 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 16:57, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Rozglądam się za jakimś w miarę czystym kocem. Ten po rzeczach z zamku powinien się nadawać. Podchodzę do Vincenta i bez słowa podaje mu materiał.
-Wytrzyj się z krwi. Swojej i ich - mówię bez emocji i odchodzę.
Po wiadomości o Bravie i ucieczce części z jego ludzi zbieram swoje miecze i wychodzę na zewnątrz uprzednio rozglądając się po okolicy. Powoli podchodzę do ciał ludzi oglądając się na wszystkie strony i wypatrując ewentualnych przeciwników. (jeśli po drodze mijam rannego orka to dobijam go mieczem). Przeszukuje ciało Brava i jego kompana w poszukiwaniu przydatnych rzeczy. (broń, opatrunki, alkohol, listy, rozkazy etc.)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Wto 16:58, 25 Mar 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 19:52, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Dłuższą chwilę stoję nad ciałem orka, którego zabiłem. Dłoń wciąż zaciskam na pogrzebaczu. Powoli wyprostowuję się, uspokajam oddech, patrzę po zgromadzonych. Z mojej twarzy znikają emocje, które wcześniej, w trakcie ryku, wykrzywiły ją w przerażającym grymasie. Staram się ocenić nasze straty. Widzę, jak Sawyer zdziera kotary z okien, a Wujo po chwili zastawia drzwi. Podchodzę do paleniska i wkładam w żar stalowy hak pogrzebacza. Następnie odwracam się do Was przodem, a kiedy się odzywam mój głos jest spokojny, niespodziewanie opanowany, taki jak wcześniej, jak gdyby nic nie zaszło.
- Mogul wysłał wilka nim wszedł do domu. Brav, nim zawrócił, z pewnością wysłał żołnierza do Eisbergu. Za godzinę, dwie, będzie tu wojsko. Podpalą dom i wystrzelają nas, gdy będziemy próbować uciec.
Przyglądam się stopom orka, który leży najbliżej mnie. Widzę, że ma na nogach coś w rodzaju prowizorycznych butów. Kawałki skóry powiązane rzemieniami. Musiał ukraść je jakiemuś człowiekowi. Może jego 'kobieta' sporządziła dla niego te buty? Orki potrafią robić takie rzeczy? Pochylam się nad trupem. Jeden z rzemieni zawijam na palcu, pozostałymi mocuję kawałki skóry do swoich stóp.
- Musimy dotrzeć do twierdzy, o której Wam mówiłem. To nasza jedyna szansa. Żołnierze bez Brava nie przekroczą mostu. Tam będziemy bezpieczni. Odpoczniemy i ruszymy do Herz. Martin... - zatrzymuję wzrok na zielarzu. Potem patrzę na pozostałych. Najdłużej przyglądam się Gerdzie i do niej zwracam swe słowa: - Umiesz obchodzić się z końmi? Jesteś najlżejsza. Przeprowadzisz nasze konie przez most. Vincent, Jordan, pomożecie jej?
Wstaję sprawdzając, czy moje nowe 'buty' pasują na stopę. Efekt jest zadowalający. Z otwartej rany na moim czole sączy się przezroczysta prawie krew. Spływa w kącik oka i dalej, w dół, po policzku, jak łza. Krwawa litera błyszczy na brudnej głowie jak diadem. Wypalenie jeszcze długo będzie dawało o sobie znać, ale i tak lepsze jest niż jątrząca się rana cięta. Dłonią przecieram krew z policzka. Wyjmuję pogrzebacz z paleniska. Hak rozgrzany jest do czerwoności. Podchodzę do Martina. Podaję Wujowi pogrzebacz. Schylam się nad zielarzem i szybkim ruchem urywam wiszące na strzępie palce. Odbieram do Wuja pogrzebacz. Trzymając mocno dłoń martina przytykam rozgrzany metal do kikutów jego palców. Wychodzę z budynku za Sawyerem.
- Ruszajmy. Resztą ran zajmiemy się w twierdzy.
[Jeśli buty Brava są lepsze niż orkowe, zabieram mu je i związane zarzucam sobie na plecy, by ubrać je później.]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 20:13, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Gerda wciąż kucała obok Martina. Widząc zachowanie Gotthardta chcąc odsunąć się w panice przewróciła się na ziemię. Była przerażona. Chcąc podnieść się by uciec znów upadła i ryknęła płaczem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:36, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
- Ciiiichutko, nie płacz. Jesteś bardzo dzielna.
Podchdzę do Gerdy i jednocześnie ją pocieszając pomagam jej wstać.
- Choć zajmiemy się koniami, bo nie powinniśmy tu zostawać. Ciiiii. Wszystko będzie dobrze.
(Jeżeli Gerda wstaje i idzie ze mną to idziemy przeprowadzić konie przez most. Jeżeli nie to trwam i uspokajam ją jeszcze przez chwilę potem i niezależnie od efektów podchodzę do koni jednocześnie dając znać Vincentowi aby mi pomógł)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 22:32, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAARGH!!!!!!!!!!!!!!!!!! TY SKURWYSYNU TY PIERDOLONY SKURWYSYNU! WIELKI POZSZYWANY POJEBANY SKURWYSYNU!!!!!! - patrzę prosto w oczy Gotthardta kiedy mówię te słowa, mój wzrok jest nieprzytomny - JEBAŃCE!!! CHUJE!!! KURWA!!!! WIELKI ZSZYTY BEZDUSZNY oOOOoohhh... gdzie jesteś? no gdzie jesteś... ? - mój ton głosu przybiera słodki wyraz - Kochanie... - Nie uśmiecham się. Powoli zwracam wzrok ku Gerdzie - kochanie... No spójrz... Spójrz, to moje paluszki... - Powolnym ruchem umieszczam swoją dłoń, tę z kompletem palców na plecach i drapię się kilkoma mocnymi ruchami. Cofam dłoń z powrotem na kolano. - Hehehe... Pyszne paluszki, co nie...? Mniam mniam... Już zawsze będziemy razem... - uśmiecham się bardzo delikatnie i z czułością. - Konie... heheh... Przecież to wszystko... jedno wielki żałosne gówno, powinienem... powinienem... zzzająć się MIŁOŚCIĄ, prawda? Powiedz mi że to prawda... Powiedz mi że jestem silny... Powiedz IM, że jestem silny... Powiedz im... - Chwilę to trwa, po czym powoli przybieram poważny wyraz twarzy. Odwracam wzrok na Gotthardta. - Ty... ty... ty... olbrzymia kupo gówna, ty morderco bydlaku, człowiek nauki, ssssssssssssssssssssszujo. - Mój wzrok staje się mętny, padam na podłogę z delikatnym łupnięciem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 23:21, 25 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Gdy Gotthardt mówi przyglądam mu się. Gdy podchodzi do Martina czuję że to nie skończy się dobrze. Widząc reakcję Gerdy staram się ją złapać, gdy drugi raz upada chce ją objąć ramieniem, widząc jednak zachowanie Jordana rezygnuje. Wzbiera we mnie złość. Plotka że Gotthardt jest półorkiem zaczyna wydawać się ‘prawdopodobna’.
Gdy medyk wychodzi z domu, wstaję i idę za nim.
- Co ty wyprawiasz? TY! – popycham Gotthardta najmocniej jak mogę, najlepiej tak mocno by się przewrócił – Do ciebie mówię! - Patrzę na niego ze wściekłością wymalowaną na twarzy – Co to miało być?! Taki z ciebie medyk? – Spluwam na ziemię. Czuję jak po wysiłku zaczyna kręcić mi się w głowię ale szybko opanowuje to uczucie. W ręku wciąż trzymam nóż – Co ty wyprawiasz?! Wstawiliśmy się za Tobą, okazaliśmy życzliwość! Martin był najbardziej za tobą, a ty robisz coś takiego? I nie wciskaj mi kitu że tak się śpieszymy że trzeba przyjacielowi barbarzyńsko obrywać palce! Godzina!? Czyli w pół godziny da się wrócić do Eisberga!? – prycham pogardliwie – Gdyby nie to że masz ryj pokryty czerwoną krwią wziąłbym cię za jednego z nich – skinieniem wskazuje na orki leżące przed domem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 8:42, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Wstaję powoli i staram się doprowadzić do porządku. Ocieram twarz z krwi. Cały jestem obolały. Kiwam głową jak Jordan mówi żebym mu pomógł z koniami. Przyglądam się kłótni Wuja z medykiem. Ciekaw jestem reakcji tego drugiego.
- Wujo myślisz że miał inne wyjście w tych warunkach. Jeśli by nie przypalił rany Martin wykrwawił by się w końcu. Jego palców i tak się nie dało uratować, nawet Gerda to zauważyła.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 9:33, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Odwracam się do Vincenta wyraźnie zirytowany.
- Rusz łbem dzieciaku. Jesteś naiwniakiem czy po prostu ignorantem? Wypalić? Tak wypalić. Ale URWAĆ? Nie widzisz w tym nic złego? Nie było czasu na cięcie nożem? Spójrz na te wypalone wiszące ochłapy! Nóż trzymałem czekając na znak od Martina, a pan 'mam wszystko i wszystkich w życi' musiał się wtrącić. Spójrz jak teraz wygląda jego dłoń! Tak jak twarz tego skurwiela - wskazuje skinieniem Gotthardta - pan 'chirurg' nie musi być dokładny czy ostrożny. Skoro jego twarz wygląda jak gówno to ma prawo tak traktować innych! Co się z tobą dzieje wielkoludzie!? Co ty wyprawiasz!?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 13:47, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Popchnięty przez Wuja, potykam się i upadam w śnieg przy samych drzwiach do budynku. Moje ciało, ogromne ciało, wór mięsa i kości upada z siłą, którą najbliżej stojące osoby odczuwają w swoich stopach. Zaciskam pięści na mokrym puchu, który przeciska się między moimi palcami. Próbuję się podnieść i obrócić, po chwili znów kładę twarz w zimną biel. Chłód jest cucący. Gdy odwracam się wreszcie w kierunku Wuja, moja twarz pokryta jest topniejącym śniegiem, który powoli nasiąka krwią sączącą się z rany na moim czole. Staram się wciąż mówić opanowanym głosem, ale coraz częściej słowa w moich ustach łamią się, zgrzytają, urywają niespodziewanie.
- Dwa palce, wisiały na samej skórze. Gdybyś uciął je... nieodkażonym, nierozgrzanym nożem... musiałbym... po kilku dniach amputować mu dłoń. Twój nóż był w ciele orka, idioto. Idioto. Idioto. Idio... Idioto. Idioto! Idioto, idio...
Nie jestem w stanie dłużej powstrzymać wymiotów. Mieszanina krwi i rzygów ląduje w śniegu blisko mojej twarzy. Stróżka śliny wciąż łączy ją z moimi ustami. Przecieram twarz garścią śniegu i znów zwracam się do Wuja. Jest mi trochę lepiej, mój głos jest odrobinę mocniejszy i słychać w nim ślady dawnego opanowania.
- Nic nikomu by się nie stało, gdybyś nas nie zdradził. Cała walka rozegrała się tylko dlatego, że chcieliśmy cię ratować. Musieliśmy cię ratować. Ponieważ przez swoją głupotę wpadłeś w ręce orków - mój głos jest coraz mocniejszy. Podnoszę się do pozycji siedzącej, wsparty na łokciu. - Więc choć raz wykaż się pokorą, przestań panikować, stul swój pysk i postępuj jak dorosły mężczyzna. Przy okazji mógłbyś podziękować, Sawyerowi i Jordanowi przede wszystkim.
Spluwam gęstą śliną w plamę wymiocin tonącą w śniegu i dodaję nie patrząc na Wuja: - Nie jestem żadnym pierdolonym orkiem, głupcze. Nie porównuj mnie z tym ścierwem - po czym powoli, używając resztki sił, jaka mi pozostała, próbuję podnieść się ze śniegu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Śro 13:55, 26 Mar 2014, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Śro 15:30, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Sawyer wyszedł na zewnątrz lecz nigdzie nie zobaczył ciała Brava. Zaczął się rozglądać uważnie jednak jedyne co widział to zmasakrowane ciała orków i zniszczone budynki. Zatrzymał się, rzucił jeszcze jedno spojrzenie dookoła i odwrócił się w kierunku kłócących się mężczyzn.
Kłótnia odbywała się tuż przed drzwiami do domu mytnika. Tuż obok mostu.
W środku Gerda wraz z Jordanem i Vincentem zaczęli opanowywać konie. Dziewczyna była zdezorientowana ale wyraźnie zadowolona że może wreszcie skupić swoja uwagę na jakimś zajęciu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 18:15, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Stoję nieruchomo. Słucham każdego słowa wypowiadanego przez medyka. Z odrazą patrze na to co robi.
Gdy próbuje się podnieść, czekam aż będzie pochylony, podparty na rękach i kopię go z całej siły w głowę. Gdy upada staje mu stopą na szyi. Twarz mam czerwoną z wściekłości. Szczęka drży mi lekko, palce zaciśnięte na rękojeści noża robią się sine.
- Nie waż się nigdy mówić do mnie w ten sposób - mówię przez zaciśnięte gardło, artykułując dokładnie każde słowo - Spróbujesz to zrobić jeszcze raz, a nie będę tak... tolerancyjny. A Martin... Mogłeś użyć innego noża. Zrobić cokolwiek. Sam porównałeś się do orka robiąc coś takiego. Poza tym dzięki tobie poraniona twarz Vincenta jest teraz cała we krwi orka. Będziesz ją za kilka dni amputował? - prycham pogardliwie.
Zdejmuje nogę z szyi Gotthardta i ruszam w kierunku domu stojącego na przeciwko domu mytnika, tego z którego wcześniej mnie wyciągnęli. Zatrzymuję się na środku drogi patrząc na wijącego się po ziemi rannego orka. Stoję tak chwilę po czym wybucham śmiechem. Oczy mam szeroko otwarte, a oddech przyśpieszony. Śmieję się histerycznie.
- Wyszedłem nad ranem bo słyszałem jakąś kobietę - mówię powoli wciąż wpatrując się w jęczącego potwora - Wołała mnie... Najpierw jej szukałem. Wydawało mi się że ona potrzebuje pomocy. Potem gdy głos ucichł szukałem jedzenia - patrzę na Sawyera i Gotthardta i przez chwilę chichoczę cicho - Słyszeliście coś w nocy? Słyszeliście jej wołanie? - mój głos stał się spokojny i opanowany, nie czekając na odpowiedź wchodzę na gruzowisko zawalonego domu, schylam się by wydostać coś spod desek. Po chwili w obu rękach trzymam stare, poszarpane worki. Trzymając je wysoko i ostrożnie wychodzę z powrotem na drogę. Mijam obojętnie wciąż żywego orka i podchodzę do domu. Stawiam worki na ziemi, kucam i zaczynam wyjmować z nich moje znaleziska.
- Dwie butelki bimbru, zakurzone - patrze na swoje brudne dłonie - ... ale to chyba nie problem. Mały worek mąki, niestety mokry. Kilka ziemniaków. Flakonik z jakimś płynem. Martin, może ty będziesz wiedział co to. Dwa buraki... i... - w głosie słychać ekscytację - Zając! Znalazłem stare wnyki. Truchło jest zamarznięte! - podnoszę królika wysoko.
Wstaję i uśmiecham się szeroko.
- Dziękuje panowie. Tobie też - patrzę przelotnie na Gotthardta.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Śro 18:47, 26 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Pod wpływem kopnięcia na mojej twarzy otwiera się kolejna rana. Krew krótko, jak pod wpływem spazmu, wytryska z mojego czoła na twarz Wuja, gdy lecąc na plecy odchylam głowę do tyłu. Uderzeniu ciała o ziemię towarzyszy twardy dźwięk. Leżąc na plecach wśród wzbitego w powietrze śniegu odruchowo łapię się za tył głowy, tuż nad karkiem, moją twarz wykrzywia grymas bólu. W tym samym momencie czuję na szyi stopę Wuja. Nie mogę oddychać. Ten ból. Słyszę, że mówi, ale powoli umyka mi znaczenie jego słów. Z każdą kolejną chwilą w śnieg wokół mojej głowy sączy się krew tworząc czerwoną aureolę. Zamykam oczy. Gdy Gustav zabiera stopę, moja głowa bezwładnie opada na bok.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 10:17, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
Po płomiennym przemówieniu Wuja podchodzę do leżącego na ziemi medyka. Sprawdzam Sprawdzam czy chociaż oddycha.
- wiesz Wujo, czasem zachowujesz sie jak prawdziwy błazen...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Czw 16:13, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
- Opatrz swojego nowego najlepszego przyjaciela - mówię do Vincenta, podnoszę butelkę bimbru i otwieram ją chwytając korek zębami. Wypluwam korek i piję duży łyk - Ahhhh... Zimny. Dobry - puszczam oko do Sawyera i rzucam mu butelkę - Kiedyś będziesz musiał opowiedzieć mi gdzie nauczyłeś się tak walczyć. To robi wrażenie. Ten cios... od dołu... wiesz. To było coś.
Uśmiecham się i podwijam rękawy.
- Kto czuje się na siłach na odrobinę pracy fizycznej? - mój głos znów zaczyna być wesoły - Nie przeprowadzimy koni przez most w tym stanie. Ale mijaliśmy tartak. Trzeba będzie ułożyć kilka desek i damy radę.
Ruszam w kierunku tartaku. Po chwili zatrzymuje się i przeciągam sprawdzając stan moich mięśni. Cholera... szyja boli. Podnoszę odrobinę śniegu i czyszczę nim twarz. Potem chowam dłonie pod futro by się na chwilę ogrzały. Ruszam dalej w kierunku porozrzucanych desek przy tartaku.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 17:31, 27 Mar 2014 Temat postu: |
|
|
- Tylko tym razem nie daj sie zlapac jakimś Orkom po drodze. - Rzucam mu tylko jak odchodzi. Próbuje wciągnąć medyka do środka ale jest chyba że dwa razy cięższy odemnie. Sam nie dam rady. Patrzę na Sawyera i Jordana czy mi pomogą.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|