 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 21:33, 03 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Gdy Gotthardt pochylił się nad martwą dziewczynką i sięgnął by ją 'zbadać', Gerda szybkim ruchem zdzieliła go po rękach.
- Zabierz precz swoje łapy... - Warknęła groźnie - Nie zasłużyłeś by jej dotykać... - Zmierzyła go wzrokiem zwierzęcia gotowego do ataku.
Mimo młodego wieku, słowa dziewczyny zabrzmiały wyjątkowo niebezpiecznie i poważnie.
Kaninchen, ani Cheshire nie zauważyli tego zajścia, obaj skupieni na 'innych sprawach'. Edmund natomiast, obserwujący Gotthardta z rozżaloną miną, 'zdradzonego małżonka' wychwycił scenę i uśmiechnął się smutno na słowa Gerdy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Captain Claw
Dołączył: 07 Sty 2014 Posty: 388 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 21:47, 03 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Jestem trochę zdezorientowany i zaskoczony. Patrzę na te wszystkie twarze. Twarze... Postacie... Nie mogę sobie pozwolić na przypatrywanie się gościom.
Patrzę w oczy Andresowi. Po jego słowach zastanawiam się chwilę. Mówię dość cicho:
- Proszę pana, ja tego nie wiem. Być może kiedyś to wiedziałem. - Podnoszę głos. - Wydaje mi się to nieoczywiste, że demon musi zamieszkiwać ludzką istotę. Choć my zamknęliśmy Mauree wraz z dziewczynką... Nie wiem dlaczego. -
Przerywam na chwilę. Po czym kontynuuję:
- Nie wiem co to oznacza dla... Nas. Z pewnością to, że równowaga sił została zaburzona. Nie wyczuwam obecności Mauree, ale... Nie ufam swoim umiejętnościom. To znaczy... Ja... Odczuwałem walkę ich dwóch. Ale tak gwałtowne starcie sił magicznych... Jest czymś innym niż sama obecność demona. Bardzo prawdopodobne, że ona gdzieś się znajduje. Wpływ na inne osoby jest trudno wykrywalny, ale z pewnością bardzo prawdopodobny. -
W zamyśleniu gładzę szklany kufel znajdujący się obok mnie na stole.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Wto 23:51, 03 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Wystraszony odskakuję od Gerdy. Prawą dłonią sięgam do lewego rękawa. Zamieram wpatrzony w dziewczynę. Po chwili na moją twarz wpełza uśmiech. Potem parsknięcie i krótki śmiech. Nie zważając na słowa Thomasa kieruję się do wyjścia z wielkiej sali, chcę znaleźć się na zewnątrz.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Śro 15:59, 04 Lis 2015 Temat postu: |
|
|
Sawyer podszedł bliżej do Thomasa przyglądając mu się z ciekawością.
- Kaninchen... - Katze Cheshire przywołał dowódcę rebelii - Myślę że to nie jest odpowiedni moment na roztrząsanie tych rewelacji...
- Tak... - Mężczyzna zmieszał się by po chwili znów nadać swoim słowom ton pewności - Pan wybaczy. Ta rozmowa - Zwrócił się do Thomasa z uprzejmym uśmiechem - musi poczekać. Na pewno ją dokończymy, ale teraz musimy zająć się sprawami najwyższej wagi dla Herz.
Rozejrzał się znów po zgromadzonych i dostrzegając kierującego się do wyjścia Gotthardta skinął na stojących przy drzwiach sieni rebeliantów. Mężczyźni zrobili krok w kierunku medyka stając mu na drodze.
- Panie Gotthardt - Odezwała się elfia konsul Lethorin - Czy moglibyśmy porozmawiać? - Jej ton był wyjątkowo uprzejmy, co kontrastowało z zimnym obliczem.
Medyk zatrzymał się i po chwili mierzenia wzrokiem rebeliantów ruszył w jej kierunku.
Królowa cały czas sprawiała wrażenie jakby nie wiedziała co dzieje się dookoła niej. Wciąż błądziła wzrokiem i unikała spojrzeń.
Wśród zainteresowanej słowami Thomasa zgromadzonej szlachty zapanował niepokój, podsycany wyraźną chęcią do kontynuowania dialogu. Sama ciekawość związana z pojawieniem się tego 'malca', była tak olbrzymia że samo to, wystarczało by zapomnieć o toczącej się przed paroma minutami walce i skupić się na 'dziwach', których wciąż było coraz więcej.
- Chcemy wysłuchać całej tej opowieści. To co się tutaj dzieje, to zbiór największych dziwactw o jakich słyszeliśmy - Przemówił zniecierpliwionym tonem jeden szlachcic.
- To jest człowiek, a nie jakieś tam dziwadło! - Skarcił go ostrym tonem Cheshire, wskazując Thomasa.
Słowa wypowiedziane przez szlachcica dały mu pretekst by władczym tonem przerwać 'idącą za daleko' rozmowę. Wychwycił jeden przypadkowy szczegół w słowach mężczyzny, jeden skrót myślowy, na którym wprawny umysł niegdysiejszego dowódcy wojsk Herz, zbudował 'twierdzę'.
- To nie jest pokaz sztucznych ogni - Grzmiącym tonem ryknął na zgromadzonych - Przed chwilą zginęło tu wielu dobrych ludzi. Po obu stronach. Ich krew jeszcze nie zastygła. Sam jestem ciekaw genezy zjawisk jakich byliśmy razem świadkami, ale teraz mamy na głowie sprawy 'najważniejsze' - Ostatnie słowo niemal wykrzyczał spoglądając następnie na Kaninchena.
- To prawda. Na wszystko przyjdzie pora. Na wszystkie wyjaśnienia. Tron jest pusty! - Wypowiadając ostatnie słowa, dał chwilę by ich waga dotarła do każdego znajdującego się na Wielkiej Sali.
Szepty ucichły. Ludzie spojrzeli na niego z lękiem. Z zewnątrz dobiegły odgłosy krzyków i lamentu rannych.
- Tą pustkę trzeba jak najszybciej zapełnić. Nasz dom nie może pozostać bez gospodarza.
(...)
Wszyscy zasiedli z powrotem na swoich miejscach. Gotthardt usiadł obok Lethorin, która wcześniej szepnęła coś do jego ucha, a teraz siedziała w milczeniu przyglądając się 'widowisku'. Sawyer usiadł nieopodal Thomasa witając się z nim uprzejmie. Ludzie zerkali na liliputa z ciekawością... niektórzy z lękiem... inni z odrazą. Andres również usiadł nieopodal.
W końcu nadszedł czas na ‘politykę’. Rozpoczęły się rozmowy o przyszłości Herz.
Kaninchen mówił mało pilnując jedynie by debata przebiegała w spokojnym tonie. Możni z Herz na początku wypowiadali się niechętnie, z lękiem przed dowódcami rebelii. Ożywili się dopiero gdy Edmund, popierany przez Pata Rancitera zaproponował by mieszkańcy Herz wybrali swoje władze spośród siebie, najlepiej spośród klasy pracującej - spośród rzemieślników, górników itp.
Oburzeni możni zaczęli protestować wskazując na tradycję, na porządek społeczny, na ‘niewątpliwe różnice intelektualne’ między robotnikami, a wykształconą częścią szlachty. Po długim milczeniu do protestujących dołączył się także jeden z dowódców rebelii, Filemon Rolle, twierdząc że proponowane przez Edmunda i Pata stanowisko, jest destrukcyjne i niepoparte konstruktywnym myśleniem, a jedynie egoistyczną chęcią do zasiadania na wysokim stanowisku. Zwrócił uwagę na to że w dłuższej perspektywie doprowadzi to do wojny domowej, a liczniejsza klasa niższa i średnia, wytnie w pień klasę wyższą, skazując się na wieczne ‘bidowanie’ w imię ‘niepoprawnej idei’.
- Kto zadba o nas lepiej niż my sami? – Wrzeszczał Edmund.
- Otóż to! – Ripostował Filemon Rolle – Dbaj o siebie. Ale nie mów że chłop będzie lepiej rządził księstwem od kogoś wykształconego! Potrzebny nam sprawiedliwy władca, nie rządy motłochu!
- Nazywasz mnie motłochem? – Oburzył się Edmund uderzając pięścią w stół.
Deckel Herzson siedzący nieopodal królowej przyglądał się całej rozmowie bez słowa. Twarz miał poważną i sprawiał wrażenie wyjątkowo, jak na siebie, opanowanego.
- Jak tylko ją powiesimy – Ciągnął Edmund – Potrzebny będzie nam przywódca, który zrozumie wszystkich, a nie tylko zamożnych…
- Protestuje! – Ryknął, milczący dotąd Katze Cheshire i wstał z miejsca – W listach o tym debatowaliśmy... - Nagle jakby coś sobie przypomniał spojrzał na Gotthardta - Potwierdzam. To ja jestem befreierem. To nie 'przypuszczenie'. Taka jest prawda - Wypowiedział słowa szybko i niechętnie, po czym znów zwrócił się w kierunku dowódców rebelii - Nakreśliliśmy pewien schemat działania. Jednym z punktów był uczciwy proces Rote Erbin von Herz. Nie zgadzam się by górnik, parobek, wypowiadał się w tym tonie przy… bądź co bądź… królowej! – Demonstracyjnie uderzył pięścią w stół.
Edmund napiął się i chciał już zbesztać Cheshiere’a gdy przerwał mu Kaninchen.
- Milcz Edmund – Jego głos mimo że głośny, wolny był od nagłych emocji – Panuj nad językiem i pamiętaj o tym do jakiego porozumienia przystąpiłeś. To nie pora na grę o własne wpływy. Rozmawiamy tu o… racjonalnym… - Wypowiedział to słowo wolno, sugerując się że Edmund może go od razu nie zrozumieć - … planie dla naszego domu! O przyszłości Herz. Przypominam że wszyscy tu jesteśmy… a przynajmniej powinniśmy być tu z tego powodu… bo kochamy to księstwo, nasz dom. Nie chcemy go zrujnować jak wroga, nie chcemy przeprowadzać na nim eksperymentów, ale tchnąć w nań nowego ducha – Zwrócił się do hetmana - Rote Erbin von Herz oczywiście będzie miała proces. – Westchnął - Dobrze wiemy jaki będzie wynik tego procesu… - Dodał smutnym tonem - …ale oczywiście zrobimy to co należy. Jak tylko skończymy tutaj i ogłosimy nowe władze, będziemy mogli zająć się procesem. Na razie jednak, najważniejsze jest żeby Herz było ‘bezkrólewiem’, nie dłużej niż to konieczne.
Kaninchen spojrzał na hetmana, który potakująco kiwnął głową i usiadł na miejscu. Edmund milczał. Twarz olbrzyma zalała się czerwienią. Rozsiadł się na krześle mamrocząc coś pod nosem i szepcząc do Pata Rencitera.
Rozmowy trwały dalej. Edmund i Pat nie wypowiedzieli się już więcej.
Po niemal godzinie rokowania wciąż stały w miejscu. Pojawiły się nerwy, krzyki i grożenie pięścią. Kaninchen wstał i przechadzał się za krzesłami, nie mogąc usiedzieć w miejscu.
- Nie możecie tak po prostu zaproponować kogoś z dworu by zajął jej miejsce – Filemon Rolle emocjonował się gestykulując dynamicznie – Zawsze znajdzie się ktoś kto nie uzna tego wyboru… Przecież to są układy… - Załamał ręce po czym z rezygnacją złapał się za głowę – Konsulowie nigdy tego nie poprą… tak jak i ich władcy! – Wskazał gestem grupę konsulów siedzących przy stole niedaleko tronu…
- Przecież nie ma dziedzica w Herz! Przecież nie ma komu oddać władzy, byle tylko zabrać władzę Rote Erbin! Jest tradycja krwi! Jeśli siłą ustanowicie władcę, skończy się to wojną domową… - Odpowiedział jeden z możnych.
- Racja! Nikt nie uzna wybranego pod mieczem króla jeśli będzie on tylko marionetką bez powiązań! – Dodał ktoś inny.
- Trzeba wybrać spośród nas! Najzamożniejszych!
Kaninchen poczerwieniał na twarzy.
I wtedy Gerda zaczęła się śmiać. Najpierw cicho, ledwie słyszalnie, potem głośno na całe gardło. Jej pulchne ciało drżało, a z oczu popłynęły łzy rozbawienia.
- Euehh… - Westchnęła powstrzymując się od śmiechu – Świetnie to sobie wymyśliłeś. Widzę to teraz – Podniosła głowę znad ciała Alicji - Mam tylko dwie niejasności – Prychnęła zawadiacko - Pierwsza to… Czemu jeszcze się nie przyznałeś? – Spojrzała po zgromadzonych, nie mówiąc do nikogo szczególnie – Chcesz żeby emocje urosły tak bardzo byśmy wszyscy prosili cię o ‘zgodę’?
Głos dziewczyny był pewny i ciął jak bicz. Dziewczyna wyglądała jakby się postarzała… jakby dojrzała właśnie tej nocy. Z brzydkiego kaczątka zamieniła się w łabędzia. Oczy zapłonęły jej wewnętrzną siłą. Pulchne policzki zapadły się, odsłaniając kości. Wyglądała poważnie. I mimo że jej słowa nie były dla większości zrozumiałe… i tak wszyscy zamilkli by posłuchać. Zapanowała kompletna cisza…
Kaninchen zatrzymał się i spojrzał ze zdziwieniem na dziewczynę.
- Druga sprawa, to ogniwo łączące ciebie z befreierem. W jaki sposób skłoniłeś do buntu samego Kota… udając mojego wuja? – Wskazała palcem Deckela Herzsona – Przecież Katze Cheshire nie znosił mojego wuja.
Wszyscy zgromadzeni spojrzeli na Deckela, który siedział nieruchomo przyglądając się rozbitemu talerzowi leżącym przed nim. Po chwili podniósł wzrok na dziewczynę. W powietrzu czuć było olbrzymie napięcie. Wszyscy w skupieniu czekali na każdy gest i słowo, Gerdy i Deckela.
- Jak się domyśliłaś? – Przemówił zupełnie ‘nowym’, opanowanym, poważnym tonem.
- Mój ojciec… - Przełknęła ślinę – Kochał mnie. Ale, rozżalony brakiem syna, większą część swej miłości przelał na… swojego młodszego brata. Zrobiłby wszystko by tylko pomóc mu w potrzebie. Oddałby mnie… swoją córkę… i całe Herz… - W jej głosie była gorycz - I chciał to zrobić. Nie rozumiałam tego. Ta zmiana w moim ojcu… On wiedział. Ale musiał grać swoją rolę. Wiedział że ty nim nie jesteś. Ja widzę to dopiero teraz… Że jesteś kopią, aktorem… Dlatego zorganizował z Panem Kaninchenem całą tą rebelię. Pan – Zwróciła się do przywódcy buntowników – Miał swoje powody. Nienawiść do orków. Rozumiem to. Ale Rom Herzson, mój ojciec, miał z goła inne plany. Chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Uratować brata i wydać córkę za nowego księcia Herz… Za dziedzica korony Eisberga, za księcia Kaya – Zrobiła krótką pauzę, dając wszystkim przemyśleć jej słowa.
‘Deckel Herzson’ przyglądał się jej z uwagą, z wyrazem twarzy nie zdradzającym odrobiny emocji.
- Kay też dogadywał się z orkami. Mojemu ojcu to nie przeszkadzało, musiał ukryć to przed wami i wykorzystał twoją nienawiść… - skierowała słowa do Kaninchena, który przyglądał się jej szeroko otwartymi oczyma.
Po chwili mówiła dalej, kierując słowa znów, do ‘Deckela’.
- Postanowiłeś zagrać kartami mojego ojca. Postanowiłeś wykorzystać jego plan, tak by na koniec dnia wyjść z tej gry z całą pulą – Zaśmiała się drwiąco - Zabiłeś mojego ojca. Zabiłeś Kaya. Pozostawiłeś rebelię bez wsparcia wojska Kaya. Ale dałeś jej w zamian Befreiera – Spojrzała przelotnie na hetmana - Dzięki temu, mogłeś uważać się za naturalnego dziedzica korony Herz… królu Anhängerze von Herz.
Wśród zgromaczonych szlachciców dało się słyszeć jęki zaskoczenia i bolesne szepty.
‘Deckel Herzson’ przyglądał się dziewczynie, takim samym, wciąż neutralnym wzrokiem. Wreszcie uśmiechnął się, wstał, zdjął kapelusz w kształcie zamku i położył go na popękanym talerzu przed sobą. Pochylił głowę i zaczął wygrzebywać coś ze swoich włosów. Po chwili wyciągnął dłoń nad stół i upuścił z niej kilkanaście ołowianych pierścieni. Gdy podniósł twarz, jego oblicze było zupełnie inne…
To była twarz króla Anhängera von Herz. To było oczywiste mimo wyraźnych różnic w stosunku do portretu. Twarz była starsza, pod oczami i na czole widać były zmarszczki, a dookoła ust widać było paskudne blizny. Król spojrzał Gerdzie prosto w oczy.
- Twój ojciec nim zorientował się że nie jestem jego bratem, mówił przy mnie swobodnie - Jego głos się zmienił, był niższy i głębszy - Katze Cheshire to wspaniały człowiek, genialny taktyk… ale z całym szacunkiem Kocie… - Uśmiechnął się spojrzawszy na hetmana, marszcząc szpetne blizny dookoła ust – W twoim przypadku miłość również jest ślepa. Odegrałem przed tobą kilka scen… podsunąłem kilka informacji… Proszę o wybaczenie. Metody być może były niegodne, ale przysięgam że wszystkie informacje były prawdziwe, a me zamiary były motywowane tak jak twoje… dobrem Herz – Pochylił się, kłaniając pojednawczo w kierunku Hetmana.
Twarz oficera zmieniała kolory niczym kameleon, od żółtej, przez czerwoną po fioletową. Świadomość tego że wziął udział w rebelii, ulegając manipulacji musiała być dla niego wstrząsem.
- Wreszcie mogę być sobą. Mogę przestać udawać szaleńca jakim był twój wuj – Zwrócił się do Gerdy po czym przemówił do wszystkich zgromadzonych, rozglądając się dookoła – Moja żona. Rote Erbin von Herz postanowiła ułożyć się z orkami. Popełniła też wiele innych wartych potępienia czynów. Gdy tylko się temu sprzeciwiłem postanowiła wraz z Jescą Hoop ‘ukryć mnie’. Osadzono mnie w lochu pod młynem. Stałem się… - Spojrzał na Szerela – … ‘Pośrednikiem’. Założono mi maskę by nikt mnie nie rozpoznał. O mojej tożsamości wiedziało niewielu…
Król podniósł kielich i wziął łyk zimnego wina. W trakcie pauzy nikt na sali nie odezwał się ani słowem. Dziewczyna przyglądała się mu bez wyrazu.
- Rom Herzson był szpiclem królowej. Donosił niegdyś na spiskowców, których zawsze było wielu, także wśród szlachty. Deckel Herzson również. Kiedyś pojawił się w lochu, z mięsem jednej ze swoich świń, wraz z Hyde’em, nadwornym znachorem. Potem został ze mną sam… Wtedy udało mi się z nim ‘zamienić’… Prosta sztuczka początkującego iluzjonisty – Skrzywił się zakłopotany – Ale powiodła się. Hyde niczego nie zauważył. Byłem wolny. Dowiadywałem się od Roma Herzsona o wielu ciekawych sprawach, knowaniach mojej żony. A potem… musiałem popełnić jakiś błąd, który mnie zdradził… Rom nie mógł się przyznać do swojej obserwacji, nie mogąc narażać brata. Mądry był z niego chłop. Potrafił dostrzec zależności i wprowadzić błyskotliwy plan w życie… Przede wszystkim chciał go odzyskać. To prawda. Za swoje narzędzie wybrał to - Rozłożył ręce wskazując bałagan Wielkiej Sali.
- Dlaczego sam nie przyznałeś się do wszystkiego wcześniej? – Spytała spokojnie dziewczyna.
- Chciałem zobaczyć z kim będę miał do czynienia, gdy… zostanę władcą Herz… Następcą swojej żony... - Uśmiechnął się pewnie choć z dozą zakłopotania.
- Jest tylko jeden problem, o którym nie pomyślałeś - Niewzruszonym tonem odparła Gerda- Katze Cheshire i Josef Kaninchen to tradycjonaliści. Jeśli znajdą dziedzica krwi, nie pozwolą ci władać samemu – Jej słowa były dla króla jak uderzenie młotem.
Zmarszczył zaniepokojony brwi. Już chciał zaprotestować i niemal było słychać jego słowa 'Ależ to niemożliwe, nie mieliśmy potomka!', ale przeczuwając że Gerda zmierza w innym kierunku, zamilkł. Przez chwilę biły się w nim sprzeczne odczucia. Zerknął na Kaninchena i Cheshire’a. Obaj przyglądali się ich rozmowie z uwagą.
- Jesteś królem… - Jej głos nie wyrażał szacunku dla jego tytułu – Lub może raczej ‘księciem’. Ale to w moich żyłach płynie ta sama krew, która płynie w żyłach Rote Erbin von Herz. Nasze prababki były siostrami – Westchnęła – To… oczywiście… że to i tak za mało bym mogła ubiegać się o koronę sama. Wiem – Spojrzała mu głęboko w oczy, robiąc krok w jego kierunku - Ty natomiast nie masz ani grama krwi królewskiej, masz za to tytuł. ‘Tradycja krwi’ to granica, której lepiej nie przekraczać – Zrobiła krótką pauzę spoglądając po zgromadzonych i zadała ostateczny cios -Dlatego ty Anhängerze von Herz, morderco mojego ojca, poślubisz mnie i to ja zostanę nową królową Herz.
KONIEC rozdziału 3
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Śro 16:00, 04 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|