Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 21:37, 16 Kwi 2014    Temat postu:

Lekko uśmiecham się i oddycham z ulgą w reakcji na słowa Vincenta. Patrząc w stronę Sawyera i obserwując, jak się trzyma, podchodzę do Wuja i próbuję pomóc mu się podnieść starając się ocenić, czy jest w stanie samemu pokonać odległość, jaka dzieli nas od liny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 21:43, 16 Kwi 2014    Temat postu:

Popchniecie mnie przez Gotthardta wyprowadza mnie nie tylko z równowagi fizycznej.

- a dajcie wy mi wszyscy święty spokój. Róbcie co chcecie!

Odwracam się na pięcie i mimo bólu w nodze udaję się w kierunku skąd przyszliśmy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:15, 16 Kwi 2014    Temat postu:

-Panowie, kurwa mać ! Nie możemy jej tu zostawić! - krzyczę w stronę kompanów ciężko sapiąc - ONA nas potrzebuje! Mnie potrzebuje! Woła mnie mnie, woła mnie po imieniu - mówię zataczając się w miejscu. Staram się ruszyć w kierunku drzwi, ale upadam na kolana, opierając się rękami o zaśnieżoną ziemię. Jest przyjemnie chłodna. Zamykam oczy i kilka sekund delektuję się tym uczuciem.

-Potrzebuje mnie...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 22:21, 16 Kwi 2014    Temat postu:

- Sawyer, nie bądź głupi. Skąd ktokolwiek zamknięty w tej wieży, może znać Twoje imię? To halucynacja, sen, wymysł Twojej głowy. Nikt z nas nie słyszy tego, co Ty. Chodź - mówię podchodząc do bezsilnego wojownika - Odejdźmy stąd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 22:23, 16 Kwi 2014    Temat postu:

- Sawyer! - mówię głośno - Sawyer opanuj się! Aughh... Saw... Sawyer... Później... Odejdź stąd. - wspieram się na dłoni Gotthardta. Przez ułamek sekundy przyglądam mu się zdziwiony jego pomocą. Chwilę potem kolejny impuls znów wygina moje ciało - Aghh! - Ruszam samodzielnie w kierunku muru, idę szybkim krokiem szukając ukojenia - Ahh... Ten dźwięk... Sawyer! Sawyer chodź tu!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 0:20, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Zawroty i tajemniczy kobiecy głos cały czas wypełniają moją głowę. Z trudem oddycham cały czas klęcząc z dłońmi zanurzonymi w śniegu. Muszę się opanować, zebrać do kupy. Zaciskam w dłoniach wspaniale zimny, biały puch. Piękne uczucie kiedy chłód przepływa przez moje dłonie, nadgarstki, ramiona, wypełnia całe ręce aż dochodzi do piersi. Wspominam Norske, cichy zaśnieżony las, gdzieś w tle skowyczy wilk. Jest pięknie cicho, słychać tylko padający śnieg.. Nieznośny głos nadal mi towarzyszy, ale gdzieś bardziej w tle, obok. -Sawyer, nie bądź głupi...zamknięty...wieży...znać..imię... Czy to Gotthardt ?- Sawyer! Sawyer opanuj się! ...chodź tu! Wujo !? Otwieram z niedowierzaniem oczy najszerzej jak mogę. Czuję się fatalnie, głowa zaraz mi wybuchnie. Prawą ręką, po omacku szukam swojego miecza. Zgubę zaciskam mocno w dłoni i z trudem wstaję z kolan.

-Chodźmy - dyszę ciężko -cho..chodźmy stąd

Ruszam z dużym wysiłkiem w kierunku liny


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Czw 0:22, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 6:49, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Krople krwi z nogi Jordana opadały na biały puch. Ich czerwień wydawała się płonąć w otchłani białych drobinek lodu i śniegu. Szedł powłóczyście w kierunku muru. Za nim z trudem, powoli ruszyli inni. Vincent szedł ostatni nerwowo oglądając się za siebie.

Każdy krok znów wskrzeszał echo. Kolejne uderzenia dźwięku o mur, krążące dookoła wbijały się niczym tępy kolec w uszy. Wujo opadł na kolano jęcząc z bólu, idący za nim Gotthardt chwycił go pod pachy, postawił na nogi prowadził przed sobą. Te kilkanaście metrów w kierunku muru wydawało się drogą nie do pokonania...

Gdy wreszcie dotarli do muru, w miejsce gdzie wisiała lina Wujo opuścił ręce. Oddychał głęboko ale czuł się lepiej. Podobnie inni. Wciąż widać było efekty zawrotów głowy ale z oczu zniknął wyraz paniki. Popatrzyli po sobie. Głowa Vincenta falowała jeszcze w rytmie odbijających się echem dźwięków.

Jordan chwycił za linę i zaczął się wspinać. Z nogi popłynęła krew. Był już dwa metry nad ziemią gdy jęknął i puścił linę. Stojący obok Sawyer próbował go złapać jednak daremnie. Jordan spadł na plecy... na szczęście śnieg był miękki i dobrze zamortyzował upadek. Sawyer spojrzał na swoje dłonie, jakby nie dowierzał że nie złapał towarzysza. Ręce mu jeszcze drżały. Opuścił głowę, oddychał głęboko. Gotthardt nachylił się nad Jordanem, wyjął zza pazuchy kawałek szmaty i przewiązał ją inżynierowi dookoła nogi.

Wchodzili na górę z trudem... powoli... Kłęby wydmuchiwanego powietrza wyglądały niczym mgła.
Wujo wszedł pierwszy. Przeszedł dwa kroki by zwolnić miejsce kolejnemu mężczyźnie i usiadł na szczycie spuszczając nogi na zewnątrz muru. Potem wszedł Sawyer i Vincent. Gotthardt pokazał Jordanowi jak ma trzymać nogę by ją odciążyć. Pomógł mu pokonać kilka pierwszych kroków, przytrzymując go za plecy. Po chwili mimo bólu i zmęczenia, Jordan był już na górze. Usiadł, a raczej położył się na szczycie... Oddychał głęboko.

Na zewnątrz panowała cisza i spokój. Słońce wciąż chowało się za chmurami. W chacie, w której był Martin wciąż płonęło ognisko. Złoty blask przedzierał się przez szczeliny w ścianach, a jasny dym wydobywający się z dziurawego dachu zwiastował ciepło. Gerda chodziła po okolicy rozglądając się dookoła, jakby czegoś szukała w zgliszczach po domach budowniczych. Gdy zobaczyła mężczyzn na murze stanęła i przyglądała się im z zaciekawieniem. Gdy Jordan starał się wstać zobaczyła czerwień krwi na jego nodze i jęknęła zasłaniając usta. Zrobiła kilka szybkich kroków w kierunku muru jakby chciała pomóc. Jordan chciał ją uspokoić, wytłumaczyć że to nic poważnego. Wstał i odruchowo poprawił pas opierając dłoń na pochwie od noża... 'Nóż!'

Odwrócili się jak na komendę. W głowie każdego z nich w jednej chwili pojawiła się ta sama myśl. Gotthardt dobiegał właśnie do wieży. Podniósł pokrwawiony nóż Jordana, wcisnął go w kłódkę, starając się obrócić zamek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Czw 6:50, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 7:38, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Ani razu nie patrzę w stronę towarzyszy stojących na murze. Opanowanymi dłońmi, jak gdyby była to po prostu kolejna operacja, staram się otworzyć kłódkę. Manewrując żelazem by otwór skierować ku słońcu i wpuścić weń jak najwięcej światła, szpicem ostrza podważam ząbki zamka.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 7:45, 17 Kwi 2014    Temat postu:

- Vincent strzelaj w niego! Nie można otworzyć tych drzwi. Domyślasz się tego tak samo jak i ja. Ja z pistoletu nie trafię z tej odległości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 9:08, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Wyciągam strzałę z kołczanu. Nie patrzę nawet czy jest zatruta czy nie. Strzelam w medyka, strzelam dopóki nie trafię. Nie chcę go zabić, przynajmniej dopóki nie dowiem się dlaczego... A potem w zależności od odpowiedzi zdecydujemy co dalej. Nie pozwolę otworzyć mu tych drzwi...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 9:17, 17 Kwi 2014    Temat postu:

- Gotthardt nie! - krzyczę.

Patrzę na śnieg poniżej muru. Cholera... nie ma czasu.

- Szlag! - skaczę.

(Jeśli będę w stanie biec to wyciągam nóż i biegnę w kierunku medyka)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 10:22, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Ostry koniec noża trafił na zapadkę. Gotthardt podważył i wcisnął ją z chirurgiczną precyzją. Przesunął ostrze do kolejnej.

Jordan kończył wypowiadać słowa: ‘… nie trafię z tej odległości’ gdy Vincent nałożył już strzałę na cięciwę. Wujo spadł z jękiem na miękki śnieg. Strzała poszybowała w kierunku medyka. Przemknęła po jego prawej dłoni otwierając powierzchowną ranę. ‘Olbrzym’ nie zareagował, wciąż ‘operując’ nożem. Sawyer skoczył za Wujem chwytając linę, amortyzując w ten sposób upadek. Gdy był na dole Wujo podniósł się, wyjął nóż i ruszył przez zaspy śniegu w kierunku drzwi do wieży. ‘Norsmen’ ruszył za nim.

Kolejna zapadka była mniejsza. Mechanizm wewnątrz kłódki był dosyć prymitywny ale miejsca na poruszanie nożem było i tak mało. Nie było to proste. Trzask! Kolejna zapadka wciśnięta. Gotthardt westchnął i przełożył ostrożnie koniuszek ostrza do kolejnej.

Vincentowi zakręciło się w głowie. Zmęczenie, emocje… wszystko to nie ułatwiało skupienia. Wyjął machinalnie strzałę z kołczanu. Oparł ją na cięciwie i ułożył na palcu. Słyszał że Jordan coś krzyczy, ale nie słyszał konkretnych słów. Cały świat zniknął. Był tylko on, strzała i medyk. Całą siłę włożył w naciągnięcie łuku. Gotthardt podważył trzecią zapadkę. Wujo biegł jak szalony krzycząc i wymachując nożem. Sawyer dużymi susami przedzierał się przez śnieg starając się go wyprzedzić. Gotthardt zmrużył oczy, zacisnął zęby, wcisnął i… Hrop!... Tępy dźwięk pękającej dyni!... … …
Strzała trafiła go w skroń i niemal do połowy wbiła się w jego czaszkę. Olbrzym bezwiednie puścił nóż, ręce opadły mu wzdłuż ciała. Przechylił się lekko patrząc tępym wzrokiem na kłódkę i runął w biały puch podnosząc chmurę białego puchu.
Vincent stał na murze oddychając głęboko. Oczy miał szeroko otwarte. Łuk wciąż trzymał przed sobą.

Wujo opadł na kolana. Spojrzał na Vincenta, potem znów na Gotthardta. Sawyer zatrzymał się obok niego. Nie mógł oderwać wzroku od ciała olbrzyma. Jordan opuścił głowę. Zapanowała cisza. Cisza. Słychać było jedynie oddechy żyjących. Cisza. Nic…
Cisza………………………………………………………
Tyk……………… Tyk Tyk……………………………………………… Tyk Tyk Tyk…………………………………….
Delikatny dźwięk przypominający tykanie zegara był ledwie słyszalny. Ale mury odbijały każdy dźwięk. Echo tykania nasilało się. Spojrzeli dookoła szukając źródła dźwięku. Czekanie na kolejne tyknięcie trwało wieczność…
- Nóż! – krzyknął Jordan wskazując broń palcem.
Nóż wciąż sterczał z kłódki. Powoli, niemal niewidocznie, jego koniec osuwał się ku ziemi. Z każdym tyknięciem był coraz niżej.
Tyk…………….
Tyk…………………..
Chrapk………………………..
Źródło ostatniego dźwięku wstrząsnęło nożem. Patrzyli jak broń opada na śnieg. Wciąż była na nim krew Jordana… Nie mogli już nic zrobić…
Nim opadł usłyszeli metaliczny dźwięk mechanizmu kłódki, a potem jej oswobodzone z zamka ramię rozchyliło się…

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

To co było potem… Długo jeszcze to wspominali... Trudno pojąć ile rzeczy może wydarzyć się w ułamku sekundy.

Kłódka zajaśniała złotym blaskiem i wystrzeliła niczym granat Jordana. Stalowa belka opada na ziemie, drzwi do wieży otworzyły się z hukiem. Różnokolorowy blask wypłynął z wnętrza wieży niczym rydwany duchów uwolnione po tysiącach lat uwięzi. Światło było tak mocne że przebijało się nawet pomiędzy kamiennymi blokami, ścian wieży. Wiatr najpierw powiał delikatnie od niej by po chwili wrócić z przerażającą siłą w jej kierunku. Drzewa, daleko na skraju lasu ugięły się pod jego naporem. Wszystkie w kierunku wieży. Niektóre pękały. Resztki domów stojących dookoła porozpadały się, a ich wióry zaczęły uderzać o mur. Jordan i Vincent nie zdążyli zareagować. Obaj spadli w dół. Nad ich głowami zaczęły latać reszty domów, gałęzie z lasu wymieszane ze śniegiem. I wiatr zamilkł. Blask wypływający z wieży zniknął by po chwili wystrzelić z jej szczytu w górę w kierunku nieba. Złota łuna przebiła chmury, które natychmiast pękły pod jej ‘naporem’. Słońce znów się ukazało oświetlając okolicę niczym w letni dzień. Ziemia zaczęła drżeć i poruszać się niczym mechanizm w zegarze. Mury dookoła wieży zaczęły pękać. Nagle spod śniegu zaczęły wyrastać rośliny. Łodygi kwiatów pięły się wysoko. Gałązki krzewów wiły się i przebijały spod śniegu by natychmiast wydać tysiące zielonych liści. Gdzieniegdzie w ułamku sekundy wyrastały pędy pnące się wysoko, potem natychmiast drewniały i wypuszczały owoce. Pąki kwiatów otworzyły się. Mur zaczął pękać i zapadać się odsłaniając polanę dookoła. Zieleń zakwitła głównie w obrębie zawalonych murów, gdzieniegdzie tylko wyszła poza nie. Z lasu przyleciały ptaki… Oprócz nich wszystkie dźwięki ucichły.

… A wszyscy mężczyźni mimo przerażenia poczuli że ich umysł stał się wolny. Złe myśli ta bardzo wcześniej doskwierające i mylące rozum zniknęły.

Spod zawalonego domu na zewnątrz murów zaczął wygrzebywać się Martin. Kawałek dalej na ziemi leżała Gerda. Podniosła się z trudem i ze łzami w oczach.


Drzwi do wieży były otwarte...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 10:47, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Zaczynam kaszleć. Serce wali mi jak oszalałe. Głowa trzęsie mi się, a oczy mam otwarte tak szeroko że wyglądają jakby miały wypaść. Klęcząc zaciskam pięści na ziemi. Spoglądam w dół i widzę że zaciskam je na zielonych pędach kwiatów.

- Aaaah!!! - puszczam kwiaty i odskakuje z przerażeniem do tyłu tracąc równowagę. Ląduje na jakimś krzaku - Ahhh! - zrywam się na nogi otrzepując się z drzazg i liści - AaAAAA! - wrzeszczę miotając się z przerażeniem w oczach.

Gdy wreszcie udaje mi się odzyskać rozum stoję rozglądając się po towarzyszach. Ręce trzymam wysoko by nie dotykać tych przeklętych roślin.

- CO TU SIĘ DZIEJE? Jordan? MARTIN! Bogini... - mówię głosem przerażonego dziecka - Co myśmy zrobili? Co to jest? - oddycham głęboko - Tracę rozum... tracę rozum... to się nie dzieje... tracę rozum... - szczypię się w dłoń, potem kolejny raz i jeszcze raz aż na dłoni pojawia się krwiak - To niemożliwe, niemożliwe, niemożliwe... Słońce... Rośliny... Owoce... Co się dzieje? Pani moja. Co tu się...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:45, 17 Kwi 2014    Temat postu:

wyczołguję się spod rumowiska zaniepokojony, podnoszę w górę głowę na towarzyszy, omiatam ich wzrokiem widząc ich przerażone twarze. Mrugam kilka razy. Patrze przez moment tępo na to co się dzieje, po czym obracam się w kierunku rumowiska mamrocząc coś pod nosem. Zaczynam Przerzucać pozostałości domu delikatnie, ale z niepokojem, cały czas mówiąc coś cicho. Po czym zaczynam nerwowo ale delikatnie grzebać w kieszeniach, wciąż jeszcze leżąc na zmienionej ziemi. Ten zapach...

Podnoszę głowę do góry i widzę rośliny. Radość i spokój napełniają moje serce, uśmiecham się. Tak, uśmiecham się! Siadam na boku podpierając się dłonią i patrzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:50, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Szybkim i nerwowym ruchem zrywam coś z szyi po czym opadam najpierw na kolana a potem całkiem na ziemię. Próbuję przewrócić się na plecy. Oddycham tylko głośno i nierówno. Z całych sił zaciskam zęby a grymas bólu nie opuszcza mojej twarzy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 30, 31, 32  Następny
Strona 27 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin