Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 2. 'Gra'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 9:30, 25 Sie 2014    Temat postu:

Widząc Gerdę na podłodze nie zwalniam. Biegnę dalej przed siebie.

Jeśli dopadnę do porywaczy to staram się ich obezwładnić używając noża. Jeśli będę musiał zadaję cios. Jeśli sytuacja będzie trudna nie zawaham się ich zabić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 10:00, 25 Sie 2014    Temat postu:

Gotthardt dobiegł do Martina, postawił Alicję na ziemi rozglądając się dookoła. Gerda, wciąż związana sznurem wybiegła z domu i zatrzymała się przy nim. Oddychała głośno i głęboko. Opadła na kolana. Po jej policzkach spływały łzy. Lekki jęk przerodził się w śmiech. Patrzyła na medyka przekrwionymi oczami.

- Nawet w Herz... - powiedziała cicho wybuchając płaczem.

Medyk odwrócił się raptownie gdy usłyszał za sobą hałas. To Deckel Herzson. Podbiegł do dziewczyny, rzucił się na kolana i przytulił mocno. Zdjął z siebie ozdobny płaszcz i zarzucił go na nią. Z rękawa wyjął mały nóż i rozciął pęta. Znów przytulił siostrzenicę.

- Już dobrze księżniczko...

Dziewczyna łkała mu w ramię.

Z drugiej strony domu niski i dryblas biegli przed podwórze zbliżając się do niskiego ogrodzenia i furty prowadzącej na ulicę. Już mieli przez nią wybiec gdy tuż przed nimi 'wyrósł' niespodziewanie czarny wierzchowiec Verlorena. Koń widząc biegnących mężczyzn zarżał i stanął na tylnych nogach wymachując groźnie przednimi. Porywacze zatrzymali się raptownie. Niski poślizgnął się i runął na ziemię. Wujo biegnący przodem rzucił się na niego przystawiając mu nóż do gardła i przyciskając do ziemi. Zbir nie dawał za wygraną, odbił zręcznie łokciem rękę Wuja trzymającą nóż. Zaczęła się szamotanina. Verlorem zwinnym biegiem wyprzedził Sawyera i Jordana dobiegł do dryblasa i ciął szablą pod kolanami. Mężczyzna wrzasnął niczym ranny niedźwiedź i zaczął opadać na plecy gdy żołnierz wymierzył mu mocny cios główką rękojeści prosto w nos. Krew trysnęła spod maski, a olbrzym runął na ziemię jęcząc i zwijając się z bólu. Verloren zerwał mu maskę, chwycił szablę oburącz i przyłożył tępą stronę broni do jego gardła. Przycisnął mocno i krzyknął:

- Ilu jeszcze was jest?

Odpuścił szablę by przyduszony zbir mógł odpowiedzieć.

Wujo huknął wreszcie czołem w nasadę nosa porywacza i niski opadł rozluźniony na ziemię. Gustaw przetarł czoło na którym pojawiła się krew wroga.

Sawyer i Jordan stali tuż obok nie mając nic do roboty. Przyglądając się całej sytuacji. Dryblas uśmiechnął się odsłaniając pokrwawione zęby.

- Dużo...

Sawyer jęknął i osunął się na kolano. Jordan zaskoczony starał się chwycić go by ten nie upadł. Lewa ręka chwytająca za plecy trafiła na coś czego nie powinno tam być. Spod łopatki Sawyera wystawał bełt.
Na ganku za nimi stała stara kobieta z kuszą. Patrzyła na mężczyzn z nieskrywanym strachem. Obok jej nogi stała druga nabita kusza stojącą przy framudze. Jej ruchy były powolne i niezgrabne. Chudymi pomarszczonymi dłońmi sięgała po broń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 10:33, 25 Sie 2014    Temat postu:

Jestem skołowany. Odwracam wzrok na Sawyera. Zauważam staruszkę z kuszą.

- Szlag! - krzyczę.

Zaciskam dłoń na rękojeści noża i mocnym ruchem uderzam w skroń niskiego zbira tak by go ogłuszyć. Nie chce by uciekł gdy od niego odskoczę.

Podnoszę się na nogi i ruszam biegiem w kierunku kobiety. Oblodzony trawnik przed domem okazuje się jednak nie lada przeszkodą i przewracam się z hukiem na ziemię wypuszczając z dłoni nóż. Podnoszę głowę patrząc czy staruszka nie będzie chciała celować we mnie. Czołgam się szybko w kierunku noża.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 13:17, 25 Sie 2014    Temat postu:

Ból przeszywa moje ciało jak lodowaty podmuch wiatru. Przyklekam na kolano zaciskajac zeby. Lewa ręka jest w tej chwili bezużyteczna, z prawej staram się nie wypuścić miecza. Mimo ogromnego bólu czuję, że belt nie tkwi głęboko. Odwracam głowę w kierunku skąd nadlecial i widzę, że zaraz może nadleciec następny.
-Jordan - cedze przez zęby do kompana obok - zastrzel ją albo wyciągnij to gowno ze mnie to sam ją zalatwie. Mówiąc to przygotwuje rękę z mieczem do rzutu. Jeśli poczuje luz w miejscu gdzie tkwił belt, odwracam się z pół obrotu i rzucam w strone kobiety mieczem. Celuje w kusze po która sięga. Jeśli trafie ją to trudno. '


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 15:52, 25 Sie 2014    Temat postu:

- Wybacz ...
mówię do Sawyera i przestaję próbować go łapać, nie patrzę co się dalej z nim dzieje. Koncentruje się na trzymanej w ręce broni i kobiecie szykującej się do strzału. Uspokajam oddech, dają sobie czas wystarczająco dużo czasu aby wycelować dobrze, ale nie na tyle długo aby ręka poczuła zmęczenie. Celuję w korpus, strzał nie musi być śmiertelny, ważne aby był celny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 18:10, 25 Sie 2014    Temat postu:

Huk! Wystrzał był niezwykle głośny. Chmura dymu wypełniła przestrzeń między kobietą, a Jordanem. Koń Verlorena zarżał i zaczął przestępować nerwowo z nogi na nogę.

Gdy po chwili dym rozrzedził się zobaczyli że kobieta leży na podłodze domu trzymając się za pierś. Kusza leżała kilka metrów dalej.

- Mamo! Maaaa...! - dryblas zaczął krzyczeć rozwścieczony. Nagle zgromadził w sobie tyle sił że odepchnął od siebie Verlorena i nie mogąc wstać zaczął czołgać się w kierunku domu - Matko... matko... - z jego wielkich oczu zaczęły płynąć łzy, a w głosie słychać było olbrzymi ból. Spod rozciętych kolan płynęła po śniegu smuga krwi.

Verloren wstał i patrzył chwilę na 'kalekiego' dryblasa. Oparł ostrze miecza o lód. Nagle odwrócił się i podszedł do konia. Głaszcząc zwierzę po pysku zdjął sznur zarzucony na szyję i zaczął pętać nim rozpaczającego dryblasa. Lament musiał go zacząć irytować bo w pewnym momencie wstał i z całej siły kopnął zbira w głowę. Jego ciało zwiotczało. Verloren wrócił do pętania.

- Mogą kręcić się tu inni. Szybko. Wszyscy pojedziemy do stajni. Tam będziecie na tą chwilę bezpieczni...

Rozejrzał się i wszedł do domu tak by zobaczyć Gerdę po drugiej jego stronie. Stanął nad staruszką. Widząc jak ta krztusi się krwią i ledwo oddycha rzucił jej jedynie obojętne spojrzenie.

- Chodźcie! - krzyknął do Gotthardta i reszty.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 18:16, 25 Sie 2014    Temat postu:

Przerzucam pistolet do lewej ręki, drugą zaś wyciągam w kierunku Sawyera
- Teraz mogę Ci pomóc ... wesprzyj się na mniej... opatrzymy Cię później.
Niezależnie od decyzji Sawyera ruszam za Verlorenem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 18:41, 25 Sie 2014    Temat postu:

- Dzięki Brachu, piękny strzał - mówię podpierajac się na ramionach Jordana. Staram się iść w miarę szybko, na tyle ile pozwala mi rana. Razem z Jordanem idziemy za Verlorenem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 18:51, 25 Sie 2014    Temat postu:

Z żalem i trudem przyglądam się zrozpaczonemu zbirowi... Wstaję. Otrzepuję się i podchodzę do kobiety leżącej w domu. Klękam przy niej i schylam się do jej ucha. Szepcze kilka słów. Kładę jej dłoń na czole. Staram się nią 'zaopiekować'.

- Ona broniła syna... - mówię do siebie - Każdy by tak zrobił...

Biorę ją za rękę.

Oceniam jej stan. Jeśli da się ją jeszcze uratować to wołam Gotthardta. Jeśli nie to czekam przy niej aż umrze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 19:00, 25 Sie 2014    Temat postu:

W uliczce w której drogę zbirom zatarasował koń Verlorena pojawił się wóz gwardzistów. Gdy tylko się zatrzymał wylegli z niego wojskowi.

- Panie kapitanie! - pierwszy stanął na baczność przed Verlorenem.

- Zabierzcie wszystkich bandytów jednym wozem, drugim wszystkich naszych... Wszystkich wieziemy do 'stajni'.

Przez dom przebiegła Alicja, za nią szedł Gotthardt niosąc na rękach rannego, półprzytomnego Martina. Gerda i obejmujący ją Deckel szli powoli. Dziewczyna odwróciła wzrok widząc konającą staruszkę.
Na końcu szedł Anders.

- Porozmawiamy na miejscu. Musicie mi zaufać - Verloren spojrzał na mężczyzn.

Żołnierze zaczęli zbierać wszystkie upuszczone przez zbirów rzeczy. Kilku przeszukiwało dom staruszki. Wujo siedział przy niej do końca. Aż jej ranne serce przestało bić.

- Sir. Co z ciałami? - spytał jeden z żołnierzy.

Verloren rozejrzał się po okolicy.

- Spalić.

Żołnierz odmaszerował.

- Za pięć minut będzie wóz którym pojedziemy.

Żołnierze uwijali się jak w ukropie. Po kilku chwilach ranni i ogłuszeni bandyci leżeli już w wozie, którym wcześniej przyjechali żołnierze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Pon 19:01, 25 Sie 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:21, 25 Sie 2014    Temat postu:

- Gotthardt! Co z Martinem? - krzycze w strone Medyka - auu, cholera, Jordan pomóż mi wyciągnąć tą skurwialą strzale - zwracam się do Jordana - siedzi płytko ale mnie uwiera, albo chociaż ją złam.
Mimo obecności tylu żołnierzy nie czuje się tu bezpiecznie. Miecz cały czas trzymam w dłoni w pogotowiu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 19:35, 25 Sie 2014    Temat postu:

Siadam obok martwej staruszki i przyglądam się uważnie wszystkiemu co dzieje się dookoła. Mierzę wzrokiem Verlorena, żołnierzy.

Po chwili obserwacji podchodzę do Jordana i Sawyera. Czekam aż Gotthardt podejdzie bliżej.

- Coś tu mi nie gra - mówię cicho tak żeby tylko oni mnie słyszeli - To wszystko wygląda jak... przedstawienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 20:46, 25 Sie 2014    Temat postu:

Podchodzę od trójki towarzyszy. Przyglądam się ranie Sawyera, próbuję poskładać fakty - Wybaczcie że musieliście na mnie czekać. Widzę że mogłem się tutaj przydać, nawet jeśli miałbym być tylko dodatkowym celem... Co tu się wydarzyło? Próbowałem dowiedzieć się czegoś od tego opryszka który został w zaułku, niestety raczej nic nie wie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 23:00, 25 Sie 2014    Temat postu:

Gotthardt przyglądał się Sawyerowi, jego ruchom aż w końcu jednym sprawnym ruchem wyszarpnął bełt z pleców wojownika. Spojrzał na grot. Był cały we krwi ale promień był niemal czysty, co mogło oznaczać że pocisk nie wbił się zbyt głęboko.

Po kilku minutach wszyscy wsiedli do wojskowego wozu i ruszyli. Wóz jechał małymi ulicami w kierunku muru oddzielającego Bazar od Swobody. Nie jechał jednak w kierunku bramy. Kierował się na tylną część dzielnicy, gdzie mur między Pogonią, a Bazarem, i ten pomiędzy Bazarem, a Swobodą stały zaledwie kilkanaście metrów od siebie. Było to najwęższe miejsce w dzielnicy. Po jednej i drugiej stronie jedynej drogi stały drewniane budynki dobudowane do lic murów.

Zatrzymali się przed starą drewnianą stajnią wojskową. Budynek był okazały i dobrze strzeżony. Cały pomalowany był w biało czerwone romby, podobnie jak mury miejskie. Farba była stara i wielu miejscach odchodziła. Kiedyś to musiała być wspaniała powozownia wojskowa. Dziś budynek zapomniał już o latach świetności.

Dwóch żołnierzy w czerwonych futrach otworzyło wrota. Wóz wjechał do środka. Verloren wjechał za nim na swoim czarnym rumaku. Zeskoczył zgrabnie z grzbietu konia i pośpieszył by pomóc wyjść z wozu panience Gerdzie.

Pomieszczenie było długie ale wąskie. Wozy ustawione były, jeden za drugim. Stajenni szybko zaczęli rozpinać konie. Dookoła kręciło się kilkunastu żołnierzy.

Wszyscy wysiedli z wozu. Martin odzyskał przytomność. Był oszołomiony. Miał rozcięty łuk brwiowy i lekko poparzone okolice lewego oka. Opuchlizna wciąż narastała.

Verloren skierował wszystkich do pomieszczenia na końcu pomieszczenia. W środku był murowany komin i kilka prycz, na których usiedli. Obiecał że zaraz wróci. Zwrócił się również do Gotthardta wskazując mu kredens, w którym miał znaleźć medykamenty.
Medyk opatrzył rannych.

Deckel Herzson przyglądał się w milczeniu wszystkiemu co go otaczało. Szczególnym zainteresowaniem mierzył Jordana. Siedział obok siostrzenicy przytulając ją co chwila czule i szepcząc anegdoty do jej ucha. Po kilku minutach dziewczyna odzyskała nieco lepszy nastrój.

Alicja dokazywała. Grzebała pogrzebaczem w palenisku, skakała po pryczach, przeskakując z jednej na drugą, wpadając czasem na kogoś. Przymierzała hełmy leżące na jednej ze skrzyń. Śmiała się i żartowała.

- Śmieszku opowiedz jakąś śmieszną historię! - klaskała w ręce i zaczepiała inżyniera.

- Przykro mi że musieliście... szczególnie że panienka musiała przeżyć coś tak strasznego - Verloren wszedł do pomieszczenia i od razu zaczął mówić - Czy moglibyście panowie udać się ze mną? - ruchem ręki zaprosił mężczyzn z powrotem do wozowni - Pana, panie Herzson proszę żeby pan zaczekał... - zmieszał się - Chyba lepiej będzie jeśli zaopiekuje się pan panienką i dziewczynką - widząc spojrzenie Gotthardta, żołnierz zwrócił się do niego - Tutaj jest kilkudziesięciu żołnierzy. Będzie bezpieczna - i dodał nieco ciszej, tak by nikt poza nim tego nie słyszał - Chyba nie chce pan zabrać dziewczyny na spotkanie z porywaczami?

Ruszył przez wozownie na jej drugi koniec. Mężczyźni szli rozglądając się po pomieszczeniu.
Doszli wreszcie do okutych drzwi. Stał przy nich gwardzista z halabardą. Na widok kapitana, stuknął piętami i otworzył drzwi. Weszli do środka. Znaleźli się w małym murowanym pomieszczeniu z kilkoma okutymi drzwiami i kręconymi schodami w dół. Zeszli piętro niżej i szli długim kamiennym korytarzem. Nagle oficer zatrzymał się.

- Panowie. To miejsce nie jest dostępne dla wszystkich i bardzo proszę... zaklinam was byście nikomu o nim nie mówili.

Ruszyli dalej. Minęli kilka kolejnych wrót i korytarzy, by wreszcie dotrzeć do dużego pomieszczenia oświetlonego świecami i pochodniami. Na ścianach wisiały łańcuchy i różne wymyślne narzędzia tortur. Na środku na drewnianych stołach leżało pięciu mężczyzn. Był tam ten, któremu Gotthardt wyłamał ramię, leżał jęcząc i stękając, ten którego przydusił Sawyer, niski z pękniętą skórą na czole i dryblas z przeciętymi ścięgnami pod kolanami. Na ostatnim stole leżał mężczyzna z poparzoną twarzą, cały poturbowany i brudny. Wszyscy byli rozebrani do naga i przywiązani do stołów. Jako jedyny leżał nieruchomo.

- Moim przyjaciele mają do was na pewno kilka pytań - Verloren zaczął dreptać między stołami. Mówił głośno i nieprzyjemnie - Radzę wam mówić prawdę - ostatnie słowa wypowiedział przechodząc obok ostatniego z mężczyzn - Słucham? - nachylił się nad nim przysuwając ucho do jego ust - Doprawdy? - zaśmiał się.

Mężczyzna nie poruszał ustami. Najprawdopodobniej poparzenia po wybuchu spowodowanym przez Martina i stratowanie przez konia skutecznie pozbawiło go życia. Verloren jednak grał swoją rolę.

- Nic nie wiesz... i nic nam nie powiesz - Oficer wyprostował się - Dobrze. Twój wybór - Pstryknął palcami i z ciemności, z rogu pomieszczenia wyszedł niski, oszpecony wielkimi bruzdami i bliznami na całej twarzy, mężczyzna, w rzeźnickim fartuchu. Na znak podniósł duży tasak, i bez zwłoki uderzył z całej siły w szyję trupa. Głowa spadła na ziemię i poturlała się po kolejnymi stołami.
Martin zbladł i oparł się o ścianę pomieszczenia.
Dryblas spojrzał w kierunku trupa kątem oka. Zamknął oczy i leżał nieruchomo. Niski na dźwięk uderzenia tasakiem również zamknął oczy i napiął całe ciało. Pozostali dwaj zaczęli szarpać pęta, krzyczeć i panikować.

Twarz Verlorena była zupełnie inna niż przy poprzednim spotkaniu. Była zimna i wyniosła. Niczym przerysowana z rycin prezentujących Wysokie Elfy. Odszedł kilka kroków i przysiadł na beczce. Kat również wycofał się kilka kroków.

- Jeśli chcecie o coś spytać... - oficer zwrócił się do 'Bohaterów Horyzontu'.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elarco




Dołączył: 01 Sty 2006
Posty: 622
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 7:00, 26 Sie 2014    Temat postu:

Nie odkrywam wzroku od zdekapitowanych zwłok. Ale zamiast do więźniów zwracam się do naszego gospodarza. - wyglądają jak by byli już przesłuchiwani. Czy powiedzieli coś przed naszym przybyciem?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 19 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin