Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 1. 'Podejrzani'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 18:35, 05 Maj 2014    Temat postu:

Widzę że Martin wreszcie wdrapał się na górę. Widzę go ale tylko kątem oka. Ignoruję jego zachowanie, jego słowa.
Siedzę na łóżku nieruchomo. Poruszają się jedynie moje oczy śledząc każdy, najmniejszy ruch Gotthardta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 21:18, 05 Maj 2014    Temat postu:

Podnoszę się do pozycji siedzącej opierając dłonie na kamiennej posadzce za sobą. Uważnie przyglądam się działaniom Wuja. Ze zdziwieniem podnoszę brwi, gdy odprawia swoje 'czary' skrzypiąc ostrzem o kamienie. Nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.

- Ty jesteś chory. Jesteś chory psychicznie. Oskarżasz mnie o kłamstwo, ale nie potrafisz powiedzieć, co w moich słowach jest kłamstwem. Zwariowałeś! Do reszty...

Z radością przyjmuję pojawienie się zielarza. Gdy dostrzega Mauree i pyta się, co mam do powiedzenia, w prosty sposób odpowiadam:

- To jest Mauree. Moja ukochana, o której mówiłem Wam, że być może znajduje się w tej wieży. Mojej matki tu nie ma, ale jest ona. Jest tutaj, kobieta... Dziewczyna... Dziecko, które kocham. Przecież mówiłem - patrzę po kolei na wszystkich, wzrokiem omijając Wuja - O tym, dlaczego była tu więziona, wiem tyle, co Wy i tyle, co wiedzieć się zdaje ona, czyli nic - szeroko rozkładam ręce i w uśmiechu odsłaniam pełne uzębienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 9:45, 06 Maj 2014    Temat postu:

Mój wzrok z trudem odrywa się od Gotthardta. Na chwilę kieruję spojrzenie na dziewczynkę. Widząc jej wystraszoną buzię chwytam ją po pachy i sadzam na kolana. Delikatnym ruchem zrzucam jej włosy z twarzy, za ucho.
Szepcze jej coś przez dłuższą chwilę do ucha. Uśmiecham się przy tym.

Po chwili uśmiech znika. Wzrok znów kieruję na medyka.

- Żołnierze mówili że mieszkasz przy linii walk by robić wypady na teren orków. Mówiłeś że chodzi o matkę. Ale wiedzieliśmy że nie chodzi o nią. Nie wspominałeś o wieży... o dziecku w wieży... Okłamałeś nas też pod nią samą odprowadzając nas od jej drzwi, mimo że byliśmy o krok by ją otworzyć. Według mnie ty sam nie wiedziałeś co lub kto jest w wieży, jaka siła w niej drzemie. A teraz twierdzisz że to twoja ukochana...

Robię krótką pauzę i mówię dalej.

- Rozgrywka szachowa najwyższej klasy. Rzucając lampę na łóżko Kaya wiedziałeś już że jesteśmy na ciebie skazani. Wiedziałeś że nie opuścimy cię przy moście. Wiedziałeś że po tylu nieudanych próbach dostania się do wieży może udać ci się z naszą pomocą. Więc kłamałeś, wikłając nas w intrygę. Ryzykowałeś do samego końca naszym życiem.

Przytulam dziewczynkę do piersi. Oczy płoną mi wściekłością. Każde kolejne słowo z trudem przeciska się przez 'kamienne gardło'.

- Nie wiem kim jesteś i czy nadal jesteś człowiekiem czy jesteś opętany. Wiem tylko że jesteś kłamcą, który dla spełnienia własnego 'snu' położył na szali nasze życie, które cudem zachowaliśmy.

Patrzę badawczo na medyka.

- Skłamałeś nawet z jej imieniem... - zwracam się do dziecka - Przecież ty nie jesteś Mauree kruszyno...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 9:56, 06 Maj 2014    Temat postu:

- Mam podejrzenia że ta sytuacja skończy się rozlewem krwi. Ktoś nami pogrywa i to w taki sposób ze nie bardzo wiadomo dlaczego i w jakim celu.

Odbezpieczam pistolet

- Ktoś nam mąci w głowie. Każdy miał wizje pod wieżą, ale z tego co pamiętam to Wujo też miał wizje lub wydawało mu się że słyszy wołanie o pomoc w noc przed atakiem orków. Gotthardt mógłbyś nam wyjaśnić w jaki sposób Mauree jest Twoja ukochaną skoro nigdy się nie widzieliście wcześniej? Pomińmy jej wiek. Wuju co masz na myśli ze to dziecko nie nazywa się Mauree?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 10:44, 06 Maj 2014    Temat postu:

Gdy Wujo szeptał jej do ucha, dziewczynka szeroko otworzyła oczy. Gdy zaczął mówić do Gotthardta, drżała lekko, a jej twarz była pełna strachu. Na wspomnienie o jej imieniu... Zamknęła oczy i opuściła głowę.
Oparła się o pierś Wuja i zastygła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 11:02, 06 Maj 2014    Temat postu:

Uśmiech opuszcza powoli moją twarz, gdy słucham Wuja. Słowa Jordana puszczam mimo uszu, z leniwą powściągliwością rejestrując pistolet w jego dłoni. Wstaję, gdy Gustav obejmuje Ma i szepcze jej do ucha. Przyglądam się jego dłoniom. Obserwuję ich ruchy, a na mojej twarzy w hamowanym wściekłym grymasie odmalowuje się czysta zazdrość, którą staram się opanować zaciskając pięści i spokojnym, jak najspokojniejszym głosem cedząc kolejne słowa wyjaśnień.

- W opuszczonej wiosce, w wieczór przed walką z Mogulem mówiłem Wam, że oprócz mojej matki w wieży może znajdować się moja ukochana. Oto ona. Mauree, która towarzyszyła nam od samego początku, która była ze mną od kilkunastu lat. To z jej powodu podejmowałem wypady za linię frontu. Dla niej narażałem życie. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale... Jeśli chodzi o lampę w pokoju księcia, to był jedyny ratunek, przecież to jasne. Za spowodowanie śmierci księcia czekała nas śmierć. Przecież musisz to zrozumieć, nie jesteś aż takim idiotą - przez chwilę tracę panowanie nad sobą i wymierzając palec w kierunku Wuja mówię szybko i agresywnie - Ty chuju, kurwo, pierdolony kurwysynu, jeśli ją dotkniesz, odgryzę Ci głowę, wyrwę serce, obiecuję - po czym znów nabieram powietrze w płuca i rozsądek bierze górę nad emocjami, dzięki czemu mogę kontynuować wyjaśnienia - Mauree była we mnie. Więc tak, byłem opętany. Spędziłem z nią kilkanaście lat, nieustannie prowadząc rozmowy i dążąc do odnalezienia jej własnego ciała. Była we mnie! Opuszczała moje ciało tylko wtedy, gdy spałem i dzięki temu wiedziałem trochę więcej niż Wy... Dzięki temu wiem również trochę więcej o Was.

Patrzę po wszystkich zgromadzonych rozważając, czy kontynuować, czy przestać. Kiedy mój wzrok natrafia na Wuja, rozumiem, że ten człowiek potrzebuje na wszystko dowodu.

- Ty, na przykład, nieustannie ukradkiem sporządzasz notatki i zależy Ci na tym, by komplikować nasze 'przygody', bo dzięki temu posiadasz ciekawszy materiał do opisania. Sawyer, co po ostatnich wydarzeniach nikogo nie powinno dziwić, nie ścinał drzew, a głowy ludzi, ścinał głowy ludzi. Vincentem kieruje zemsta, nie wiem, czego lub kogo dotyczy, ale jest motywem jego działań. Martin opętany jest przez demona imieniem Koroth, który nieustannie walczy o kontrolę nad jego ciałem, dlatego podejrzewałem, że halucynacje u podnóży wieży mogą być wynikiem jego poczynanń, jak i klątwy. A Jordan... Jordan skrzywdził małą dziewczynkę...

Dłużej zatrzymuję wzrok na inżynierze, który wciąż ściska w dłoni nabity pistolet. Obserwuję jego twarz szukając cienia emocji wywołanych moimi słowami. Wydaję się być absolutnie spokojny. Umyślnie nie patrzę w stronę Wuja i Mauree, by nie pozwolić emocjom dojść do głosu. Pod nosem, cicho wypowiadam:

- Tak, wykorzystałem Was, ale też uratowałem. A mój dom w Herz wciąż może być dla Was schronieniem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Wto 11:10, 06 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 12:09, 06 Maj 2014    Temat postu:

Stoję w ciszy oparty o ścianę komnaty. Przysłuchują się rozmówcom z ciekawością i śledzę każde słowo. Jordan - dziecko, Martin - demon, Vincent - zemsta, Wujo - skryba, Sawyer - głowy. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Wyciągam gwałtownie miecz i zaczynam się nim bawić, kręcąc ostrzem po kamiennej posadzce.

-Chcecie znać moje zdanie ? - odzywam się niespodziewanie wykorzystując chwilę ciszy - rzygam już tą całą sytuacją. Myślałem, że jesteśmy drużyną, a widzę, że każdy sobie rzepkę skrobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 12:34, 06 Maj 2014    Temat postu:

- Sawyer każdy człowiek ma swoje tajemnice i nie powinniśmy się temu wszystkiemu aż tak bardzo dziwić. Ciekawe jest to co mówi Gotthardt i z pewnością zawiera sporo prawdy o naszych historiach. Możliwe że Mauree, powiedzmy że tak ją teraz nazywajmy, pokazała mu to. Bo skąd mógłby znać nasze najciemniejsze sekrety? Każdy z was widzi jednak wyraźnie, że to co powiedział nie jest całością naszych historii. Wiem o czym on mówi w moim przypadku i wiem o jakie wydarzenie z mojego życia chodzi. Widzę zatem także że ma niepełne informacje. Będziemy o tym mogli kiedyś porozmawiać, ale najpierw wyjaśnijmy kwestię tej wieży, jej mieszkanki i jej imienia.

Biorę głęboki oddech.

- Wydaje mi się, że znam Twoją historię Mauree, a przynajmniej gdzieś o niej czytałem. Tak czytałem. W książce którą zabraliśmy z zamku Kaya, była historia o dwóch siostrach. Historia napisana strasznie i w taki sposób, że ciężko ją wziąć na poważnie, tym bardziej że jest napisana w książce z bajkami. Do sedna jednak. Dwie siostry Kala i Ala - nie patrzcie na mnie nie ja wymyśliłem te imiona - Kala zamknęła Alę w wieży, ta się wściekła rzuciła klątwę na Kalę i jej potomstwo. Po dwustu latach pojawił się piękny i dzielny rycerz, który uratował Alę. Historia nie wspomina niestety czy żyli długo i szczęśliwie.
Pytanie czy powinniśmy dawać wiarę bajkom Mauree? Czy może Alicjo?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jakub dnia Wto 12:35, 06 Maj 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 12:49, 06 Maj 2014    Temat postu:

Gdy dziewczynka usłyszała imię 'Ala', otworzyła szeroko oczy. Oderwała głowę od piersi Gustava. Patrzyła wzrokiem dziecka 'przyłapanego na kradzieży', najpierw na Jordana, potem jej oczy wypełniły łzy i spojrzała na Gotthardta. Zaczęła głośno szlochać. W jej zachowaniu było morze goryczy i smutku.

- Ali... Alicja... - wyszeptała z trudem - Tak... To było tak dawno... Kalina, moja siostra... Ja tutaj sama... - znów ryknęła głośnym płaczem chowając twarz w dłoniach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 13:30, 06 Maj 2014    Temat postu:

Z ciekawością przyglądam się Gotthardtowi i Mauree... czy też Alicji. Przytulam na moment płaczącą dziewczynkę.
Z mojej twarzy powoli znika wściekłość i zastępuje ją dobrze znany wszystkim wyraz rozbawienia.

- Chyba czas na prawdziwe powitanie... - mówię cicho, ciepłym głosem i delikatnie wypycham dziewczynkę w kierunku Gotthardta. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Kiwam przecząco głową podnosząc wzrok ku sklepieniu komnaty. Gdy 'mała' jest już w ramionach medyka podnoszę się i przeciągam. Zwracam się do wszystkich:

- Jordan. Pewnego dnia powiedziałeś mi że nikomu z nas nie ufasz... Nie wierzę w to. Myślę że to była tylko poza. Bo przecież nie jedno już przeszliśmy i wspieraliśmy się. - patrzę po wszystkich - Jesteśmy drużyną. Każdy ma swoje grzechy przeszłości i tajemnice, których nie musi nam wyjawiać. Wybraliśmy drogę łowców przygód i podążamy nią - uśmiecham się szeroko i puszczam oko do Vincenta przyglądając się jego poranionej twarzy - I żyjemy. Co się stało to się nie odstanie. Ale wiem jedno. Gdyby nie każdy z nas to już bylibyśmy wszyscy martwi.

Robię dwa kroki w kierunku Gotthardta chowając jednocześnie nóż do pochwy. Rozkładam szeroko ręce pokazując że nie mam złych zamiarów.

- Musisz mi wybaczyć. Od początku cię polubiłem. Ale szybko zaczęły się pojawiać twoje krętactwa. Wiem kiedy ktoś kłamie - odwracam wzrok w kierunku 'zielarza' - Widziałem że Martin zachował dla siebie lwią część z waszej rozmowy w lochach i nie powiedział nam wszystkiego. Widać było tajemnicę w jego oczach - znów kieruje wzrok na medyka - Musiałem się przekonać... Musiałem wiedzieć co kręcisz. Za dużo było tych kłamstw. Przepraszam Cię za to - skinieniem wskazuję na rozciętą głowę Gotthardta - I za ten incydent znad mostu. Musiałem to tak rozegrać żeby przekonać się jakie masz granice. Gdzie kończy się kłamstwo, a zaczyna się prawda - staram się żeby mój głos nie był przesadnie 'ciepły', nie chce swoim tonem nikogo irytować - Musisz też wybaczyć Vincentowi. Gdyby sytuacja była jasna, gdybyś uczciwie nam wszystko wyjawił, nie... Pewnie by cię nie zabił. Znaleźli byśmy inne wyjście. Dobrze by było gdybyśmy... Widzieliśmy wiele i wiele przeżyliśmy. Jesteśmy zabójcami Mogula! - mówię głośno wskazując skinieniem Sawyera - Jest wśród nas ten który zabił wodza orków... Dobrze by było gdybyśmy byli uczciwi wobec siebie. Zaoszczędzi nam to nieprzyjemności... Zaufanie wśród ludzi narażających 'ramię w ramię' swoje życie jest podstawą.

Wyciągam rękę w kierunku Gotthardta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 15:42, 06 Maj 2014    Temat postu:

Przysłuchuję się słowom Sawyera z rosnącą irytacją, cały czas obserwując pistolet w dłoniach inżyniera i miecz, którym z nonszalancją wymachuje 'drwal'. Kiedy Jordan mówi o tajemnicach, uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Gdy wspomina o legendzie zapisanej w książce, na wzmiankę o której Mauree reaguje tak żywo, znów napinam mięśnie i staję w gotowości, by rzucić się na pomoc dziewczynce. Dopiero zmiana w głosie i podejściu Wuja powoduje, że napięcie opada i jestem w stanie brać głębsze oddechy. Gdy 'skryba' popycha Mauree w moją stronę, klękam przy dziewczynce i obejmuję ją trzymając dłoń z tyłu jej głowy. Biorę ją na ręce i podnoszę się z kolan, kiedy Wujo podchodzi z wyciągniętą dłonią; kołyszę uspokajająco jej ciałem, niczym wprawna akuszerka nowo narodzonym niemowlęciem. Odrywam dłoń od głowy Ma i bez słowa podaję ją Gustavowi, po czym natychmiast zwracam się do Jordana:

- Chciałbym zobaczyć tę książkę, którą zabrałeś z komnaty Kaya. Chciałbym wiedzieć, więcej na temat dziewczynki, którą skrzywdziłeś i... - omiatam wzrokiem pozostałych towarzyszy, Martin, Gustav, Sawyer, Vincent - I na temat tajemnic każdego z Was, skoro ich część już poznałem i nie ukrywam, że napełniają mnie one niepokojem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:31, 06 Maj 2014    Temat postu:

Nastrój pojednania nie udziela mi się w najmniejszym stopniu. Po opadnięciu napięcia jestem zmęczony, siedzę oparty o ścianę wieży i z wzrokiem wbitym w podłogę mówię cicho, spokojnie a mój głos wyraża zrezygnowanie.

- Nie jesteśmy poszukiwaczami przygód. Jesteśmy zbiegami. Jesteśmy podejrzanymi. Jesteśmy mordercami. Łączy nas niewiele poza tym że chcemy przeżyć, odnaleźć święty spokój oraz to że mamy wspólne tajemnice. To jest podstawą tej 'drużyny'. Nie nadajemy się na poszukiwaczy przygód. Ledwo i to z wielkimi stratami pokonujemy dwóch orków.
Aby jednak przeżyć zgadzam się że musimy sobie w jakimś stopniu ufać. Chociaż by po to by móc spać spokojniej. Dziwi mnie tylko że przeraża was bardziej informacja o moim rzekomym skrzywdzeniu dziewczynki niż to że w Martinie siedzi demon.

uśmiecham się dosłownie kącikiem ust.

- Jak już mówiłem w tym co mówił Gotthardt jest ziarnko prawdy. Cierpiała przeze mnie, ale kobieta i to dorosła kobieta, choć dla mnie pozostanie zawsze małą, uśmiechniętą, radosną dziewczynką. Chodzi o moją siostrę Elisę.

na podłogę spada łza.

- Jako starszy brat powinienem się nią opiekować. Powinienem. Ale kiedy podjąłem naukę na akademii w Altdorfie zostawiłem rodzinny dom i długą się tam nie pojawiałem. Moja siostra wyszła za mąż za kupca korzennego Hugo Shaeffera. Na początku wszystko wyglądało że im się układa. Kiedy się dowiedziałem, że Elisa będzie miała dziecko

na podłogę spada łza.

- odwiedziłem szczęśliwych małżonków. Hugo nie wydawał się być złym małżonkiem, ale gdy przypadkiem zauważyłem jak pomiata swoimi ludźmi, jak jednego prawie zabił gołymi rękoma z powodu drobnego przewinienia zacząłem w to mocno powątpiewać. Z zebranych informacji wynikało że to nie był odosobniony przypadek. Dowiedziałem się również, że Hugo bił Elisę. Chciałem porozmawiać z Elisą o pracowniku i o niej, ale powiedziała, że Hugo jest dobrym człowiekiem, ale nie jest bez wad bo przecież nikt nie jest, ale ona i jej miłość do niego go zmieni i będzie wszystko dobrze, a poza tym to ostatnio jest już dużo lepiej.

na podłogę spada łza.

- Chciałem wracać do Altdordfu i nigdy nie wracać do domu. Zanim jednak to miało nastąpić musiałem się pożegnać z siostrą. Kiedy stanąłem u progu ich domu zobaczyłem, że drzwi są otwarte na oścież. Znalazłem Elisę pobitą i zakrwawioną. Gdy sprawdzałem czy Elisa oddycha szepnęła mi do ucha, że to wszystko jej wina, bo go zdenerwowała, bo chciała z nim porozmawiać o tym jak widziałem Hugo obijającego swojego pracownika.

na podłogę spada łza.

- Elisa przeżyła tą noc. Dziecko, które nosiła w brzuchu nie.

na podłogę spada łza.

- Znalazłem Hugo później zachlewającego się trzeci dzień w jakiejś podrzędnej knajpie. Znalazłem dobry punkt na dachu jednego z pobliskich domów. Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi Hugo wyszedł z knajpy. To był ostatni zachód słońca jaki zobaczył w życiu. Uciekłem z miasta. Od brata dostałem list, że Elisa popełniła samobójstwo. W ostatnich słowach mówiła, że to jej wina że Hugo nie żyje bo nie kochała go wystarczająco mocno.

z całej siły uderzam z całej siły pięścią w zranioną nogę, a z mojego gardła dobiega krzyk jakiego nigdy w życiu nie wydałem.

- TO NIE JEST NAWET UŁAMEK BÓLU JAKI PRZEŻYWAM CODZIENNIE KIEDY TYLKO POMYŚLĘ O SIOSTRZE!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:48, 06 Maj 2014    Temat postu:

Pozwalam Wujowi prowadzić rozmowę z medykiem. Przysłuchuję się z zaciekawieniem ale nie odzywam się. Uważnie przyglądam się medykowi ale to nagła zmiana w zachowaniu Wuja najbardziej mnie dziwi. Cały czas udawał, czy dopiero teraz "gra" przed Gotthardtem. Gdy medyk zaczyna opowiadać nasze historie zamyślam się. Jedne bardziej mnie szokują inne mniej. Podobnie jak Jordan wcale nie poczułem sielankowego nastroju po tych wszystkich zwierzeniach. Jego historia jeszcze bardziej dołuje...

- Czyli wszystko jest po staremu? - mówię cicho, trochę zmęczonym głosem - znowu jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi? Przecież sami widzicie że to - pokazuję gestem nas wszystkich - to nie działa. Zgadzam się z Jordanem... Nie jesteśmy poszukiwaczami przygód, my uciekamy... I zgadzam się że największym problemem jest ten który najmniej się teraz udzielał. Martin może być niebezpieczny i chyba on sam o tym wie - wpatruję się w zielarza i czekam na jego reakcję - Jeśli oczywiście to co mówił medyk to prawda - nie odrywam wzroku od Martina.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Wto 18:15, 06 Maj 2014    Temat postu:

Gdy Jordan zaczyna mówić uśmiecham się. Gdy przechodzi do 'sedna' uśmiech zamiera na mojej twarzy, marszczę brwi i otwieram oczy szeroko. Szepczę cicho:

- Shaeffer... znam to nazwisko...

Gdy Jordan kończy drepczę w miejscu. Nie bardzo wiem jak mam się zachować. Łzy? Emocje...
Klepię się po spodniach jakbym czegoś szukał.

- Dajcie mu coś żeby się wytarł - mówię zirytowany nie mogąc nic znaleźć - Szlag...

Nie jestem przyzwyczajony do takich emocji. Nie u mężczyzn. Czuję się niekomfortowo. Całe szczęście Vincent zaczął mówić. Słucham go uważnie.

- No Martin... - gdy kończy szybko dodaje kilka słów unikając wzroku Jordana - To jak będzie z Tobą? Gotthardt mówi prawdę? Nad mostem używałeś magii. Widzieliśmy to. Czas na odpowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:18, 06 Maj 2014    Temat postu:

na słowa Gotthardta wstaję i z grymasem nienawiści wychodzę z pomieszczenia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 29, 30, 31, 32  Następny
Strona 30 z 32

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin