Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 9:14, 24 Mar 2014    Temat postu:

Prawie nie mogę oddychać od ciężaru tego bydlaka. Nie mogę nic zrobić. Staram się schować głowę między rękami żeby uchronić się od kolejnych ciosów. Próbuję krzyknąć o pomoc ale nawet na to nie starczy mi tchu. Staram się unikać ciosów ale jest to praktycznie niemożliwe. Czuję zapach własnej krwi która spływa po mojej twarzy. W tym gradzie ciosów jaki na mnie spada staram się dostrzec jakąkolwiek broń, ostrze czy cokolwiek co by mnie uratowało od pewniej w tym momencie śmierci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 19:45, 24 Mar 2014    Temat postu:

[..............................................................................]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 20:27, 24 Mar 2014    Temat postu:

Widząc, jak ork atakuje Vincenta, cofam się przed ucieczką po schodach na piętro - mocno zaciskam dłonie na stalowym pręcie pogrzebacza, robię krok w stronę orka, kolejny, biorę zamach i z całej siły uderzam go stalowym hakiem w plecy, celując mniej więcej między łopatki, po czym opierając stopę na jego dupie staram się wyciągnąć stal z zielonego cielska, by uderzyć ponownie i ponownie, jeśli tylko będę w stanie. Wraz z pierwszym ciosem z mojej piersi wydobywa się przeciągły, mocny ryk - ostry jak ujadanie wilków i donośny jak zawołanie myśliwskiego rogu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:56, 24 Mar 2014    Temat postu:

WRZESZCZĘ!!!!!!! WRZESZCZĘ JAK BY WSTĄPIŁ WE MNIE SAM DIABEŁ MOJA RĘKA MOJE PALCE!!!!!! KREW SPŁYWA PO MOIM PRZEDRAMIENIU ZRÓBCIE COŚ!!!!!!!!!!! JAK ROZTOPIONE ŻELAZO WLEWA SIĘ DO USZU WSZYSTKICH NA SALI WRZASK! jęęęęęęęęęęęęęęk!

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Captain Claw dnia Wto 11:35, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 0:01, 25 Mar 2014    Temat postu:

Uderzenie Mogula nie było z całej siły, bo już bym nie wstał, ale i tak czuję, że pod ubraniem mam niezły "bałagan". Nie mam jednak czasu o tym myśleć. Będę się martwił jeśli wyjdziemy z tego cało. Co za szczęście w nieszczęściu, że Martin wyczołgał się akurat teraz i odwrócił uwagę tego skurwysyna. Bez jednej ręki, zajęty katowaniem Wuja nie będzie miał czasu na reakcję. Mam tylko jedną szansę i muszę ją wykorzystać. Na tyle ile mogę podbiegam do Mogula i wskakuje mu na plecy. Prawą ręką trzymam się za jego zbroję, a lewą dźgam mieczem jego szyję i kark w miejscu nie osłoniętym pancerzem. Uderzam jak szalony, ile mam siły, dopóki jego głowa nie znajdzie się odcięta na posadzce. Z jego gabarytami nie powinien mnie dosięgnąć. (jeśli mój plan zadziała i unieszkodliwię gada to zeskakuje z jego cielska jak najszybciej i odskakuje, żeby nie przygniótł mnie swoim dupskiem)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 0:39, 25 Mar 2014    Temat postu:

- Dobrze!
Dodaję zadowolony z efektu jaki odniósł mój strzał. Ale moje zadowolenie momentalnie pryska kiedy widzę co się dzieje z Vincentem i słyszę odgłosy katowanego Wuja. Próbuję zachować spój i bardziej uspokajając siebie niż Gerdę zwracam się do niej
- Ciii zaraz będzie dobrze... zaraz będzie dobrze
Chcę zainterweniować ale nie bardzo widzę gdzie mógłbym pomóc nie szkodząc bardziej. W każdym razie podrywam się i trzymając sztylet prawie że oburącz przygotowuję się by w każdej możliwej sytuacji móc zareagować.

(jeżeli sytuacja jeszcze się pogorszy rzucam się ze sztyletem na najbliższego nieuszkodliwionego orka, celując w odsłonięte miejsca)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 9:22, 25 Mar 2014    Temat postu:

Kilka potężnych ciosów spadło na twarz Vincenta nim chwycił leżący obok kawałek drewna. Uderzył nim w głowę orka. Jednak cios nie zrobił na nim żadnego wrażenia. Widząc to skrzyżował obie ręce na głowie chroniąc się przed kolejnymi ciosami.

W tym samym momencie Gotthardt rycząc i wrzeszcząc uderzył zielonego pogrzebaczem w plecy. Pierwszy cios zatrzymał się na skórzanym okryciu. Kolejne przebiło jelenią skórę i zatopiło się w zielonym mięsie. Medyk szarpnął mocno wyrywając kawał ciała orka hakiem pogrzebacza. Potem opadały kolejne ciosy. Z każdym trafieniem uderzenia w Vincenta były coraz słabsze. Wreszcie ork wypluł zieloną krew zalewając twarz mężczyzny i opadł bez ruchu. Gotthardt uderzał jeszcze kilka razy chlapiąc, zieloną breją wymieszanej krwi i kawałków mięsa, wszędzie dookoła. Potem zahaczył pręt za odsłoniętą łopatkę i mocnym ruchem ściągnął orka z Vincenta.
Twarz chłopaka wyglądała jak nieudany obraz malarza który miał jedynie czerwoną i zieloną farbę. Pod oczami zaczęły zbierać się olbrzymie krwiaki. Brakowało mu siły nawet do tego by porządnie wypluć utracone zęby. Spływały razem z krwią po policzku. Oddychał głęboko.

Konie wciąż starały się urwać z uwięzi. Dwa z nich, które wcześniej się uspokoiły znów stawały się coraz bardziej nerwowe.

W drugim końcu pomieszczenia Mogul dusząc Wuja stracił koncentrację. Leżący pod jego nogami Martin darł się z całych sił ściskając pokrwawioną dłoń. Sawyer mimo bólu był skupiony. Obrócił miecz w dłoni i zwinnym susem wskoczył na plecy orka. Potężnym ciosem wbił miecz w szyję potwora. Niemal całe ostrze zniknęło zatapiając się głęboko. Trafienie było niemal chirurgiczne. Przenicowało ciało pomiędzy kręgosłupem i żebrami. Mogul jęknął i puścił Wuja, który osunął się na ziemię kaszląc i chwytając się za gardło.
Przywódca orków szarpnął ciałem jakby chciał zrzucić Sawyera jednak jego ruchy były już ociężałe i chaotyczne. Drwal mocnym szarpnięciem wyciągnął miecz. Fontanna krwi zaczęła pryskać dookoła w rytmie bicia serca. Kolejne trafienie wycelowane było tuż obok poprzedniego. To jednak zatrzymało się płycej na kręgosłupie. Sawyer czując szansę chwycił drugą ręką za głownie i zawisł całym swoim ciężarem na mieczu. Mogul ryknął wściekle. Dźwięk pękających kości był przerażający. Miecz musiał zadziałać jak dźwignia wbijając się pomiędzy kręgi. Ork umilkł a jego całe ciało zwiotczało i opadło na ziemię. Sawyer zeskoczył tuż za nim wyciągając triumfalnie oręż z zielonego cielska.

Jordan stał na schodach trzymając w dłoniach sztylet. Odetchnął widząc że obaj przeciwnicy są martwi.
Siedzący pod ścianą Wujo wciąż trzymał się za gardło i jęczał boleśnie.
Zapanowała chwila ciszy zakłócana jedynie przez krzyk Gerdy. Po chwili i on umilkł, zastąpiony przez głośny szloch.

Na zewnątrz dym unosił się nad ciałami dwóch zmasakrowanych, wybuchem granatu, orków. Jeden był martwy, jego ciało leżało rozczłonkowane. Drugi jęczał i ryczał z bólu. Jego noga i ręka leżały kilka metrów dalej. Z brzucha wypływały obrzydliwe wnętrzności. Goblinów już nigdzie nie było, a jedyny żywy ork właśnie przedzierał się przez most ratując się ucieczką.

Konie zaczęły się uspokajać jednak zapach krwi nie pozwalał im na pełnię ‘odpoczynku’.
Dopiero teraz poczuli na nowo odór wypełniający pomieszczenie. Smród końskiego łajna, potu, padliny, krwi, kurzu i zapach zielonych ciał wymieszały się tworząc paskudną ‘papkę’.

Za Jordanem pojawiła się Gerda. Stała na szczycie schodów przyglądając się całej scenie. Oczy miała szeroko otwarte, twarz czerwoną od krzyku i przerażenia. Na ustach trzymała dłonie.
- Czy… czy… to… już… koniec? – wyszeptała nie opuszczając rąk. Każde jej słowo przerywane było łkaniem. Nie czekając na odpowiedz opadła na kolana płacząc i zaciskając mocno dłonie na ustach chcąc powstrzymać dźwięk płaczu.

Sawyer odrzucił miecz, odsłonił futro i podciągnął koszulę by ocenić ranę. Mogul trafił go w miejscu gdzie kończą się żebra. Cięcie nie było głębokie ale dookoła rany zbierał się olbrzymi krwiak. Na głowie Gotthartda otworzyła się wypalona blizna w kształcie litery ‘M’. Wrzask Martina nie wiadomo kiedy ucichł. Zastąpiło go kołysanie się w przód i w tył. Mały i serdeczny palec jego lewej dłoni zwisały na samej skórze. Jego twarz pokrywały siniaki i otarcia. Spomiędzy włosów na czoło wyciekała stróżka krwi płynąc aż do czubka nosa. Ciecz powoli kapała na podłogę.

‘Kap, kap, kap’


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 9:53, 25 Mar 2014    Temat postu:

Leżę na ziemi bez ruchu nawet nie próbując się ruszyć. Po prostu mnie tu nie ma. Nie chce mi się nawet oddychać. Zamykam oczy i próbuję ręką wytrzeć twarz z krwi. Nie patrzę na rękę wymazaną w resztach mojej twarzy i zawartości orka. Zastanawiam się jaki powstał kolor po wymieszaniu krwi zielonej i czerwonej. Pomarańczowa? Fioletowa? Leżę na ziemi i próbuję uspokoić oddech.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 10:10, 25 Mar 2014    Temat postu:

Adrenalina powoli opada. Wzrok zaczyna się lekko rozmazywać. Ból właśnie dochodzi do władzy w moim ciele. Oglądam swoje ciało w poszukiwaniu ran, które dopiero mogą się odezwać. Po za rozwalonym nosem i połamanymi żebrami chyba nic więcej mi nie jest. Zmęczenie również zaczyna ze mnie wychodzić. Muszę wziąć się w garść i pomóc bardziej rannym, na odpoczynek jeszcze przyjdzie czas. Spoglądam na leżące ciało Mogula i spluwam w jego stronę. "Teraz to ty jesteś moim trofeum"-myślę z uśmiechem.

-Gotthardt ? Gotthardt !? - wołam - w porządku ?

Smród panujący w chacie jest prawie nie do wytrzymania. Sprawia, że powietrze jest jakby gęstsze. Podchodzę do najbliższego okna i zdzieram materiał i barykady którymi wcześniej umacnialiśmy to miejsce, z nadzieją na odrobinę świeżego powietrza. Podchodzę do Wuja i sprawdzam jego stan, kładę go na ziemi delikatnie, pod głowę podkładam płaszcz.

- Martin, ogarnij się! Gerda, chodź tutaj, szybko ! Pomóż Martinowi, proszę! - krzyczę po pomieszczeniu z nadzieją, że zostanę wysłuchany.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Wto 10:13, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 10:18, 25 Mar 2014    Temat postu:

Gdy Sawyer podchodzi mi pomóc podnoszę rękę i mówię:

- Dam sobie radę.

Rozglądam się po pomieszczeniu. Wyglądam na zewnątrz. Patrzę na Mogula. Pluję na jego ścierwo. Szukam wzrokiem miecza. Przesuwam się tak by go dosięgnąć. Z trudem klękam przy jego głowie. Przecieram twarz rękawem. Łapię miecz obydwoma rękami i macham nim uderzając w szyję orka.

- I co teraz? Zielona świnio chędożona! I co teraz?! - krzyczę by po chwili krzyk zmienił się w paniczny rechot.

Uderzam mieczem póki nie odrąbie całkiem głowy. Nie przejmuję się krwią, która chlapie wszędzie dookoła. Czuję się jakbym stał się kimś innym. Co to za świat? Gdzie ja jestem?

- Aaaa!

Gdy wreszcie głowa jest już odcięta odrzucam miecz, jęcząc i stękając podnoszę się i próbuje wstać. Udało się. Bogini... Jak mnie wszystko boli. Ból jest szczególnie intensywny gry przełykam ślinę. Krzywię się wtedy i zamykam oczy. Podchodzę do drzwi i zaczynam je zastawiać by mroźne powietrze nie wpadało do środka. Prędko stąd nie wyjdziemy. Gdy skończę z drzwiami zajmę się oknami. Używam do tego kawałków mebli, kocy itp.

- Przydałoby się rozpalić ogień - mówię z trudem, mój głos jest już spokojniejszy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciek dnia Wto 10:21, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 11:38, 25 Mar 2014    Temat postu:

i w przód...

i w tył...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 12:50, 25 Mar 2014    Temat postu:

Gerda patrzyła przez chwilę na Wuja rąbiącego ciało martwego Mogula. Gdy Sawyer zwrócił się do niej oderwała wzrok i patrzyła na niego. Stała nieruchomo. Powoli opanowała łkanie. Powolnym, niezgrabnym krokiem zeszła po schodach. Minęła orka zabitego przez Gotthardta, przerażonymi oczami popatrzyła na Vincenta.

Konie uspokoiły się nieco. Wciąż były niespokojne ale nie wierzgały jak wcześniej.

Przeszła przez pomieszczenie, z odrazą odwróciła wzrok od zmasakrowanego orka. Przyklęknęła przy Martinie i wzięła w swoje delikatne ręce jego ranną dłoń.

- Ty... ty jesteś Martin... tak? - powiedziała z trudem powstrzymując spazmy po płaczu. Starała się nawet uśmiechnąć. Spojrzała na Sawyera - On ma... jego palce... palce... chyba trzeba je odciąć. Ja... nie dam rady - powiedziała tonem dziecka które zrobiło coś wbrew zakazowi.

Krew z obu zielonych ciał zaczęła rozlewać się po podłodze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 13:32, 25 Mar 2014    Temat postu:

Odwracam się przyglądając się Gerdzie pomagającej Martinowi.

- To nie ma sensu. - przerywam zasłanianie drzwi - Musimy się stąd przenieść. Tutaj nie odpoczniemy. Zaraz cała podłoga będzie we krwi. To bydle - kopię lekko Mogula - musi mieć w sobie całą stągiew tych szczyn. Musimy się opatrzyć gdzieś indziej. Poza tym oni dali sygnał rogiem. Nie wiemy co on znaczył. Może na początek przeniesiemy się do innego domu?

Z trudem przełykam ślinę i kucam obok Martina.

- Martin, popatrz na mnie - podaje mu mały kawałek drewna - Włóż to w zęby.

Podnoszę nóż i przecieram go rękawem z krwi orków. Przykładam ostrze do dłoni Martina.

- Zrobię to szybko. Potem będzie już tylko lepiej - kieruje wzrok na Gerdę i staram się uśmiechnąć - Świetnie się spisałaś. Jestem z ciebie dumny. Przynieś kawałek czystego materiału. Na razie zawiniemy tylko tak - gestykuluje pokazując co chcę zrobić - Potem jak będziemy w bezpiecznym miejscu opatrzymy to dokładnie. Martin! Jesteś gotowy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 15:26, 25 Mar 2014    Temat postu:

Zanim zejdę na dół pakuję strzelbę z powrotem do walizki. Biorę ze sobą wszystkie swoje rzeczy i schodzę. Oceniam powoli sytuację jednocześnie ładując ponownie pistolet. Dopiero jak to zrobię zabieram się za pomoc przy rannych.
W międzyczasie równie metodycznie jak uzupełniam kolejne ładunki opowiadam co się działo na zewnątrz.
- Należą wam się pewne wyjaśnienia. Mogul zanim wszedł do tego budynku wysłał jednego goblina na wilku po Brava. Brav przyjechał ze swoją drużyną - teraz zaś on i jeden z jego ludzi nie żyją. Reszta, nie wiem jak liczna, się rozpierzchła. Nie wiem czy się przeorganizowują. Na zewnątrz znajduje się jeden martwy i jeden bliski śmierci ork. Trzeci ork oraz banda goblinów uciekła. Nie wiadomo co się stało z goblinem na wilku.

Biorę oddech, po czym kontynuuję.

- Zgadzam się. Nie możemy tu zostać. Gotthardt jak oceniasz swój stan? Potrzebujesz pomocy? Vincent?

Podchodzę do Wuja i Martina i ze wszystkich sił przytrzymuję go w czasie operacji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 16:35, 25 Mar 2014    Temat postu:

Otwiertam oczy na dźwięk swojego imienia. Czyli chyba jednak jeszcze żyje. Próbuje podnieść sie, chociaz usiasc.
- chyba będę żył... Gotthartd zabił tego sukinsyna zanim ten połamał sobie łapska na mojej twarzy. - wszystko boli mnie niemiłosiernie nawet jak mówię. - Nie możemy tu zostać ale narazie nie nadajemy sie do drogi. Dajmy sobie pięć minut na zlapanie oddechu. - czołgam sie do ściany i siadam oparty o nią plecami. - Co z Martinem? - zamykam jeszcze na chwilę oczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 21, 22, 23 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 22 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin