Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Pią 15:13, 31 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
Książe spojrzał nieco zdziwiony na Martina. Brav zmarszczył brwi przyglądając się mu uważnie. Gdy Martin opuścił pomieszczenie Mortimer uśmiechnął się.
- Dziwny człowiek - wypił łyk wina i wybuchnął śmiechem kręcąc głową - Doprawdy ciekawą grupą jesteście. Na czym stanęliśmy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 15:48, 31 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
- Pytałeś książę o naszą przeprawę przez góry. Prawdę mówiąc nie udało bym nam się gdyby nie pomoc innych wędrownych. Spotkaliśmy ich jeszcze przed dotarciem do gór i okazało się że zmierzamy mniej więcej w podobnym kierunku. Na całe szczęście okazało się że znali w miarę bezpieczne przejście. Rozdzieliliśmy się trochę przed naszym spotkaniem z tą bandą zielonych. Gdyby nie oni pewnie byśmy nie dotarli tutaj...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Pią 20:48, 31 Sty 2014 Temat postu: |
|
|
- Ale przełęczą z Imperium prowadzi tylko jedna droga... - zmarszczył brwi - Ah. Pewnie odbili do Karak-Hirn. Czyli to musiały być krasnoludy. Ciekawe... - zamyślił się - Wejście do Karak-Hirn od południa jest oblężone przez zielonych. Krasnoludy muszą być wściekłe.
Do sali wszedł młody chłopak. Ukłonił się i poczekał aż książe skinieniem udzieli mu głosu.
- Panie, skryba twierdzi że w Eisbergu nie mieszka żaden Vimel.
- Dziękuje - Mortimer rozłożył ręce w geście porażki - Niestety. Szkoda. Ważne że wy będziecie ze swoim przyjacielem...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Sob 17:04, 01 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Rozmowa toczyła się dalej. Książe pytał o sytuację w Imperium, o 'humory' wśród mieszkańców, o realne zagrożenie.
- (...) czyli zagrożenie się nasila - pokiwał głową i podrapał się w głowę.
Do sali wrócił Martin. Był blady i był nieco spocony.
- O! Wrócił uczony - książe uśmiechnął się i podniósł kielich - Bardzo mnie trapi fakt że w swojej drużynie łowców przygód macie takiego jegomościa. W Eisbergu nie mamy wielu uczonych. Gdy skończycie tułaczkę zapraszam do nas - znów wzniósł kielich - mądra głowa zawsze się przyda w mieście. Haha. A jeśli już przy tym jesteśmy... - głos po śmiechu mu się uspokoił i spoważniał -Chcecie osiedlić się w moim mieście? Czy wędrujecie do innych księstw?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 18:21, 01 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Dzię... dziękuję za pochwały, książę, czuję się niezmiernie zaszczycony - uśmiecham się szczerze, choć z niewielkim trudem. - Mówisz że niewielu, książę, ale jest ktoś kogo mógłbym się poradzić? Mam kilka substancji i ziół, których działania nie potrafię sobie przypomnieć i chętnie poprosiłbym kogoś o pomoc... - mówię coraz spokojniej - Jeśli oczywiście to nie kłopot - dodaję.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 20:44, 02 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
- Gdy sytuacja się uspokoi, pogrzebiemy martwych i będzie na to czas poszukamy kogoś kto będzie mógł pomóc w tej kwestii (…).
Rozmowy trwały długo. Martin, Vincent, Sawyer i Wujo najedli się i ogrzali. Palce i stopy wciąż bolały od odmrożeń. Po jakimś czasie przyszedł służący poinformować o tym że Jordan odpoczywa i śpi. Książe Mortimer Sno pożegnał swoich gości. Brav wyszedł razem z nim.
Noc minęła spokojnie. Spali w wygodnych łóżkach, przykryci ciepłymi kocami i na puchowych poduszkach.
Rano gdy się obudzili Wuja nie było w pokoju. Gdy się ubierali wszedł cicho do pomieszczenia.
- O, już nie śpicie - Przywitał się i zaczął przebierać, z twarzy nie znikał mu uśmiech.
Niedługo po tym ktoś zapukał do drzwi. Do środka weszła młoda, ładna, pucołowata dziewczyna. Widząc Wuja zaczerwieniła się lekko i uśmiechnęła wstydliwie. Mężczyzna odpowiedział dyskretnym uśmiechem.
- Witajcie Panowie – dygnęła lekko – Pan Jordan się obudził. Możecie go zobaczyć. Gdy będziecie panowie gotowi poprowadzę do jego komnaty.
Jordan leżał na łóżku obok stołu na którym odbyła się operacja. Plamy zaschniętej krwi zdobiły blat i podłogę dookoła. Gdy inżynier zobaczył towarzyszy uśmiechnął się szczerze.
Na jego czole swoją małą dłoń trzymał ‘medyk’. To był olbrzymi mężczyzna. Jego twarz była poorana bliznami, niektóre były świeże, zakryte stupami. Inne tworzyły chaotyczne linie pomiędzy czarnymi przerzedzonymi włosami. Nos miał wyraźnie łamany kilka razy, a na czole wyróżniał się wielki znak – wypalona litera ‘M’. Wyglądał na zmęczonego i obolałego.
Mężczyzna zabrał rękę i zaczął szukać czegoś w małym kuferku stojącym na stole.
- Dziękuje – Jordan powiedział niemal szeptem w jego kierunku. Skrzywił się z bólu wypowiadając słowa.
W pomieszczeniu było jeszcze dwóch strażników obserwujących każdy ruch ‘olbrzyma’. Skinęli na powitanie gościom, jeden splunął w kąt pomieszczenia i z pogardą w oczach przyglądał się dalej ‘medykowi’.
- Jak dobrze was widzieć… – inżynier mówił po cichu – Prawie nic nie pamiętam… Widziałem… Mikela… - zamknął na moment oczy, potem spojrzał po wszystkich – A gdzie jest Otto?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Pon 15:01, 03 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 11:06, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
- Ciebie też dobrze widzieć... Niestety Otta nie udało nam się uratować. Została nas tylko piątka. - Spoglądam na medyka
- Dziękujemy za Twoją pomoc. Mogę się tylko domyślać ile wysiłku Cię kosztowało uratowanie go i jak trudne to było zadanie. Każdy inny medyk spisał by go już na straty ale Ty go uratowałeś. Dzięki. - Wyciągam do niego rękę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 11:18, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Podchodzę do Jordana, kładę dłoń na jego ręce (byle dalej od rany, tak żeby nie sprawiać mu bólu).
- Dobrze Cię widzieć przytomnego, druhu. Shallya czuwała nad tobą. Wcześniej nie było okazji... - uśmiecham się szczerze - Ale dziękuje ci za uratowanie życia. Tam na trakcie mogłoby być już po mnie gdyby nie ty. Dziękuje. Wiedz że możesz zawsze na mnie liczyć - z twarzy zniknął uśmiech - Otto niestety nie przeżył. Książe tego zamku pozwolił nam go tutaj pochować... Ale odszedł - spoglądam odruchowo na Sawyera - w spokoju...
- A ty - zwracam się do 'olbrzyma' - Z pomocą Shallya'i uratowałeś naszego przyjaciela. Jesteśmy Ci wdzięczni - patrze na jego rany - Być może nie masz tu zbyt wielu przyjaciół ale właśnie kilku zyskałeś. Dziękujemy.
Również chcę uścisnąć jego dłoń.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Pon 16:12, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Żołnierze patrzyli na gości podejrzliwie.
'Olbrzym' przyjrzał się drużynie. Zatrzymał wzrok na Martinie.
- ...zazdrosny - powiedział bardzo cicho, jak gdyby kończył zdanie, które pomyślał, po czym zaśmiał się krótko. Nie miał kilku przednich zębów.
Gdy Vincent wyciągnął rękę w jego kierunku, 'olbrzym' wytarł dłonie w szmatę, kulejąc obszedł stół i stanął przed nim. Powoli podniósł dłoń i patrząc mu w oczy zapytał:
- Vincent?
Jego głos był spokojny, nie zdradzał emocji. Tym bardziej zaskakujący był też śmiech, krótki jak komenda wydana koniom, który nastąpił zaraz po pytaniu. I znów twarz 'olbrzyma' wydawała się całkowicie nieruchoma. 'Medyk' ścisnął dłoń Vincenta po czym przedstawił się podając rękę Wujowi
- Gotthardt. Miłe, co mówisz.
Strażnicy spojrzeli na siebie z wyrazem odrazy w oczach. Jeden z nich usiadł na krześle krzyżując ręce na piersi. Drugi pokiwał głową i roztarł nogą ślinę po podłodze.
- Otto... - wyszeptał Jordan - To... jak... Straciliśmy dwóch... Gdybym nie był ranny... Gdybym miał więcej sił... Mógłbym pomóc... - zamilkł znów zamykając oczy - Ten człowiek mnie uratował. - spojrzał na Gotthardta i z trudem wyszeptał - Dziękuje... Ale... Jak się tu znaleźliśmy? Gdzie my jesteśmy?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 17:25, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
- Masz rację Jordan. Następnym razem proszę postaraj się nie umierać - uśmiecham się lekko - Możemy nie mieć pod ręką takiego fachowca jak pan Gotthardtt, cokolwiek by nie myśleli o nim miejscowi. Jesteśmy w mieście niedaleko miejsca tego ataku. Okazało się że jednym z zaatakowanych był księże mieszkający w tym mieście i to on zgodził się nas gościć do czasu aż nie dojdziemy do siebie. Więc teraz odpoczywaj i staraj się nie nadwyrężać, pan doktor na pewno jest takiego samego zdania.
Cały czas staram się nie zwracać uwagi na żołnierzy i ich niechęć do doktora.
(jak będziemy wychodzić chciałbym zamienić ze strażnikami dwa słowa)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elarco dnia Pon 20:32, 03 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 18:07, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Stoję w głębi sali oparty o ścianę i przyglądam się osobom w pomieszczeniu. Na wyłapany z tłumu wzrok Wuja odpowiadam skinieniem głowy. Po chwili podchodzę do Jordana i nachylam się nad nim.
-O nic się nie martw, najważniejsze jest teraz, abyś odzyskał w pełni siły. Z tego co widzę jesteś pod dobrą opieką (podnoszę wzrok na medyka i wpatruję się w niego przez chwilę) i szybko wrócisz do zdrowia. Na pewno nie zostawimy Cię tu samego Przyjacielu.
Odwracam się na pięcie, podchodzę do Vincenta i dyskretnie szepczę mu parę słów na ucho.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 20:13, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
Stoję z boku, obserwuję sytuację. Marszczę brwi, gdy olbrzym zatrzymuje wzrok na mnie. Zamyślam się. Obgryzam nieco paznokcia palca wskazującego lewej ręki
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Pon 21:41, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
- ...przez ciebie? - wyszeptał Gotthardt.
Stał blisko Vincenta i przyglądał mu się, gdy ten mówił. Spod strupów na twarzy 'olbrzyma' sterczały nierówno nici, część cięć musiał zszywać własnoręcznie, bez użycia lustra. Niektóre rany ropiały, inne były bliskie zagojeniu. Litera "M" wypalona na jego czole poruszała się wraz z brwiami, które uniósł, gdy Vincent dwukrotnie powiedział o nim "pan". A kiedy Sawyer zatrzymał na nim wzrok, 'olbrzym' zaśmiał się krótko i głośno, po czym odezwał się spokojnym i ciężkim głosem:
- Wyglądam jak gówno, co, Sawyer? Pewnie śmierdzę podobnie - i jeszcze raz zaśmiał się swoim śmiechem, surowym jak strzał z bata, a sekundę później jego twarz znów nie wyrażała żadnych emocji.
Jordan nie zwracał teraz uwagi na medyka. Popatrzył na Vincenta. Uśmiechnął się na zapewnienia Sawyera.
- Dziękuje przyjaciele - powiedział spokojnie.
Gdy Sawyer nachylił się do ucha Vincenta 'olbrzym' wyszeptał:
- ...wiem, że według ciebie jestem piękny - i znów zaśmiał się odsłaniając na krótką chwilę szczerbatą szczękę. Spostrzegł, że oczy zwrócone są w jego stronę. Ruszył w kierunku Martina i wyciągając rękę na powitanie powiedział:
- Martin, prawda? Podobno powinniśmy się poznać.
Żołnierze zrobili krok do przodu niespodziewając się takiego nagłego ruchu ze strony 'olbrzyma' i zatrzymali się klnąc pod nosem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Pon 22:43, 03 Lut 2014, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Maciek
Dołączył: 04 Sty 2014 Posty: 235 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 22:49, 03 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
'Olbrzym' mnie zaintrygował. Patrze na niego zdziwiony. Uśmiecham się przyjaźnie. Widząc reakcję żołnierzy robię kilka kroków do przody, staję między nimi a medykiem i mówię:
- Spokojne panowie. Umiemy się bronić, a przecież Gotthardt wyraźne nie ma złych zamiarów. Nie dajmy się ponieść emocjom - staram się brzmieć sympatycznie.
Odwracam się i patrzę z zaciekawieniem na reakcję towarzyszy.
(Gdy będziemy wychodzić z komnaty i będzie na to czas chciałbym udać się do księcia - mam do niego prośbę. Gotthardt uratował życie naszemu przyjacielowi myślę że zasłużył chociaż żeby obejrzał go inny medyk.)
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 8:55, 04 Lut 2014 Temat postu: |
|
|
- Jasne panowie nie ma powodu do niepokoju. - zwracam się do towarzyszy - Zostawmy może pana doktora z panem pacjentem. Niech sobie Jordan w spokoju odpoczywa.
Podchodzę spokojnie do wartowników bo chcę z nimi omówić kilka spraw.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Elarco dnia Wto 10:14, 04 Lut 2014, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|