Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29, 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 12:00, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Jordan leżący obok Vincenta spojrzał na jego ręce. Jedna wydawała się poparzona. Vincent odpychał koszulę tak by nie dotykała piersi. Obok, miedzy roślinami, w śniegu syczał medalion. Był rozgrzany do czerwoności i unosiła się nad nim para.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 13:09, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Sięgam po swój nóż leżący pod moimi stopami. Widząc co robi Vincent zatrzymuje się i przyglądam ostrzu noża. Podnoszę go ostrożnie i gdy mam go już w ręku drugą dłonią dotykam szybko ostrza.

- Zimne... - mówię z ulgą.

Kieruje wzrok na Vincenta. Patrzę na niego pytająco.
Rozglądam się ogarniając całe to 'zielone gruzowisko'.

- Wszyscy cali? - mówię po czym na widok Martina zaczynam chichotać z głębi płuc. Po chwili śmiech zamienia się w kaszel. Gdy odzyskuje głos pytam - Co z końmi? Rozbiegły się? Nie widzę ich.

Nagle przypominam sobie o czymś i kieruje swoje słowa do Vincenta:

- Czemu go... zabiłeś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 14:34, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Leżę wciąż na ziemi. Ból jest nieznośny. Próbuję się nie ruszać jeśli to możliwe.

- Nie chciałem go zabić, nie zrobiłem tego celowo. - Mówię przez zaciśnięte zęby, cedząc powoli każde słowo. - Chciałem go tylko powstrzymać... niestety trafiłem... Nie jestem z tego dumny... nie będę woził jego głowy przytroczonej do siodła ale stało się.... poza tym oszukał nas. Żałuję że nie wiem czemu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 15:36, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Leżę na plecach z otwartymi oczami, wpatrując się w błękit nieba. Promienie słońca cudownie muskają moją twarz. Czuję się wspaniale leżąc na miękkiej ziemi, muskając końcami palców źdźbła trawy. Znów jestem sobą, tajemniczy głos zniknął, mój umysł należy do mnie. Uśmiecham się pod nosem i prawą ręką rozpinam koszulę pod szyją biorąc głęboki wdech. Leżę tak parę minut delektując się chwilą, po czym wstaję i rozglądam się po okolicy oceniając sytuację. Wśród ruin staram się znaleźć swoje rzeczy, przede wszystkim broń. Chodzę wśród resztek muru oplecionych bluszczem, z zaciekawieniem podchodząc do roślin i owoców. Dotykam niektórych, nie wiem dlaczego, ale muszę się upewnić, że są prawdziwe, że to nie sen, fatamorgana.. Sporo tu ciekawej flory, coś dla Martina - rozmyślam kręcąc się po okolicy. Pośród gałęzi jednego z drzew dostrzegam swój miecz. Na szczęście na nie dużej wysokości. Ściągam go stając na palcach cicho pojękując na dokuczające mi żebra. Warzę ostrze w dłoni. Chyba w porządku..

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Czw 16:00, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:08, 17 Kwi 2014    Temat postu:

- Aaaaaa! Moje wszystko!
Po upadku z pięciu metrów czuje jak boli mnie każda część mojego ciała. Widzę co się dzieje z Vincentem ale nie mam siły zareagować.
- Potem, potem. Będę pamiętał.
Powtarzam sobie pod nosem.
Próbuję niezdarnie wstać i już za trzecią próbą mi się to udaje.
- Trzeba stąd jak najszybciej uciekać.
Po czym ruszam w kierunku gdzie był nasz tymczasowy obóz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 17:19, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Powoli, niezgrabnie podnoszę się z ziemi wsparty ręką o oścież drzwi do wieży. Wolną dłonią dotykam swojej głowy w miejscu, gdzie powinna tkwić strzała, którą trafił mnie Vincent. Palce powoli przesuwam w dół, muskam nimi swoje ucho - ucho, którego jeszcze przed chwilą nie było. Jednocześnie rozglądam się wokół siebie dostrzegając bujny zielenią krajobraz. Krótki uśmiech przemyka po mojej twarzy, gdy w nagłym zrywie przekraczam drzwi do wieży i znikam w jej wnętrzu.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Czw 17:19, 17 Kwi 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 21:45, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Ccco...o...? Nie! Nie ma czasu na zaskoczenie czy pytania.
Widząc żywego Gotthardta reaguje impulsywnie. Nie okazuje strachu, nie obchodzi mnie jego 'ucho' czy to że strzała nie wystaje z miejsca gdzie powinna była wystawać. Stoję pośród kwiecistej łąki w zimę - co jeszcze może mnie zaskoczyć?!
Wzbiera we mnie złość i agresja. Moja twarz robi się czerwona, zęby zaciskam tak że napięta szczęka uwypukla się nienaturalnie.

- Sawyer! - wołam towarzysza i wymownym gestem uprzedzam kierunek biegu. Zaciskam dłoń na rękojeści noża i ruszam pędem za medykiem - Niech ja go dorwę! - szepczę przez zaciśnięte zęby.

(Biegnę prosto do drzwi i dalej na górę, całą swoją uwagę skupiam na gonitwie, 'zwiedzać' będę później)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 22:30, 17 Kwi 2014    Temat postu:

Kątem oka widzę poruszające się truchło Gotthardta. Bez namysłu sięgam po sztylet u pasa i odwracając się w pół obrót rzucam w jego kierunku. Czas dla mnie nabiera nowego wymiaru. S A W Y E R ! - krzyk Wuja dociera do mnie powoli, jak w zwolnionym tempie, kiedy śledzę tor lotu sztyletu. Wracam do rzeczywistości kiedy widzę jak ostrze trafia w kamienny blok wieży rozbryzgując kruszec. -Mam nadzieję, że się nie stępił - rzucam pod nosem i ruszam w kierunku wskazanym przez Gustava. Nie myślę, działam. Mam nadzieję, że robię dobrze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 6:58, 18 Kwi 2014    Temat postu:

- Czyli jednak żyje? Świetnie, moje sumienie jest uratowane... - zbieram się tak szybko jak tylko mogę. Niestety nawet głębszy wdech powoduje że na mojej twarzy pojawia się grymas bólu. Kątem oka sprawdzam gdzie rzuciłem medalion. Narazie nie mam czasu się tym zająć ale spróbuje go zabrać później. Nawet nie zastanawiam się dlaczego jest tu tak zielono. Chcę się tylko dowiedzieć dlaczego medyk nas zdradził. Niesamowite zjawiska pogodowe muszą poczekać w kolejce. Próbuje nadążyć za resztą. Po drodze zauważyłem mój łuk niestety bez strzał. Zabieram go i biegiem kieruje się do wejścia wieży.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 15:04, 18 Kwi 2014    Temat postu:

Mój spokój trwał dziesięć, może dwadzieścia sekund. Widząc biegnącego Gotthardta nie zareagowałem, widząc biegnącego Wuja krzyczącego "SAWYER" spowodował że wzdrygnąłem się. Nie miałem siły podnieść głosu. Widzę tylko jak chłopaki znikają w gąszczu roślin podążając w kierunku wieży. Patrzę gdzie jest Gerda, jeśli siedzi blisko mnie, podnoszę się i odchodzę na kilkanaście kroków w gąszcz, w stronę wieży. Jeśli jest dalej, zostaję na swoim miejscu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 7:04, 22 Kwi 2014    Temat postu:

Martin stanął na skraju zieleni przy gruzach zawalonego muru i zaczął czegoś szukać pod futrem. Gerda klęczała na bujnej trawie otoczona przez resztki domostw okalających niegdyś wysoką zaporę broniącą dostępu do wieży. Na twarzy miała kilka otarć. Rozglądała się nerwowo dookoła. To co się wydarzyło wprawiło ją w osłupienie. Nie mogła się ruszyć, nie była w stanie nic zrobić.

Gdy Gotthardt wbiegał do wieży zobaczyli że w miejscu gdzie wcześniej był jedynie kikut teraz jest zdrowe ucho, a jego twarz wygląda młodo, skóra jest jasna i delikatna… a na czole nie ma blizny w kształcie litery ‘M’. Ruszył szybki krokiem do wieży znikając w jej ciemnym wnętrzu.

Mężczyźni, poza Martinem, ruszyli za nim. Vincent podbiegając do drzwi zauważył że tuż przed nimi na ziemi leży strzała, która miała trafić medyka w głowę. Wyglądała jak nowa. Drewno było jasne, a grot błyszczał jakby dopiero co został odlany i naostrzony. Podniósł ją i ruszył za Wujem i Sawyerem. Tuż za nim biegł Jordan ściskając w dłoni pistolet. Inżynier zapomniał o ranie w nodze, pędził równie szybko jak jego kompani.

Za drzwiami, wewnątrz wieży były wielkie kręcone schody, zbudowane z takiego samego kamienia jak mury. Były czarne i masywne. Kręciły się wzdłuż okręgu ścian. Biegli w górę nie czując zmęczenia. Słyszeli przed sobą kroki medyka.
Po koniec zaczęło się pojawiać zmęczenie. Wieża była wysoka. Z rany na udzie Jordana zaczęła znów wypływać krew. Dopiero w połowie wysokości wieży Jordan poczuł ból ale nie zatrzymał się. Zacisnął zęby i biegł dalej.
Wreszcie zauważyli strop przykrywający całą przestrzeń schodów, poza jedną dziurą przez którą mogli wejść na szczyt. Wujo i Sawyer wbiegli na górę pierwsi. Oddychali głęboko i ciężko. Zobaczyli Gotthardta stojącego tuż przy schodach. Stał nieruchomo. Patrzył przed siebie…

Okrągła sala na szczycie wieży była wielka. W ścianach było kilka otworów zabezpieczonych kratami. Słupy światła z trudem oświetlały wnętrze. Powyżej widać było wielkie drewniane sklepienie wybudowane z żerdzi grubości beczki winiarskiej. Na środku pomieszczenia stało wielkie, surowe łoże przykryte futrem i kocami… Wszystko było ozdobione pajęczynami, a kurz falował i tańczył w świetle wpadającym przez okienka. Przed łóżkiem, w centralnej części sali stała mała dziewczynka o długich blond włosach opiętych w warkocz do ziemi. Miała na sobie lśniąco białe futro, jedwabny kaptur i trzewiki z białej skóry. Twarz miała delikatną i śliczną. Wyglądała na około dziesięć lat.
Stała patrząc z ciekawością na Gotthardta. Gdy na górę wbiegli inni mężczyźni spojrzała na nich z uśmiechem i ruszyła w kierunku medyka. Jej kroki były zgrabne, niemal taneczne. Uśmiech ‘rozświetlił’ pomieszczenie.
Chwyciła Gotthardta za jego małe dłonie, przyłożyła je sobie do twarzy i powiedziała:
- Jesteś, mój kochany… Dziękuję... – wyjrzała zza medyka i spojrzała na mężczyzn – Dziękuje wam – dodała cicho i spokojnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 9:24, 23 Kwi 2014    Temat postu:

Widząc całą sytuację staję jak wryty i przez chwilę nie wiem co powiedzieć. Przypatruje się Gotthardtowi i tej istocie rozważając kolejny krok. Ręka z pistoletem tkwi cały czas opuszczona bo nie podejrzewam by był on w stanie coś zrobić.
- czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć co się przed chwilą stało. Nie znam się na magii, ale to co przed chwilą widziałem musiało nią być, chciałbym wiedzieć jakiego jest ona pochodzenia i co my a właściwie Gotthardt uczynił i kim jesteś Istoto?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 13:02, 23 Kwi 2014    Temat postu:

Wbiegam zdyszany na samą górę. Czuję się niepewnie.
Przyglądam się 'dziewczynce' i 'zmartwychwstałemu' Gotthardtowi. Nic nie mówię. Trzymam w ręku nóż. Rozglądam się po pomieszczeniu. Dyskretnie spoglądam na Jordana upewniając się że ma ze sobą pistolet. Ma. To dobrze. Sawyer ma nóż. Vincent łuk. Szukam wzrokiem czegoś co w 'niebezpieczeństwa' będę mógł rzucić za nami na zejście na schody gdybyśmy musieli uciekać.
Na słowo 'Istoto' wypowiedzianym przez Jordana bystrzeję. Gdy ją zobaczyłem nie pomyślałem że może być... Nigdy nie miałem doświadczeń z takimi istotami... zjawiskami... Kim... Czym ona jest?
Zaciskam palce na rękojeści w oczekiwaniu na reakcję jej i Gotthardta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 23:40, 23 Kwi 2014    Temat postu:

Stoję plecami do pozostałych i wpatruję się w 'istotę'. Dotykam jej twarzy, po czym klękam przed nią i dopiero wtedy, poprzez niespokojny oddech, odzywam się:

- To ty.

Być może wraz z wyglądem i mój głos się odmienił, brzmi teraz dźwięcznie, mniej chropowato (choć wciąż pobrzmiewa w nim charakterystyczny bas), ale równie dobrze może to być efektem... RADOŚCI.

- To dziwne, rozmawiać z tobą, Mauree, to takie... - zamiast dokończyć zdanie wydobywam z siebie śmiech, charakterystyczne szczeknięcie, które wielokrotnie słyszeliście wcześniej, lecz tym razem brzmi ono przyjaźnie, ciepło - Powiedz, Ma, co się stało i... Kim jesteś? Pamiętasz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Czw 17:01, 24 Kwi 2014    Temat postu:

Dziewczynka uśmiechnęła się z wyrazem zawstydzenia na twarzy, a jej policzki zaczerwienily się.
Spojrzała na Gotthardta, ścisnęła jego dłonie i powiedziała:

- To ja. Mauree.Ta sama, która tak dobrze znasz. - w uśmiechu odsłoniła białe zęby i przechyliła nieco głowę, wygladala niewinnie, a jej gesty miały w sobie dziecięcy pierwiastek beztroski. Zrobiła krok do tylu i zwróciła się do wszystkich - Dziękuje wam że mnie uwolniliscie - Spojrzała na moment na Vincenta - Dziękuje wam wszystkim. - znów się uśmiechnęła - Kim jestem? Czym? - wybuchła śmiechem patrząc na Wuja i wzruszyła ramionami - Jestem takim samym człowiekiem jak wy. Tylko ktoś zabrał mi większość mojego życia. Leżałamw letargu... Uwieziona. Sama nie wiem jak długo. Pragne wydostać się stąd jak najszybciej... Ale -spojrzala najpierw na nogę Jordana, potem na twarz Vincenta i uśmiechnęła się smutno - Ale chyba najlepiej bedzie jeśli odpoczniecie kilka dni. Tutaj będziecie bezpieczni. Potem stąd odjedziemy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 27, 28, 29, 30, 31, 32  Następny
Strona 28 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin