Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 2. 'Gra'
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 10:23, 02 Cze 2014    Temat postu:

Gdy hajduk jest w pomieszczeniu milczę, a następnie, po jego wyjściu, uważnie słucham, co do powiedzenia ma Wujo. Na wzmiankę o rozwiązaniu sprawy Mauree reaguję uśmiechem, ale kiedy Gustav kończy, wydaję się być zmartwiony.

- Jeżeli chodzi o jej drobną budowę... Moja matka pochodziła z gór, ale ojciec by Eisbergskim szlachcicem, poetą, który w ramach panującej w ówczesnym czasie, hm, mody, poślubił chłopkę z górskiej wioski. To nie powinno stanowić przeszkody, choć 'daleka krewna' zdecydowanie bardziej mi się podoba. To, co mnie martwi, to kwestia 'skazania' mnie. Uważam, że nie powinniśmy o tym wspominać. Nie martwię się o siebie, ale o naszą wiarygodność. Trzymajmy się wersji, że byłem lekarzem, który, rzeczywiście, miał popełnić błąd. W ten sposób unikniemy podejrzeń, że uciekaliśmy z miasta z powodu mojej kary. Na szczęście niewiele osób, poza Eisbergskimi strażnikami, nadwornym lekarzem i przybocznym strażnikiem Kaya wie o bliznach na mojej twarzy. Więc moja przemiana nie powinna tu nikogo obchodzić.

Nałożywszy sobie na talerz porcję soczystej polędwicy z nieukrywaną przyjemnością powoli przecinam ją ostrym nożem.

- Mimo wszystko uważam, że powinniśmy powiedzieć, że w nocy pomyliliśmy drogi. Jechaliśmy nie przygotowani, nie jesteście stąd, a ja niewiele jak dotąd podróżowałem konno, więc to całkowicie możliwe. Dzięki temu nie będziemy mnożyć niepotrzebnych szczegółów. Ograniczamy kłamstwa, a powinno nam na tym zależeć.

Kolejny kęs wędruje do moich ust. Czuję, jak wracają mi siły, gdy przeżuwam mięso szczęką pełną zębów.

- Jeśli chodzi o Gerdę, nie powinniśmy wspominać przy niej o powodach pożaru. Nie ma sensu jej tym martwić - przerywam na chwilę i dopiero teraz podejmuję temat mojego prawdziwego zmartwienia.

- Nie podoba mi się fakt, że hetman odwołał to spotkanie, a Jordan opuścił na noc dom. Nie ufam hajdukowi. Nie powinien wychodzić w takiej sytuacji, powinien zapewnić Gerdzie opiekę. Jeszcze jedna sprawa mnie martwi. Jestem pewien, że gdy w Eisbergu dowiedziano się o naszej nieobecności, wysłano kogoś za nami. Wysłano z pewnością do Herz. Ten ktoś musiał przybyć tu przed nami, ponieważ podróżowaliśmy dłuższą drogą. Tzn. że oni o nas tu wiedzą i, być może, mają wobec nas najgorsze podejrzenia. Dlatego nam samym powinno zależeć, by jak najprędzej skontaktować się z władzami i donieść o spisku, a tym samym oczernić tych, którzy nas oczerniają. Ukrywanie się, czy zwlekanie działa na naszą niekorzyść. Powinniśmy przedstawiać się jako ci, którzy odkrywszy spisek, przybyli uratować Herz. Co o tym myślicie?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Pon 10:30, 02 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 10:39, 02 Cze 2014    Temat postu:

Drzwi na szczycie schodów otworzyły się. Służąca zeszła ze schodów niosąc mały tobołek. Czuła się lekko skrępowana przy grupie obcych mężczyzn. Gdy szła po schodach, trudno było nie zauważyć kształtnych, obfitych piersi poruszających się pod haftowaną bluzką, z każdym krokiem. Dziewczyna podeszła do stołu i uśmiechnęła się podkreślając wydatne policzki.

- Kąpiel będzie gotowa najwcześniej za godzinę. Tylko proszę uważać na gorące kamienie na dnie balii. Łatwo się poparzyć. Obok leżą szerokie drewniane deski. Najlepiej włożyć je do wody i usiąść na nich - podarowała uśmiech wszystkim siedzącym przy stole - Panowie czegoś jeszcze potrzebują? Coś może podać? Wino... - spojrzała do dzbana - Jeszcze jest... - po wypowiedzeniu tych słów, zawstydziła się i szybko zreflektowała - Przepraszam - ukłoniła się - Oczywiście jest jeszcze wino, mogę przynieść więcej. Nie chciałam rozliczać... Mam już przynieść? Mogę podać również podgrzane? - zalała się rumieńcem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 11:18, 02 Cze 2014    Temat postu:

Odkąd służąca pojawia się na schodach wlepiam w nią wzrok i przyglądam się jej 'uważnie'. Na mojej twarzy pojawia się mimowolnie uśmiech.
Szepczę do Gotthardta nie patrząc na niego:

- Myślę że powinniśmy odpocząć. Byłeś już u hetmana. Nie możemy naciskać. Spójrz na nas... - urywam gdy dziewczyna podchodzi do stołu.

Gdy mówi, uśmiecham się jeszcze szerzej patrząc jej w oczy. Oczy!

- Spokojnie panienko! Nikt z nas nie czuje się urażony - uśmiech powoli znika na rzecz zatroskanej miny - Czy wiesz coś o siostrze Jordana, hajduka? Podobno choruje, to coś poważnego? I może słyszałaś czy coś ciekawego wydarzyło się ostatnio w mieście? Nowe plotki, interesujące historie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 11:37, 02 Cze 2014    Temat postu:

Dziewczyna zapatrzyła się przez moment na Wuja po czym zaczęła mówić szybko, przyjemnym dziewczęcym głosem:

- Tak, to już staruszka. Biedny Jordan chodzi do niej niemal codziennie. Biedna, dobra kobieta. Kiedyś pracowała w tym domu ale od lata leży prawie cały czas w łóżku. Synowie Jordana zginęli w bitwach, a ona nie miała swoich dzieci. I teraz się nią opiekuje. Ona była dla nas wszystkich bardzo dobra. Tom mówił o niej 'babcia'. Tom to stajenny. Ten chłopak, który poszedł po pana Deckela. Mieszka na strychu w stajni. Ona go przygarnęła. Czasem pomaga u niej Jordanowi - uśmiechnęła się z dumą że mogła porozmawiać tak długo z gośćmi domu - A plotki... Nic nowego. Wciąż można tylko słyszeć o walkach z zielonymi. Nic poza tym. W zimę niewiele się tu dzieje. W lecie jest wesoło. Do miasta przybywają kupcy i opowiadają wspaniałe historie - ostatnie słowa wypowiedziała z ekscytacją - A! Ludzie mówili o ogniu w Eisbergu, podobno widać było dym nad lasem z traktu. To chyba wszystko... - urwała - Przepraszam ale muszę to dać Jordanowi - Dygnęła i popędziła do kuchni.

Przez chwilę słychać było jeszcze jej głos: - ... prześcieradła, wszystkie są czyste... ...przełożyłam je suszoną lawendą... ... wszystkim się zajmę...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 14:49, 02 Cze 2014    Temat postu:

- Co za dziewczyna - mówię pod nosem i wracam do jedzenia.

Patrzę po towarzyszach, czy któryś skomentuje naszą rozmowę. Gdy nikt nie zbiera się do komentarza przeżuwam pośpiesznie gulasz i mówię:

- Tak jak mówiłem. Byłeś u hetmana - zwracam się do Gotthardta - Zakomunikowałeś. Jeśli odwołał dzisiejsze spotkanie to chyba nie możemy tak po prostu go nachodzić... Prawda? - patrzę pytająco po towarzyszach - Poza tym gdyby tak po prostu nas zignorował to by nie przyszedł. Przysłał chłopaka i mamy wolny wieczór - puszczam oko do Jordana - Jutro pójdziemy tam porozmawiać. Poza tym jeśli ktoś przybył już z Eisberga, w takim celu jak wspominałeś, to i tak już rozmawiał z władzami... Miał kilka dni przewagi - biorę łyk wina - Ale myślę że w tym pogorzelisku najpierw szukali ciała Gerdy i nas wszystkich. Tam była zawierucha. Może nawet myślą że my wszyscy zginęliśmy... - uśmiecham się szeroko - Ba! Może nawet myślą że Rom uciekł z córką! Może nawet myślą że Kay uciekł z ukochaną! Przecież oni obaj muszą być zwęgleni na wiór!

Ostatni pomysł otworzył zupełnie nowe pudełko w mojej głowie. Nie myślałem o tym w ten sposób. Widać entuzjazm na mojej twarzy.

- Rozumiecie... tylko my wiemy że oni obaj nie żyją... Nikt inny tego nie wie. Wiedzą tylko że były dwa ciała w tej komnacie... Jeśli w ogóle ugasili ją w porę. W innym wypadku posadzka mogła się zawalić i trudno będzie im znaleźć odpowiednie szczątki... Nie mówiąc o identyfikacji... - po chwili zamyślenia dodaje pod nosem - Ciekawe czy mieli na sobie coś niepalnego co by wytrzymało i dało ich zidentyfikować...

Wstaję od stołu. Podchodzę do swoich ubrań suszących się przy kominku. Składam futro w kostkę i kładę się na podłodze przy palenisku, opierając na nim głowę.

- Przepraszam ale marzę żeby się położyć. Chciałbym mieć trochę sił wieczorem - puszczam oko do towarzyszy i zamykam oczy słuchając ich dalszej rozmowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Pon 15:35, 02 Cze 2014    Temat postu:

Kiedy Wujo zaczyna mówić na temat identyfikacji zwłok, powoli podnoszę się od stołu, zdejmuję futrzany płaszcz, kładę go na blacie i słucham dalej w milczeniu.

- Rozumiem, że nasza wersja została już ustalona - odzywam się, gdy Wujo kładzie się na podłodze.

Po czym zabierając płaszcz idę do łaźni, licząc, że kąpiel jest już gotowa. Zatrzymuję się przy drzwiach.

- A Martin? Nic nam już nie powie, jest pijany? Trudno - rzucam nie czekając na odpowiedź - Może jutro rano wrócimy do tej rozmowy.

Wychodzę z pomieszczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 15:52, 02 Cze 2014    Temat postu:

Trochę się rozbudziłem. Czekam aż Gotthardt skończy się kąpać i udaje się do łaźni. Po takim czasie w podróży i po jej trudach lepiej nie pokazywać się w mieście bez kąpieli. Jeszcze łyczek wina.. -Dziękuję za wspólny posiłek Panowie i owocne dyskusje. Spijcie dobrze i do jutra - żegnam się z kompanami i wychodzę z pomieszczenia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Pon 16:06, 02 Cze 2014    Temat postu:

Mężczyźni najedli się, wykąpali i przygotowali się do snu. Służąca zabierała ich wierzchnie okrycia i wynosiła do pomieszczenie pod schodami by je tam wyczyścić.

Po domu roznosił się przyjemny zapach jedzenia i kojące ciepło z kominka.

Po jakimś czasie przyszedł Deckel Herzson po Jordana, który niepewnie zgodził się na towarzyszenie mu w drodze do 'Jaskini'. Nieprzytomny Martin leżał na szezlongu w dużej sali. Gdy wszyscy byli już wykąpani i szykowali się do spania, Wujo zaniósł chudego zielarza do pokoju na górę...

Czuli zmęczenie. Teraz gdy możliwy był odpoczynek poczuli się beztrosko ale i każdy najdrobniejszy siniak czy obtarcie doskwierały dużo bardziej niż wcześniej.

Gdzieś w oddali słychać było hukanie sowy...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Wto 16:08, 03 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
NOWY_humanoid




Dołączył: 24 Gru 2013
Posty: 1115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy

PostWysłany: Wto 16:27, 03 Cze 2014    Temat postu:

[Najpierw przeczytajcie PW - jeśli jakieś macie]


Dzwon na zamku bił osiem razy obwieszczając całemu miastu godzinę.

Martin przebudzał się leżąc w ubraniu przy kominku w głównej sali. W pomieszczeniu unosił się smród przetrawionego alkoholu i potu. Na szczycie schodów pojawili się jego towarzysze. Pierwszy szedł Gotthardt przeciągając się i ziewając. Za nim szedł Jordan. Miał brudną twarz, w zmarszczkach pozostały ciemne ślady skrzepu krwi. Nos miał opuchnięty, a na koszuli widać było duże plamy brunatnej, wyschniętej posoki. Oczy miał podkrążone, szedł szybkim krokiem wyprzedzając na schodach medyka. Za nimi przyglądając mu się uważnie szedł Sawyer.

Zeszli ze schodów zerkając na gramolącego się na podłodze Martina. Mężczyźni podeszli do stołu, na którym wciąż leżały resztki po wczorajszym posiłku. Jordan pośpiesznie chwycił dzban z wodą i zaczął pić łapczywie bezpośrednio z niego. Sawyer włożył kawałek polędwicy do ust i przeżuwał powoli. Gotthardt z dystansu przyglądał się zielarzowi, czy wszystko z nim w porządku. Ten wstał zataczając się lekko i stanął obok Jordana w oczekiwaniu na wodę. Gdy Jordan odwrócił się by podać mu naczynie, zaskoczony Martin spojrzał na niego pytająco.

W tym momencie otworzyły się zewnętrzne drzwi i do środka wszedł Wujo i drugi, nieznany nikomu mężczyzna.
Wujo był jeszcze pijany, lekko się kiwał ale był uśmiechnięty i podekscytowany. Towarzyszący mu mężczyzna był mniej więcej w jego wieku. Miał chudą, kościstą twarz i zadbane siwe wąsy i brodę. Nosił porządny kożuch, wysokie buty i futrzaną czapę. Wszystkie ubrania były wysokiej jakości ale jednocześnie były skromne i nie rzucające się w oczy. Widać było po nim że też nieco już wypił ale trzymał się lepiej niż Wujo… Gdy obaj mężczyźni stali obok siebie, można było dostrzec między nimi podobieństwo, choć nieznajomy miał twarz zdecydowanie budzącą więcej zaufania niż pokryta bliznami twarz Wuja.

Gustav oznajmił że spotkał tego mężczyznę w zajeździe i że:

- To jest brat Otto Vimela! Wedekind Yanick Vimel! To znaczy teraz Andres Scolari. – Wujo puścił oko do mężczyzny.

Rzeczywiście, teraz gdy ich uprzedził, podobieństwo było zauważalne. Podobny grymas twarzy, te same oczy i kości policzkowe. Wcześniej w ich głowach pojawiła się myśl że jest podobny do Wuja za sprawą brody i wąsów, teraz zdali sobie sprawę że ich rozum zmylił ich samych odszukując podobieństwo do kogoś kogo znali. Był podobny ale do dawnego towarzysza. Wszyscy poza Gotthardtem spędzili z Ottem dużo czasu, był dla nich trochę jak ojciec, opiekun, darzyli go głębokim szacunkiem, napatrzyli się na jego doświadczoną, majestatyczną twarz, a teraz odnaleźli ją w ułamku sekundy w twarzy kogoś innego.

Wujo zaczął opowiadać o tym jakie miał szczęście że trafił na tego człowieka. Że on zna miasto i nie tylko to miasto!
Brat Otta przywitał się z mężczyznami podkreślając że to zaszczyt poznać wszystkich, którzy towarzyszyli jego bratu i byli przy jego śmierci. Wyglądał na sympatycznego człowieka, nawet mówił z podobną manierą jak Otto. Wymienili uprzejmości, ktoś opowiedział ile zawdzięczają Otto Vimelowi, jakim był wspaniałym towarzyszem i jak bardzo pomagał im w podróży. Przez moment zapanowała smutna atmosfera wspomnień o dobrym druhu. Andres na koniec opowiedział zabawną anegdotę z ich wspólnego dzieciństwa i o tym jak jego brata zawsze ciągnęło do bitki i podróży.
Przerywając kolejne milczenie, stwierdził:

- …Otto na pewno był, na swój sposób, szczęśliwy umierając w walce… i to jeszcze w obronie księcia Mortimera. To musiał być dla niego zaszczyt. Jestem tego pewien – powiedział.

Gdy tak rozmawiali drzwi pod schodami otworzyły się i wyszła z nich służąca. Była ubrana w skromną tunikę, a włosy miała upięte w warkocz. Wymieniła spojrzenie z Wujem, uśmiechnęła się i zaczerwieniła.

- Witajcie panowie – dygnęła, jej oczy były zaspane ale ruchy miała dziarskie i pewne – Zaraz podam śniadanie.

Szybkim krokiem podeszła do stołu, zaczęła zbierać półmiski. Ułożyła je jeden na drugim i ruszyła w kierunku kuchni. Wujo odprowadził ją wzrokiem. Gdy weszła do pomieszczenia na moment zapanowała cisza…

- AAAAAiiiii !!! – wrzasnęła ze środka kuchni i wybiegła z niej jak poparzona – Bogowie!

Wybiegając z kuchni zostawiła drzwi otwarte, przewróciła się na posadzkę i wciąż piszcząc zasłoniła oczy. Po chwili wpadła w spazmatyczny szloch. Mężczyźni pociągnięci nagłym impulsem wbiegli do kuchni…

Na podłodze przed nimi była wielka kałuża, zastygłej już, krwi. Kilka łupin rozbitych, glinianych naczyń leżało dookoła. Po całym pomieszczeniu rozrzucone były główki czosnku, których warkocz musiał runąć i rozpaść się podczas walki. Bo to ewidentnie była scena po walce… Na blacie stołu stojącego przy wejściu siedział Vincent. Nogi zwisały mu ze stołu, plecy miał oparte o ścianę, a głowa opadała mu na klatkę piersiową. Na szyi miał delikatną ranę po nożu, ale nie była to rana śmiertelna. Cała krew zalewająca kuchnię wypłynęła z otworu z boku szyi, przy samym obojczyku i drugiego na brzuchu. Na jego lewej skroni malował się siny krwiak po uderzeniu czymś ciężkim, miał też siniaki na szyi jakby ktoś próbował go dusić. Ręce leżały ułożone niedbale wzdłuż ciała. Był blady… Był martwy…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:06, 03 Cze 2014    Temat postu:

Czuję się trochę nie wyspany ale mimo wszystko wypoczęty. Zastanawiam się nad stanem Jordana w jakim go zastałem leniwie pogryzając resztki wczorajszej wieczerzy. Kiedy wpada rozwrzeszczana służka wychylam się znad stołu i zerkam w stronę kuchni. Kiedy tylko dostrzegam powagę sytuacji, w ułamku sekundy zrywam się do kuchni wypluwając na podłogę na wpół przeżute jedzenie i wywracając ławę.
-Co do kurw.. - klnę pod nosem i podbiegam do Vincenta. Sprawdzam jego puls, mając jeszcze resztkę nadziei, że żyje. Niestety. - Co tu się stało, ktoś coś widział, słyszał - krzyczę w stronę reszty i rozglądam się na około pomieszczenia szukając przydatnych wskazówek i śladów. Wtedy przypominam sobie o Jordanie, w jakim stanie zastałem go rano. - Wiesz coś o tym ? - wołam w jego kierunku nie przestając się rozglądać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Wto 22:07, 03 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Captain Claw




Dołączył: 07 Sty 2014
Posty: 388
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:50, 03 Cze 2014    Temat postu:

Jak ja wyglądam? Oglądam się, aau, głowa boli mnie jeszcze bardziej niż zazwyczaj.

-Prze... przepraszam chłopaki o czym mówiliście wczoraj? - mówię odważnie, choć da się wyczuć w moim głosie zakłopotanie.

- Przepraszam, chyba powinienem uważać z tym winem... -

Co to? Woda? Piję wodę...


TEGO MI BYŁO TRZEBA, co jest?

- Panienko... - mówię cicho zniesmaczony w reakcji na wrzask. Drzwi są otwarte...

Upuszczam gliniane naczynie czując jak mój poranny kac zostaje wywrócony do góry nogami. Wyrzucam głowę przed siebie w odruchu wymiotnym, powstrzymanym, zaczynam biec niezdarnie no ubikacji. Spostrzegawcza osoba dostrzeże, że mój prawy policzek błyszczy się od łez.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Sawyer




Dołączył: 22 Sty 2014
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:46, 03 Cze 2014    Temat postu:

Przyglądam się dokładnie ciału Vincenta, oglądam jego rany, sprawdzam w jaki sposób i jakim narzędziem zostały zadane. Patrzę na jego dłonie, sprawdzam paznokcie, szukam śladów walki i obrony na jego truchle. Spoglądam jeszcze raz dokładnie na Jordana. Odruchowo łapię się za miejsce gdzie powinienem trzymać miecz.
-Kurwa, KURWA, ani chwili spokoju, to już w Norsce był mniejszy pierdolnik - mówię, po czym podbiegam do inżyniera i łapię go za fraki - wiesz coś o tym, WIESZ - szarpię go za zakrwawioną koszulę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 9:39, 04 Cze 2014    Temat postu:

Ledwie zdążyłem nałożyć sobie porcję polędwicy na talerz, gdy służąca wybiega z kuchni. Jestem zaskoczony widokiem Vincenta, ale ruszam za Sawyerem całkowicie opanowany i podczas gdy moi towarzysze oczekują odpowiedzi od Jordana, dokładnie przyglądam się zwłokom i miejscu zbrodni. W zamyśleniu chodzę wokół nich, starając się niczego nie poruszyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 10:54, 04 Cze 2014    Temat postu:

- Cudownie ...

rzucam od niechcenia widząc ciało Vincenta, dosłownie na chwilę przed tym jak Sawyer rzuca się na mnie z łapami. Mówię jednak spokojnie starając się nie podnosić głosu.

- Wiem jak to wygląda, a nie wygląda to najlepiej. Nie mam nic wspólnego ze śmiercią Vincenta. Jestem cały we krwi, ale to jest zupełnie inna historia. W skrócie, przez całą noc byłem wczoraj z Deckelem w 'Jaskini' i doczłapałem się z powrotem ledwo powłócząc nogami, ze zmęczenia i ilości wypitego alkoholu. Poza tym nie sądzicie że miałbym tyle siły i zdolności by w walce jeden na jednego pobić doświadczonego ochroniarza.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Maciek




Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 235
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 17:58, 04 Cze 2014    Temat postu:

Nie reaguje na Sawyera ani na Jordana. Nie reaguje na nikogo. Stoję nieruchomo przyglądając się Vincentowi. Czuje jak alkohol przestaje mieć na mnie jakikolwiek wpływ. Trzeźwieje momentalnie. Czuje jak w piersi serce próbuje wyrwać się z klatki, jak krew pulsuje w żyłach. Twarz mam bladą. Po chwili otępienia rozglądam się po towarzyszach. Patrze na ich reakcję.

- Sawyer... Puść go... - mówię spokojnym, zrezygnowanym tonem.

Podchodzę do balii z wodą, w której wczoraj się kąpaliśmy. Uważam żeby nie stanąć w krwi. Wkładam obie dłonie do wody i pochylając się moczę twarz. Wszystkie ruchy wykonuje powoli i z wyraźnym zmęczeniem.
Odwracam się w kierunku ciała... Zaciskam zęby...

- Gotthardt co widzisz? - zwracam się do medyka nie spuszczając wzroku z Vincenta - On był najmłodszy... - dodaje cicho - Był dobrym chłopakiem...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora  
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Granica) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 6, 7, 8 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 7 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin