórą. Skóra nie była obrobiona. Widać było na niej skrzepy krwi zwierzęcia. Większość orków zdążyła już przejść przez most, teraz przeprawę zaczęły gobliny.
Przywódca orków powiedział coś głośno w swoim języku. Brzmiało to jak zachrypnięty wrzask lub chrząkanie. Potem dodał łamanym językiem ludzi:

- Hdzie growa? Hiałeś pszynieć mi hłowę Mohtimerrrra! Nre wihree growy!
Twarz Brava była zimna i wyrażała pewność siebie.
- Miałeś wysłać na horyzont najlepszych wojowników. Jakieś przybłędy się pojawiły i gówno z tego wyszło – gdy mówił brzmiało to zupełnie inaczej niż jego zgodne z etykietą, pełne troski słowa wypowiadane na zamku – Zaatakowali mnie! Ty durniu oni…
Ork był wściekły, ruszał do przodu stanął tuż przed Bravem i przerywając mu tyknął:
- Mihcz! Ghhrdzie Khay? Mhriał thu byćć!
- Nie mógł przyjechać. Jestem ja. Teraz ja będę z tobą rozmawiał – Bravowi nie drgnęła nawet powieka gdy kłamał – Musisz wysłać swoich ludzi na Karak - Hirn. Musisz na jakiś czas zejść z granicy Eisberga i zostawić Herz w spokoju. Potrzebujemy teraz czasu.
- Grówno! – wskazał twarz mężczyzn palcem – Khay mriał dżysz prynieć mi growe Mohrrtimehra!
- Tak by zrobił gdyby twoi ludzie nie byli patałachami! – Brav wrzasnął – Mieli go zabić! Miałem zabrać jego głowę i ci ją przywieźć! A teraz musisz czekać!
Ork patrzył chwilę na mężczyzną, potem na żołnierzy i zaczął chodzi w kółko. Cała scena odbywała się zaledwie kilka metrów od drzwi do domu mytnika.
- Pohd… Pohr… Póhrdziemy na Hirn. Ale nahrstepnym hrrrazem mahz phryniesc mhi growe Mohrtimehra! Inahrrej koniehc z hrumową. Mham czi pokrazać jakhh uhrcina siem growe? To phroste – wyjął miecz i skinął na jednego z wojowników.
Wojownik błyskawicznie złapał jednego z goblinów, który właśnie przechodził przez most. Włożył go sobie pod pachę i wprawnym ruchem, wielką dłonią chwycił go za głowę i urwał ją. Dookoła trysnęła zielona krew. Inne gobliny skuliły się jak psy i przestały chichotać. Ork rzucił głowę pod nogi Brava. Ciało rzucił w kierunku goblinów który od razu, łapczywie zaczęły zjadać martwego towarzysza.
- Cierpliwości Mogul. Dostaniesz jego głowę – Brav był niewzruszony tą sceną, odwrócił się i ruszył w kierunku koni – Jak będzie to robił za każdym razem to mu zabraknie goblinów – powiedział cicho do żołnierzy.

Ork odprowadził ich wzrokiem. Poczekał aż odjadą, odwrócił się do reszty orków i zaczął coś mówić. Podszedł do ciała martwego goblina, ryknięciem przegonił posilających się pokurczy. Położył nogę na korpusie trupa i chwyciwszy ręką za jego nogę urwał ją mocnym szarpnięciem. Ugryzł kawałek uda. Zielona ciesz zalała mu brodę, szyję i futro. Gdy odszedł gobliny wróciły do jedzenia.
Nagle w domu po drugiej stronie drogi coś upadło i uderzyło o deski. Dwóch orków zareagowała błyskawicznie. Chwycili swoje topory i pędem ruszyli w kierunku dźwięku niczym wygłodniałe psy. Przeszli po kamieniach i deskach zawalonego stropu. Krzyczeli przeraźliwie. Wydawali dźwięki, które mroziły krew w żyłach. Po chwili ciągnąć za nogi po gruzie wyciągnęli Wuja na środek drogi. Gobliny podbiegły do niego wąchając go entuzjastycznie. Jeden z orków oparł topór na jego piersi.
Mogul krzyczał coś do towarzyszy po czym przemówił łamanym językiem ludzi:
- Chczo thu hrobisz mhieszo?! – stał nad nim wciąż gryząc nogę goblina, po czym dodał coś w języku orków i wszyscy zaczęli wydawać dźwięk który musiał być śmiechem. Jeden z orków kopnął go pod żebra co wywołało salwę podobnych dźwięków.


[6 orków = Mogul + 5] [5 goblinów]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Czw 11:03, 06 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 12:00, 06 Mar 2014    Temat postu:

Patrząc na całą sytuację przeklinam cicho pod nosem, ale z drugiej strony cieszę się, że jestem już rozgrzany i przygotowany do walki. Musimy to jednak dobrze rozegrać. Podchodzę do ogniska które rozpaliliśmy i zasypuje je piachem i pyłem, ostatecznie nakrywam kocem aby odciąć powietrze. Podchodzę po cichu do Vincenta i szeptem pytam

-Dasz radę zdjąć kilku stąd ? Jeśli dobrze to rozegramy wyjdziemy z tego bez szwanku. Nie wiedzą, że tu jesteśmy, mamy element zaskoczenia. Jordan? Jak Twój pistolet, sprawny?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 12:32, 06 Mar 2014    Temat postu:

- Poczekaj - zwracam sie szeptem do Sawyera - Pójdę na górę i z okna wieży sprobuję z nimi porozmawiać. Dysponujemy cennymi informacjami. Staniesz przy drzwiach, będziesz ciął wchodzących, gdyby chcieli mnie dopaść. Vincent i Jordan będą Cię osłaniać. Lepiej dla nas, jeśli nie beda wiedzieli ilu nas jest. Zgoda? - pytam spokojnym, opanowanym głosem, obracając sie i kierując w stronę schodów prowadzących na piętro.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:43, 06 Mar 2014    Temat postu:

-Dobrze Gotthardt, zróbmy to po Twojemu..
Sam nie wierzę w to co mówię, ale to chyba lepsze rozwiązanie niż szarża. Mam nadzieję, że nie podłożą pod chałupę ognia. I co do cholery robi tam Wujo? Potrząsam głową i wracam do rozmowy.
-Mimo wszystko Vincent albo Jordan, któryś z nich powinien wziąć bandę na cel. Mają Wuja, lepiej go osłaniać gdyby chcieli go "uszkodzić". A jeśli Twój plan nie wypali, to pierwsi zaatakujemy - mówię stanowczo ale cicho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:13, 07 Mar 2014    Temat postu:

Kiwam tylko głową gdy Sawyer pyta się czy dam radę ich trafić z tego miejsca. Jednocześnie cały czas obserwuję co się dzieje przed wejściem. Plan medyka wydaje się być całkiem rozsądny.
Cicho dodaję tylko - Pójdę z tobą na górę poszukać jakiegoś lepszego miejsca do strzału. Jordan zostań i osłaniaj Sawyera. Dziewczyna może pójść z nami żeby na wszelki wypadek była jak najdalej od zielonych.

Idę na górę razem z medykiem. Staram się znaleźć jakiś dobry punkt obserwacyjny. Jeśli coś pójdzie nie tak strzelam od razu dwa razy w wodza orków.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 15:52, 07 Mar 2014    Temat postu:

Podchodzę do Gerdy, tłumaczę jej:

- Jesteś dużą dziewczyną. Ale teraz, hehhehe, to będzie zabawa dla chłopców. Dla mnie też nie hehe, no ale... No, dla mnie też. - poważnieję, jestem nerwowy. - Po prostu schowaj się i nie zwracaj na siebie, uwagi, tak? Na górę, za Vincentem. - patrzę jej w oczy - będziesz cicho? Nie będziesz się bała dużych zielonych skurwysynów? Sam też się ich trochę boję... - śmieję się nerwowo. Uświadamiam sobie, że chyba nie jestem najlepszym uspokajaczem. Wydycham powietrze. - Twoje i nasze życie zależy też od ciebie. Panienko.

Myślę gorączkowo. Sprawdzam w swojej czy mam jakieś zioła trujące, powinienem coś mieć! A może takie zadające ból w kontakcie z raną... Coś bardzo kwaśnego na przykład. Jeśli tak, smaruje specyfikiem swój miecz i szeptem mówię towarzyszom o moim pomyśle. Przygotowuję oręż tym, którzy skłaniają się ku mojemu pomysłowi.

Chwytam miecz. Uświadamiam sobie, że nie umiem go używać. W dodatku uświadamiam sobie, że dalej mnie boli. Ustawiam się daleko od drzwi, przy schodach na górę, w taki sposób, żeby nie być widocznym od razu dla otwierających drzwi. Całe szczęście że w pomieszczeniu jest dość ciemno... Przypominam sobie czymś i podchodzę do koni. Próbuję je uspokoić, mówię do nich i głaszczę je. Zastanawiam się co z nimi zrobić i nie znajdując odpowiedzi wracam do upatrzonego miejsca przy schodach. Przykładam dłoń do policzka, głaszczę bliznę, cofam dłoń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pią 17:23, 07 Mar 2014    Temat postu:

Oczy Gerdy były czerwone od płaczu i szeroko otwarte ze strachu. Wciąż przyciskała koc do ust. Gdy Martin skończył do niej mówić skinęła głową. Wyglądała jakby była w transie. Wstała. Owinęła się kocem i ruszyła po schodach na górę. Każdy jej krok był pełen wahania. Trzęsła się jak osika.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pią 22:27, 07 Mar 2014    Temat postu:

Gdy wszyscy są na swoich miejscach, wchodzę za Vincentem i Gerdą po schodach na piętro.

- Celuj w tego, który stoi nad Gustavem. - rzucam do łucznika kierując się w stronę okna od strony drogi. Otwieram je opanowanym i pewnym ruchem.

- Moguuul! - mój krzyk jest niski, ciężki i bardzo głośny. To głos olbrzyma z gór. Po nim nastaje milczenie. Ułamek sekundy. Ork odwraca się w moją stronę. Patrzę w jego zwierzęce oczy. Odzywam się ponownie głosem opanowanym i 'wystarczająco' głośnym:

- Wiem dlaczego Brav cię okłamał.

[Jeżeli którykolwiek z orków wykona jakikolwiek agresywny ruch w naszą stronę, cicho, ale ostro rzucam do Vincenta:
- Strzelaj.
Żeby poprzez zaskoczenie powstrzymać impet ich pierwszej odruchowej reakcji.]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Pią 22:38, 07 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 12:36, 08 Mar 2014    Temat postu:

Słyszę głos Gotthardta. Mocny, silny. Jestem spocony. Ściskam miecz w dłoniach. Uśmiecham się sam do siebie i sięgam do swojej torby wyciągając z niej pospiesznie drobny woreczek, który ściskam w dłoni. Uśmiech znika z mojej twarzy. Czuję nerwowe skurcze przebiegające na mojej twarzy. Drapię się w nią usiłując je powstrzymać. Uśmiecham się do siebie, przestaję uśmiechać. Stoję chwilę w bezruchu.

- kurwa... - mówię cicho. Boli mnie dupa.

Przypominam sobie o czymś.

- psst! Sawyer... SAAWYER... Jeśli... No, jak krzyknę żebyście zasłonili oczy... Z Jordanem to... kurwa, no zamknijcie zasłońcie - robię tutaj gest demonstrujący - no ręką, ręką. No... Ech...

Wydycham powietrze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Captain Claw dnia Sob 12:42, 08 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 16:41, 08 Mar 2014    Temat postu:

Jedną ręką sprawdzam czy granaty są w torbie pod ręką, drugą przygotowuje pistolet aby móc oddać w każdej chwili strzał. Miecz trzymam na razie przy boku i nie wyjmuję go, za ciasno i nie umiem się nim posługiwać wystarczająco dobrze, prędzej zranię nim kogoś z towarzyszy lub siebie niż orka.

- Pięć strzałów, pięć strzałów ... powinno wystarczyć.

Podchodzę do tak aby móc osłaniać Sawyera. W prawej pistolet, w lewej długi nóż wyciągnięty z cholewy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Sob 17:37, 08 Mar 2014    Temat postu:

Mogul spojrzał spokojnie w górę. Jego twarz była oszpecona wieloma bliznami. Był olbrzymi. 'Mógłby chyba przewrócić dyliżans' - szepnęła przerażona Gerda.
Orki stojące dookoła także spojrzały w górę. Kilka z nich ryknęło przerażająco i ruszyło w kierunku drzwi. Przez moment wszystko wyglądało jakby miało skończyć się masakrą...

- Hrbvamhc hcnagrrruna! - ryknął Mogul i wszyscy błyskawicznie się zatrzymali. Tylko Gobliny wciąż jadły swojego towarzysza nie przejmując się Gotthadtem.

- Hrczo mówihrsz? Khrim Hersteś? - przywódca Orków odrzucił nogę goblina i zrobił krok w kierunku Gustava. Chwycił go wprawnym ruchem za szyję i podniósł jak lalkę do góry - Ohn jeszt zh trobom? Khrim Hersztez? - na koniec ścisnął nieco gardło Wuja tak że ten zaczął machać nogami i chwycił się rękami olbrzymiej dłoni Mogula.
Głos Orka przypominał dźwięk rozchodzący się nad górskimi potokami gdy skały gdzieś daleko pękają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Sob 18:48, 08 Mar 2014    Temat postu:

Mimika nie zdradza strachu, a mój pozbawiony emocji głos słyszycie w chwilę po słowach Mogula.

- Wiem, dlaczego Kay został w Eisgardzie. Wiem, dlaczego Mortimer wciąż żyje. Wiem, dlaczego Brav kłamie.

Odczekuję ułamek sekundy skrycie czerpiąc przyjemność, że ork powstrzymał swoich podwładnych, by wysłuchać moje słowa.

- Jeśli chcesz poznać prawdę, odejdź za most.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Nie 1:52, 09 Mar 2014    Temat postu:

- Hrvraaarrr prqbaavvvvaag - Mogul ryknął przeciągle i dodał szybciej - Hrvac dhyabb rythhhatdt unuennet vtrrbahrr!

Kilku przyglądających się całej sytuacji orków ryknęło ochoczo. Zapanowała chwila chaosu, w której wszyscy spoglądali na siebie po czym dwóch spośród zielonych chwyciło pewnie topory i ruszyli w kierunku drzwi do domu mytnika. Pocharkiwali i ryczeli w podobnym tonie co ich przywódca.
Gobliny podniosły wzrok na Gotthardta...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Nie 11:16, 09 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Nie 13:35, 09 Mar 2014    Temat postu:

Nie reaguję w żaden sposób na rozwój sytuacji. Niewzruszony stoję w oknie i przyglądam się Mogulowi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 18 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin