 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 15:40, 03 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
- W pomieszczeniu w którym nas przetrzymywali. A może to nie było to, sam juz nie wiem, przepraszam boli mnie głowa, trochę już dziś wypiłem - chwieje się w miejscu łapiąc się za głowę, a po chwili siadam na skrzyni.
- Odpoczne tu chwile od zgiełku zabawy, Pan idzie Katze - wzdycha ciezko
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 19:14, 03 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Katze zmarszczył brwi i spojrzał badawczo na Sawyera.
- Gdzie jest dom, w którym was przetrzymywali?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 2:27, 04 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
- A skąd mam to wiedzieć - mowie do Kota wyraźnie poirytowany.
- Przez większość czasu miałem worek na głowie, zdjeli mi go tylko 2 - 3 razy i to zawsze w środku. Poza tym porządnie dostałem w łeb i pamiętam tylko urywki. Myślę, że i tak zapamiętałem najważniejsze i sporo wam pomoglismy - tez marszcze brwi i patrze badawczo na Kota
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Śro 8:20, 04 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
- Rozumiem ze to było gdzieś na północy...? Tam gdzie przetrzymuja waszego towarzysza... Nie pamiętam nazwiska... Pan Gustav, prawda? - odpowiedział spokojnym ojcowski tonem.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 12:32, 05 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
- Tak, Gustav - potakuje głową i zamyslam się
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Czw 17:37, 05 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Katze Cheshire spojrzał na Sawyera, potem na Jordana...
- Panowie... - odpowiedział i skinął na pożegnanie. Odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia pozostawiając drzwi otwarte...
Na zewnątrz trwał bal...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Śro 20:46, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Bębniarz uderzył mocno w duży kocioł niesiony na skórzanym pasku na szyi. Wszystkie inne instrumenty dostosowały się do mocnego, regularnego rytmu. Muzyka stała się ciężka i niektórych z gości przyprawiała o dreszcz.
Tancerze na środku sali odgrywali w tańcu scenę bitwy. Ich wcześniejsze delikatne i powłóczyste ruchy zamieniły się w z pozoru chaotyczne ciosy wymierzane z taneczną gracją.
Ten fragment przedstawienia trwał zaledwie chwilę ale zrobił na tyle duże wrażenie na gościach że został nagrodzony gromkimi brawami, a kilku mężczyzn aż poderwało się z miejsc.
Artyści ukłonili się i wybiegli z Wielkiej Sali lekkimi, bezdźwięcznymi susami. W drzwiach do sieni minęli się z grupą kobiet ubranych w strojne suknie. Muzyka zmieniła się na klasyczną, a kobiety dygnęły i zaczęły ‘płynąć’ w tańcu.
Ktoś zagwizdał, ktoś wniósł pijacki toast. Ktoś inny uśmiechał się szelmowsko zerkając na krągłości tancerek.
Kilko gości, dobranych w pary zaczęło tańczyć w północnej części sali.
Jordan usiadł obok Szerela i zaczął z nim rozmawiać po cichu jednak Alicja szybko im przerwała przysiadając się obok inżyniera.
Alfons Mandant wysłuchał słów pochylonego nad nim Katze Cheshire’a po czym wstał. Odpowiedział coś krótko i ruszył w kierunku Wielkich Schodów i na górę. Po drodze minął Gotthardta, który podszedł do elfickich konsulów i zaczął z nimi rozmowę. Młodszy Hetman (Katze Cheshire) odprowadził wzrokiem przełożonego i stał chwilę obok tronu królowej. Wyglądał na zdenerwowanego. Odczekawszy chwilę ruszył śladem Mandanta, w kierunku Wielkich Schodów.
Królowa wydawała się znudzona jednak jej uwadze nie umknęła rozmowa hetmanów. Obserwowała Cheshire’a wkładając do ust coraz to nowe przekąski.
Żywica po krótkiej wymianie zdań z Martinem, wstała i oboje ruszyli w kierunku tańczących. Zielarz starał się wprowadzić ją do tańca, jednak robił to dość nieudolnie.
Deckel Herzson przyglądał się rozmowie Hetmanów i zdenerwował się na Gerdę gdy ta próbowała komentować mu na ucho występy. Zrugał ją i znów skupił się na oficerach, a potem także na 'Bohaterach Horyzontu' śledząc ich, charakterystycznym dla siebie, obłędnym spojrzeniem.
Andres krążył pomiędzy gośćmi rozmawiając ze ‘znajomymi’ i wciąż obserwując wszystko dookoła. Sawyer spacerował obserwując zwyczaje tutejszych gości i odpowiadając na pozdrowienia.
Victor Hautain, konsul ze Szmaragdowego Grodu, wdał się w emocjonalną rozmowę z Masrekiem Cekicem, konsulem z Riese. ‘Młot’ był wyraźnie wzburzony i z trudem opanowywał się by nie huknąć pięścią w stół.
Weise, konsul z Karak – Hirn, w pewnym momencie wypatrzył Sawyera przechodzącego niedaleko, rąbnął w ramię swojego towarzysza Grobiana i wskazał ‘normena’ palcem. Zerwał się z miejsca i dopadł do Sawyera chwytając go za ramiona.
Jesca Hoop stała tuż obok swojego miejsca rozmawiając ze z pewnym mężczyzną.
[Fragment dla Martina i Sawyera:
Jesca Hoop rozmawiała… czy to możliwe? Mężczyzna z którym rozmawiała to lekarz, stary lekarz z Eisberga, Jekyll… ten który wzywał po Gotthardta by zoperował Jordana gdy ten był ranny po walce nad Horyzontem]
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 10:57, 24 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Martin próbował tańczyć z Żywicą, ale ta po chwili potknęła się i wpadła na niego. Zielarz chwycił ją w ręce by się nie przewróciła. Skrzywił się przy tym odsuwając po chwili kikut lewego przedramienia od jej ciała.
Sawyer kontynuował wesołą rozmowę z Wiese, ściskając go na powitanie. Krasnolud był bardzo żywiołowy i wyglądał na niezwykle uradowanego tym spotkaniem.
Jesca skończyła rozmowę i ruszył w kierunku drzwi na północnej ścianie Wielkiej Sali, minęła je i zniknęła w korytarzu.
Szerelowi chyba nie przypadła do gustu Alicja bo odwrócił się do swojego krasnoludzkiego przyjaciela pozostawiając Jordana 'sam na sam' z dziewczynką.
Gotthardt rozmawiał wciąż z elfką, pokazując jej jakiś kawałek papieru.
Muzyka wciąż grała, a tancerze i tancerki zabawiali gości.
Katze Cheshire wszedł po Wielkich Schodach w ślad za Alfonsem Mandantem i ruszył galerią ku drzwiach na zachodniej ścianie. Andres ruszył za nim po schodach i po kilku chwilach podobnie jak oficer zniknął za drzwiami na piętrze.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Czw 23:20, 26 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Gotthardt skończył rozmowę z elfami i ruszył przez salę w kierunku drzwi w północnej ścianie Wielkiej Sali. Po chwili zniknął za drzwiami. W tym czasie Martin skończył taniec z Żywicą.
Sawyer wymienił jeszcze kilka zdań z krasnoludzkim konsulem i przeszli do Sali Myśliwskiej zamykając za sobą drzwi.
Żywica wróciła na swoje miejsce, a zielarz ruszył w kierunku południowej ściany.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Czw 23:24, 26 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 12:36, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
(...)
Stalowe drzwi uchyliły się lekko.
Martin podniósł nóż i zamarł. Sawyer, nie czekając, nacisnął błyskawicznie dmuchawę wypełnioną mąką. Chmura białego 'dymu' wystrzeliła w kierunku drzwi.
Mężczyzna wyglądający przez nie, zachwiał się oślepiony, potknął i runął na ziemię. Drzwi otworzyły się szerzej. Sawyer ruszył w jego kierunku odrzucając 'prowizoryczną broń'. Już chciał się rzucić na 'wroga' gdy spostrzegł że to... Gotthardt.
Oślepiony medyk machnął nad sobą nożem trzymanym w prawym ręku.
Biała chmura zaczęła powoli opadać i osadzać się na ubraniach Sawyera i Martina. Najwięcej mąki miał na sobie Gotthardt wciąż wijący się po ziemi i machający nożem. Lewą dłonią starał się pozbyć mąki z oczu. Gdy wreszcie udało mu się na tyle by zobaczyć 'napastników' opuścił broń.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 13:00, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Wydobywam z siebie przekleństwo, które bardziej przypomina warknięcie, niż konkretne słowo. Staram się pozbyć z twarzy mąki, która wymieszana z potem oblepia moją skórę i włosy grudkami ciasta. Przejrzawszy na oczy rozglądam się po pomieszczeniu, czy poza Martinem i Sawyerem znajduję się w nim ktoś jeszcze i czy krata wciąż tkwi na swoim miejscu. Podnoszę się niepewnie, chwiejąc na zmęczonych nogach, chowam nóż z powrotem do rękawa. Dopiero teraz przyglądam się stojącym przede mną towarzyszom. Wskazuję na drzwi, staram się mówić precyzyjnie, ale język mi się plącze, ciało ogarniają drgawki, pot i mróz panujący w młynie robi swoje, nie widzieliście mnie jeszcze w tak złym stanie.
- Tam w dole, za drzwiami, których nie potrafię sforsować, znajduje się ktoś... Ktoś więziony przez królową. Może to któryś z dowódców półorków albo... król. Podsłuchałem rozmowę Jeski i... Jej podwładnego? Kogoś, kto lada chwila ma tu wrócić z jedzeniem w towarzystwie doktora Hyde'a. To brat Jekylla, tego, który opiekował się Jordanem w Eisbergu, nieważne. Podejrzewam, że on podtruwa króla, używa do tego formaliny, jego dłonie pachniały formaliną, to nie wróży nic dobrego, a jest nadwornym lekarzem, oficjalnym opiekunem króla... Jego brat jest lekarzem, ale on... Wątpię, to jakiś zaprzedany oszukaniec. Więc tam na dole, to może być król, tam jest gorąco, strasznie gorąco, szczury i smród, piekło. Gdyby mieć klucz, jeśli ktoś tu przyjdzie... Można schować się przy drzwiach... Co tu robicie, poszliście za mną?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 19:56, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
Gdy drzwi otwierają wykonuję ku nim gwałtowny ruch, lecz po chmurze wypuszczonej z dmuchawy i zobaczeniu znajomej sylwetki krztuszę się tylko i czekam aż mąka opadnie. Słucham niechętnie tego co mówi Gotthardt. Po chwili podchodzę do wody i spłukuję dokładnie palec. Ocieram go też co chwilę o brzeg drewnianej konstrukcji. Mówię chłodno:
- Przyszliśmy otworzyć kratę. Jest już otwarta. Ty to zrobiłeś? Czy oni wszyscy znajdują się już w środku? Gdzie jest Maa... Auree? Kto się tam znajduje? Czy oni weszli? Czy oni weszli?
Pogrążam się w zamyśleniu. Po chwili wyjmuję zmarznięty palec z płynącej wody.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 20:22, 24 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
- Tak, ja otworzyłem kratę. Niedawno i z tego, co mi wiadomo, nikt tędy nie wchodził.
Z trudem pozbywam się białego syfu z mojej twarzy. Z wyrzutem patrzę na Sawyera. Zastanawiam się przez chwilę, czy nie wskoczyć do wody, ale spoglądam na mokrą nogawkę i przypominam sobie o panującej przy wodospadzie temperaturze.
- Ma? Mauree? Co z nią, powinna być z Gerdą przy stole albo... Musi być na sali, przecież jak nie tędy, tu w kierunku młyna, mogła pójść tylko do sali myśliwskiej albo po schodach na górę. Wątpię, ale... Zaraz to sprawdzę, tylko... Co z nim? - wskazuję na stalowe drzwi - Udało mi się włamać do tych, nożem podważyłem zamek, ale te na samym dole... Sawyer, może Ty masz więcej siły. Tam przy schodach leżą szczypce do metalu, próbowałem nimi, ale... Tam jest tak gorąco i wszędzie są szczury, prawie straciłem przytomność, a kiedy usłyszałem Was... Serce omal nie wyskoczyło mi z piersi, serce, to śmieszne, ta elfka powiedziała, że mam dwa serca. DWA SERCA!!! - ostatnie słowa wypowiadam niemalże krzycząc. Milknę na kilka sekund i zabieram się za strzepywanie mąki z ubrania.
- Przecież nie mogę tak tam wrócić. Edmund - odruchowo kieruję swój wzrok w kierunku kraty - Myślicie, że mówił prawdę, że oni przybędą tu z... Wujem? Przypomniał mi się ten starzec, którego powiesili. Nie teraz, jak z Edmundem byliśmy młodsi. Byliśmy prawie chłopcami, a potem moja matka. I Żywica, gdy razem leżeliśmy w moim pokoju, przy uniwersytecie w Szmaragdowym Grodzie... Tam, na dole, w tym piekle, wróciły moje wspomnienia. Musimy się spieszyć. Jeska, Mandant i Królowa, oni wszystkiemu winni. Kogo do cholery trzymają tam na dole?!
Milknę. Powoli zaczynam się uspokajać. Panika, która mnie ogarnęła mija, gdy opierając dłonie na kolanach dyszę ciężko z głową opuszczoną w dół.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 11:28, 25 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
- Gotthardt, nie poznaje Cię - mówię spokojnie rozglądając się po pomieszczeniu. - Tam muszą panować naprawdę ciężkie warunki skoro tak zamotały ci w głowie. Patrzę na zachowanie Medyka. Zwykle opanowany i wyważony, a teraz gada jak Martin. Odruchowo zerkam w stronę Zielarza. Uchylam stalowe drzwi i wkładam głowę do środka. Nasłuchuje przez chwile w ciszy.
- Poszedłbym sprawdzić to o czym mówisz - przymykam drzwi z powrotem - ale twój problem polega na tym, że kurewsko Ci nie ufam Gotthardt. Otrzepuje mąkę z ubrania i podchodzę bliżej Medyka. - Pójdziemy z Tobą na dół - mówię półszeptem - a Ty znowu nas wpierdolisz w jakieś maliny.
- Martin - mówię nie odwracając głowy od Gotthardta - a Ty co o tym sądzisz ?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Śro 15:00, 25 Mar 2015 Temat postu: |
|
|
- Gotthardtcie... - zaczynam powoli. Ale milknę. Kontynuuję:
- Tak, jest z nimi Wujo, wiem, że jest. Cały i zdrowy, już silny... Znowu. na pewno chętnie się napije po tym wszystkim, ten... - zamieram.
- Ten... -
Patrzę w oczy Gotthardta zamyślony. - Dwa serca... Aha, no to szczególna... Przypadłość.
Odwracam wzrok ku Sawyerowi. Mówię z lekkim tonem poddenerwowania w głosie:
- Nie wiem po co mamy uwalniać kogokolwiek kto tam się znajduje. Król, więzień... Właściwie skoro jest otwarte to ja wolę wrócić. Nie wiem czemu bać się naszego olbrzymiego przyjaciela - mówię poważnie - Ale jeśli taka twoja wola, spełnię ją - mogę zostać na górze z medykiem, jeśli tego chcesz. Albo zejdźcie obaj, mi tam wszystko jedno. Byle nie trwało to zbyt długo. Jak myślicie... Kiedy oni zaatakują? Gdzie się teraz znajdują?
Ocieram czoło kikutem ręki, natomiast prawą dłonią szperam w torbie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|