 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 22:44, 03 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
- Nie znam tej osoby osobiście, ale mówią na nią Żywica ...
- Może trzeba by poinformować Verlorena...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 0:02, 04 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
- Nic mi to nie mówi - Zmarszczył brwi.
Przez gwar dobiegający z Wielkiej Sali dało się słyszeć głośny huk.
- To znak że zaczyna się przyjęcie. Zaraz pojawi się królowa - Zaczął podchodzić do drzwi ale zatrzymał się - Muszę to wszystko zorganizować żeby obeszło się bez paniki... najlepiej po cichu. Panie Anders, mógłby pan teraz podejść do tej 'Żywicy' i zamienić z nią słowo bym wiedział o kogo chodzi?
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 14:52, 04 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
- Jeśli będę mógł to zrobić bez wzbudzenia jej podejżliwisci to tak, nie chcę żeby się czegoś domyśliła. W tym momencie nasz kpmpan z północy powinien z nią być. Miał ją czymś zająć żeby nie zauważyła że rozmawiamy z Wami. Musimy też wrócić na bal oddzielnie na wypadek gdyby nie była tu sama.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Nie 20:56, 04 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX
Huk znów rozbrzmiał po Wielkiej Sali.
Niemal na szczycie wielkich schodów stał szambelan w pięknym, acz pstrokatym odzieniu, od stóp do głów w motyw czerwonych rombów. W dłoni lewej ręki trzymał wielką laskę z okutym spodem, którą uderzał w każdy kolejny stopień. W prawym ręku trzymał zwój papieru w kunsztownie zdobionej oprawie.
Muzykanci zakończyli utwór, a dziewki służebne zaczęły biegać po sali pospiesznie zbierając brudne naczynia. Goście powoli ruszyli w kierunku swoich miejsc.
Z każdym krokiem w dół szambelan uderzał laską o stopień obwieszczając nadchodzący oficjalny początek balu. Potem znów stał przez chwilę nieruchomo by powtórzyć powolny rytuał schodzenia ze schodów.
- Wreszcie… - Cieszył się ktoś w tłumie.
- Ciekawe czy król wciąż niedomaga? – ktoś inny zakpił cicho.
- Może tym razem będzie nam dane go oglądać… - dodał wyniosły kobiecy głos.
Maria siadała już na miejsce gdy Gotthardt i Jesca Hoop wyszli z Salonu Myśliwskiego. Była zajęta wymianą zdawkowych pozdrowień z siedzącymi dookoła i nie spoglądała wcale na salę. Andres szedł między gośćmi, którzy tłumnie i gwarnie kierowali się do stołów. W powietrzu dało się wyczuć atmosferę oczekiwania. Jordan szedł na końcu rozglądając się dookoła. Sawyer stał już przy swoim miejscu wyglądając towarzyszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Nie 20:58, 04 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 0:00, 05 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Przeciskajac sie przez tlum wzrokiem odprowadzam Jeske. Kiedy trace ja z oczu, rozgladam sie po sali. Idac w kierunku naszych miejsc przy stole staram sie wypatrzec Mauree. Caly czas szukam jej wzrokiem wsrod gosci balu, gdy staje za krzeslem mi przeznaczonym. Czekam az pozostali towarzysze znajda sie przy swoich miejscach. Usmiecham sie do nich cedzac przez zeby:
- Nie udalo mi sie spotkac z krolowa. Stanie sie to po oficjalnym rozpoczeciu balu. Nie moglem zaufac Jesce.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 20:27, 05 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Macham do towarzyszy i wskazuje nasze miejsca. Staram się trzymać protokołu takich uroczystości i czekam z zajęciem miejsca, aż na sali pojawią się "gospodarze". Rozglądam się po sali, patrzę po twarzach osób. Stoję spokojnie nie okazując emocji. Na pozdrawiajacych mnie ludzi odpowiadam kiwnieciem głowy i uśmiechem.
- Nadal chcesz pozostać bezstronny? - mowie jakby w eter, ale słowa wyraźnie skierowane są do Gotthardta
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Sawyer dnia Pon 20:28, 05 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 22:24, 05 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Zerkam w strone Sawyera, potem na pozoetalych, nadchodzacych towarzyszy.
- Cos sie zmienilo? - pytam drwala przygladajac sie zastawie lezacej przede.mna na stole.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 14:07, 06 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
- Poprostu nie wchodz mi w droge - mowie polglosem, usmiechajac sie jednoczesnie do przebiegajacej nie daleko sluzbki.
Odwracam sie w strone Andersa i szepce mu cos na ucho
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Wto 15:41, 06 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Kręce przecząco głową gdy Sawer coś do mnie mówi. - Wcześniej nie rzucało to się tak w oczy. - Mówię też do reszty - powiedziałem bardzo ogólnie Katze że ktoś ma naszych przyjaciół jako zakładników i że może próbować dostać się do zamku. Verloren może spróbować ich odbić jeśli byśmy wiedzieli gdzie są. Gdyby byli wolni nie musielibyśmy się martwić o ich bezpieczeństwo, niezależnie od strony którą chcecie poprzeć.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Wto 23:11, 06 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Rozmowy powoli cichły. Z każdym krokiem szambelana coraz mniej gości stało na środku sali. Wszyscy kierowali się do swoich miejsc.
Alicja przecisnęła się przez tłum i szybkim krokiem podeszła do swojego miejsca. Za nią szła Gerda. Miała wypieki i była wyraźnie zadowolona z obecności na balu. Podeszła do swojego miejsca i uśmiechem przywitała wszystkich.
- Gdzie jest Wujo? – spytała Alicja wychylając się zza Gotthardta – I gdzie Martin? Gdzie oni są? – spojrzała pytająco na Sawyera, potem na medyka.
Szambelan znów huknął laską. Zostały mu już tylko trzy stopnie.
Goście kończyli rozmowy i obserwowali z wyczekiwaniem różnokolorowe przekąski, którymi zastawione były stoły. Z kuchni wciąż roznosił się zapach pieczonej dziczyzny.
Huk!
Jesca Hoop stanęła przy swoim miejscu obserwując wszystkich po kolei. Wielu mężczyzn odpowiadało na jej spojrzenie skinieniem, bądź grymasem lecz tym razem ignorowała ich. Była zamyślona i nieobecna. Zatrzymała, na dłuższą chwilę, wzrok, na Jordanie… albo na Gotthardzie. Trudno było mieć pewność z tej odległości.
Katze Cheshire również wyglądał na spiętego. Jego chuda twarz była blada, a wzrok nerwowy. Czekał aż tłum się rozluźni i dopiero szybkim krokiem ruszył w kierunku własnego miejsca. Prychnął, jakby okazywał sobie samemu niezadowolenie.
Huk!
Maria Erleichterung stała przy swoim miejscu zerkając co chwilę w kierunku ‘Bohaterów Horyzontu’. Nagle zmrużyła oczy i pochyliła się nad stołem zauważając że pomiędzy Gotthardtem i Sawyerem jest wolne miejsce. Nie kryła zdziwienia. Zerknęła pytająco na Sawyera potem zmierzyła resztę wzrokiem.
Szerel w towarzystwie posępnego Tromsena Spissa stanęli przy swoich miejscach. Inżynier od razu zaczął szturchać Jordana i szeptać mu coś, zaśmiewając się przy tym.
Deckel Herzson był wyjątkowo spokojny i z poważną miną spoglądał na wielkie schody jakby nie mógł się doczekać początku balu.
Huk!
Szambelan zszedł ze schodów i huknął podkutymi butami o podłogę. Stanął wyprostowany jak kogut. Uderzył laską o podłogę trzy razy i krzyknął:
- To wydarzyło się 887 lat temu. Słońce zaszło nad skałą Rotteich, a kurz bitewny opadł na ciała poległych. Wtedy zrodził się duch Herz. Od 887 lat, rok w rok, walczymy wierni naszym przodkom. Dziś uczcimy po raz 887 ich męstwo. Chwała bohaterom!
- CHWAŁA! – krzyknęli jednym głosem wszyscy zgromadzeni goście.
- Cieszmy się dziś, bo to dzień chwały! Dzień Herz! – szambelan wciąż krzycząc zaczął przedstawiać honorowych gości, Młodszego Hetmana Katze Cheshire i dwóch kapłanów z tutejszej świątyni. Goście posłali im serdeczne uśmiechy. Szczególnie do ‘Kota’, który starał się za wszelką cenę ukryć podenerwowanie.
Muzycy wyszli z sieni, przebrani w stroje niemal identyczne do tego, który nosił szambelan – kostiumy w czerwone romby. Zaczęli grać podniosłą melodię.
- Weise fra Hirn. Konsul z Karak-Hirn! – szambelan głośnym tonem, niemal krzykiem, przedstawił pierwszego z konsulów.
Konsul Wiese, zszedł po schodach, w towarzystwie drugiego krasnoluda (Grobian). Obaj mieli piękne, zadbane brody. Ubrani byli w szykowne, pstrokate kaftany, ozdabiane setkami, koralików, ćwieków i łańcuszków. Ukłonili się lekko gdy podeszli do swoich miejsc. Wiese była pogodny i uśmiechnięty, w przeciwieństwie do swojego pomocnika, który wydawał się niezadowolony ze swojej sytuacji.
- Masrek ‘Młot’ Cekić. Konsul z Riese!
Po schodach zszedł postawny mężczyzna w skromnym, acz eleganckim, skórzanym kaftanie. Zimna twarz, pokryta kilkoma dużymi bliznami nie okazywała emocji. Za nim szedł wychudzony stary mężczyzna w sukni, wskazującej na jego naukową profesję.
- Victor Hautain. Konsul ze Szmaragdowego Grodu!
Konsul szedł powoli. Miał na sobie szmaragdową suknię z wyhaftowanymi, złotą nicią, gwiazdami. Na głowie miał duży czerwony beret opadający lekko na lewą stronę. Za nim, w podobnej, lecz jaśniejszej sukni, szła kobieta, niebywałej urody. Blada twarz, pokryta była ledwie zauważalnymi piegami, a bujne rude włosy, opadały na drobny, ale kształtny dekolt. Wielkie zielone oczy zwróciły uwagę niemal wszystkich mężczyzn na sali tak że… niemal dało się słyszeć jak wszyscy jednocześnie nabierają powietrze. Oboje, z lekkim uśmiechem podeszli do swojego miejsca. Konsul odsunął krzesło swojej towarzyszce, po czym oboje ukłonili się.
- Bądźcie pozdrowieni Herzsanie! – powiedział przyjemnym głosem Hautain, łamiąc protokół, czego można było domyślić się po nerwowej, ledwie zauważalnej reakcji u szambelana i kilku gości. Konsul uśmiechnął się triumfalnie jakby chciał specjalnie zdenerwować tym zachowaniem co poniektórych.
- Lethorin. Konsul z Południowych Elfich Osad!
Lotherin była, szczupłą, smukłą kobietą. Niektórzy mężczyźni musieli wzdychać po raz drugi, tym razem na jej widok, gdyż była nieprzeciętnej urody. Na głowie miała srebrny diadem z motywem liści dębu. Jasne, długie blond włosy opadały swobodnie na ramiona zakryte suknią z materiału, który wydawał się nic nie ważyć. Towarzyszył jej wysoki, szczupły elf o równie zachwycającej urodzie.
Niektórzy goście zaczęli szeptać na widok tej pary, a Wiese, konsul z Hirn, zmył uśmiech ze swojej twarzy i odwrócił ceremonialnie wzrok by nie patrzyć w stronę elfów.
- Cholerne szpiczatouchy… żyją w szałasach i lubią najeść się co roku za darmo… - szepnął do Jordana Szerel.
- Konsul z Eisberga! – po wywołaniu zapanowała cisza mącona jedynie przez cichą muzykę – Konsul z Eisberga! – szambelan powtórzył wołanie.
- (…) tak… nikogo nie będzie… nie wiadomo czy w mieście został ktoś żywy… pewnie nie żyją… - słychać było ciche szepty skonsternowanych gości.
- Konsul z Eisberga! – trzeci raz krzyknął szambelan ale nikt nie zszedł ze schodów.
Lotherin ziewnęła demonstracyjnie, a jej towarzysz szepnął jej coś do ucha.
- Dowódca wojsk Herz. Starszy Hetman królestwa Herz. Alfons Mandant!
Muzykanci zagrali nieco głośniej, a po schodach zszedł hetman. Był wysokim, postawnym, ale szczupłym mężczyzną, około trzydziestki. Ubrany był w wyjściowy kaftan przepasany zdobionym pasem i z mnóstwem medali przyczepionych do piersi. Oblicze miał przystojne lecz zimne i nie wzbudzające zaufania. Małe szczurze oczy poruszały się szybko jakby chciał odkryć każdy szczegół otaczającej go sali i każdego gościa z osobna. Spojrzał po twarzach zgromadzonych pochylił głowę w geście pozdrowienia i stanął obok szambelana.
Jeden z muzyków zaczął pośpiesznie uderzać w werbel.
- Władczyni królestwa Herz! Dziedziczka korony Rotteich! Królowa Herz! Rote Erbin von Herz!
Po schodach zaczęła schodzić królowa.
Podobno miała około 55 lat, jednak wyglądała młodziej. Miała, pucołowatą, pospolitej urody twarz. Złota korona wysadzana rubinami i założona pod nią czerwona chusta skrywały kręcone, ciemne blond włosy. Krwista suknia z wielkim trenem i jasnymi perłowymi koralikami robiła niesamowite wrażenie.
Alfons Mandant popędził po schodach na górę i kłaniając się, zaproponował królowej oparcie na ramieniu. Królowa skorzystała. Szła szybkim, męskim krokiem. Zeszła ze schodów i bez celebrowania chwili podeszła do tronu.
- Witajcie na balu moi mili! Chwała Herz!
CHWAŁA! – krzyknęli wszyscy z entuzjazmem znacznie większym zaangażowanie królowej.
Jej głos był spokojny, a sposób mówienia dość niedbały.
Rote Erbin von Herz wyglądała jakby gdzieś się śpieszyła. Często mrugała i patrzyła pod nogi. Jednocześnie gdy podnosiła wzrok, jej oczy były zdecydowane i pewne siebie.
- Niestety od wielu dni nie mamy wieści z Eisberga. Miejsce pozostanie puste – oznajmiła – Zanim przejdziemy do zabawy muszę przeprosić wszystkich po raz kolejny za nieobecność mojego męża. Anhänger von Herz zaniemógł. Ale… - podniosła palec wskazujący prawej ręki wysoko nad głowę – Żebyście nie zapomnieli wszyscy jak mój wybranek się prezentuje – uśmiechnęła się, a kilka osób pozwoliło sobie na cichy chichot – dziś odsłonimy obraz – spojrzała na szambelana – Wnieść.
Mężczyzna huknął laską o ziemię i z sieni do sali szybkim krokiem weszło dwóch służących niosących wielką sztalugę. Za nimi czterem mężczyzn niosło obraz przykryty czerwonym suknem.
Błyskawicznie ustawili obraz za tronem królowej i ‘zniknęli’.
Goście zaczęli pochylać się nad stołem. Każdy chciał zobaczyć obraz.
- Oto najnowsze dzieło jakim obdarzył nas pewien bezimienny artysta z południa, który gościł niedawno na zamku. – pociągnęła energicznie za materiał odsłaniając, wysoki na prawie na dwa metry, obraz. Królowa była na nim przestawiona na tronie. Za nim stał król Anhänger von Herz. Sądząc po obrazie był całkiem przystojnym, szczupłym mężczyzną o wydatnych kościach policzkowych i pięknych czarnych włosach. Dzieło było namalowane przez 'prawdziwego artystę', królowa wyglądała na nim, jak żywa. Król był namalowany mniej starannie i łatwo można było odnieść wrażenie że stoi w cieniu.
Goście zaczęli klaskać i wiwatować. Królowa przyglądała się przez chwilę obrazowi po czym skinęła, jakby ze znudzeniem, na służbę rozkazując im zabrać płótno.
- Zapraszam do zabawy. Cieszmy się! Bawmy! Niech król nas usłyszy w swojej komnacie – uśmiechnęła się i usiadł na tronie.
Wszyscy goście zaczęli siadać i nagle na sali znów zrobiło się gwarno. Muzycy zaczęli grać skocznie. Na środek sali wybiegły tancerki i żonglerzy, a z kuchni służki zaczęły wynosić na stoły misy z pieczonymi dzikami. Alfons Mandant zaczął szeptać coś na ucho królowej.
- Królowa… wiec tak wygląda... - Alicja nie spuszczała wzroku z królowej.
- Ma piękną suknię, prawda? – zaczepiła ją Gerda.
- Ta suknia, jest warta więcej niż... mój... folwark. Widzisz te koraliki? To są prawdziwe perły – dodał ponurym tonem Deckel.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NOWY_humanoid dnia Śro 10:31, 07 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Czw 17:07, 08 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Z ogromną uwagą przyglądam się uroczystości rozpoczęcia balu. Śledzę ruchy konsulów, obserwuję ich twarze, staram się wydobyć jakikolwiek detal świadczący o stosunkach między nimi i myślach jakimi oddają się w związku z wizytą w Herz. Zaciekawiony zerkam w stronę Szerela, gdy rzuca uwagę odnośnie elfich reprezentantów. Moją uwagę jednak znów przyciąga szambelan i bezowocne oczekiwanie na eisbergskiego konsula; podczas gdy wywoływany jest po raz drugi, omiatam wzrokiem zgromadzonych gości próbując zorientować się w ich nastrojach; na moment dłużej zatrzymuję swój wzrok na Jesce i Marii. Kiedy natomiast konsul wywołuje hetmana Mandanta, rzucam spojrzenie w stronę Katzego; obserwuję go, podczas gdy jego zwierzchnich schodzi po schodach; staram się zauważyć choć jeden detal, który pozwoliłby mi ocenić przyczynę niepokoju Kota; czy rzeczywiście taki wpływ na jego zachowanie ma informacja przekazana przez Andersa? czy martwi go to, że odkryliśmy spisek, czy to, że nie zdoła mu na czas zapobiec? Wtedy u szczytu schodów pojawia się królowa. Obserwuję jej kroki, oceniam powierzchowność, staram się wyrobić sobie zdanie o tej postaci, o której słyszeliśmy już tak wiele.
- Nie tak ją sobie wyobrażałem - wypowiadam pod nosem zapatrzony w oblicze jej królewskiej mości. Gdy podchodzi do swojego miejsca i wzywa sługi do prezentacji obrazu zerkam w kierunku Mauree, jej zapatrzonej twarzyczki, otwartych z wrażenia ust małej dziewczynki, które od czasu do czasu przymyka, by dziecięcy zachwyt na krótką chwilę zamienić w kobiecy uśmiech.
Z zamyślenia wyrywa mnie komentarz Deckela. Podnoszę wzrok na wuja Gerdy i przymykam oczy w skupieniu. Wciąż patrząc na tego ekscentrycznego mężczyznę, pod którego niecodzienną powierzchownością ukrywa się jeszcze dziwniejszy charakter, odsuwam krzesło Ma i sam siadam, gdy tylko dziewczynka spocznie na swoim miejscu. Pochylam się nad nią i szepczę jej coś do ucha, po czym moja ręka wędruje w kierunku noża znajdującego się po stronie zastawy najbliżej moich towarzyszy i korzystając z wciąż trwającego gwaru niepostrzeżenie dla innych chowam ostrze w rękaw swojego kaftana; niewielki, wąski i podłużny nożyk przypomina narzędzie chirurgiczne, a sądząc z moje wiedzy na temat obyczajów szlacheckiej kuchni służyć może do sprawiania i spożywania wodnych skorupiaków sprowadzanych z południowych krain i hodowanych w akwariach zamożnych domów ku uciesze dzieci.
Patrzę na moich towarzyszy, wzrok zatrzymuję na Sawyerze i przypominając sobie jego słowa sprzed oficjalnego rozpoczęcia obchodów uroczystości, przechylam się nad krzesłem Martina i cicho do drwala:
- Nie mam zamiaru wchodzić ci w drogę - po czym, po chwili zastanowienia, dodaję jeszcze ciszej - Jeśli cokolwiek się zdarzy zależy mi przede wszystkim na bezpieczeństwie Ma - mój głos zniża się do szeptu - W sprawie spiskowców zdaję się na Was.
Po czym wyprostowuję się na krześle, poprawiam poły eleganckiego ubrania i uśmiecham się nieznacznie do ludzi, z którymi spotka się mój wzrok, gdy wędrował będzie na drugą stronę sali, gdzie miejsce zajęła Jesca Hoop.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Tomek dnia Czw 17:20, 08 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Elarco
Dołączył: 01 Sty 2006 Posty: 622 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 8:14, 09 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Czekam na zakończenie prezentacji żeby móc wrócić do rozmowy. Zdenerwowanie Katze mnie jakoś szczególnie nie dziwi. Próbuje za to dyskretnie odnaleźć wzrokiem w tłumie Żywice. Gdy możemy już swobodnie rozmawiać zwracam się do Sawyera.
- Myślisz że Żywica wie gdzie trzymają Wuja? I gdzie się podział Martin. Nie ma go już od dłuższego czasu. Nasza znajoma też chyba zauważyła jego absencje i nie jest z tego powodu zadowolona.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Sawyer
Dołączył: 22 Sty 2014 Posty: 227 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 23:46, 09 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
W czasie oficjalnej części uroczystości ziewam i przestępuje z nogi na nogę nudząc się niemiłosiernie. Automatycznie klaszczę razem z tłumem, można nawet powiedzieć, że wyprzedzam niektóre owacje. Na brak obecności konsula z Eisberga rozglądam się zdziwiony po sali, pytającym głosem rzucając:
- Co też się tam dzieje ? To niesłychane - mówię nie zbyt głośno
Sama królowa również nie robi na mnie większego wrażenia, klaszcze od niechcenia. Ożywiam się dopiero gdy zostaje odsłonięty obraz królewskiej pary
- Fantastyczny - klaszcze głośno - cóż za kreska, jakie kolory! - podziwiam malowidło na głos.
Kiedy spotykam pytające spojrzenie Żywicy uśmiecham się i delikatnie wzruszam ramionami sygnalizując moją nie wiedzę. Zastanawiam się nad mową ciała, która pokazałaby, że Martin udał się do wychodka, ale po chwili namysłu rezygnuje.
Poprawiam sztućce przed sobą i kręcę głową z nie smakiem kiedy dostrzegam, że widelec do przekąsek i widelec do dania głównego są zamienione miejscami. Poprawiam błąd służby zamieniając widelce i wyrównuje ułożenie sztućców, tak aby każda z rączek kończyła się na pstrokatej linii obrusa. Kiedy dobiegają mnie słowa Gottharda o bezpieczeństwie Alicji uśmiecham się pod nosem i kiwam głową.
- Myślę, że tego nie wie - odpowiadam na pytanie Andersa odwracając głowę w jego stronę - Jest w to zamieszana owszem, ale nie sądzę, żeby grała pierwsze skrzypce z resztą - mówiąc to rozglądam się delikatnie naokoło. Zerkam ukradkiem co robi Deckel, ale staram się nie zwracać specjalnie na siebie jego uwagi. Ostatnia rzecz jaką potrzebuje ta impreza to rozkwaszonej mordy naczelnego pajaca Herz. Przy ostatniej myśli uśmiecham się szyderczo
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 17:42, 11 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
Jestem cały czas spięty, bal i otaczający mnie ludzie, nadchodzący atak rebeliantów, wyraźnie rozglądam się po sali, ale nie zwracam uwagi na ludzi tylko przyglądam się ciemnym zakamarkom, w których mogą znajdować się służący lub ludzie którzy współpracują z rebeliantami. Nie zwracam zupełnie uwagi na Szerela i jego słowa dotyczące elfów.
- Ciekawe kiedy ostatnio widziano króla ... na żywo .... Ktoś musiał, w końcu służba musi się nim zajmować skoro tak bardzo niedomaga
mówię raczej cicho choć nie tak żeby nikt tego nie usłyszał.
- Szerelu jak długo mieszkasz w Herz i jak długo pełnisz swoją zaszczytną funkcję? Często jesteś zapraszany na takie bale? Myślisz że będzie to trwało do białego rana? Lub do czasu aż wszyscy padną pod stół z przepicia i przejedzenia?
- I czy ktoś właściwie mógłby mi powiedzieć jakie są przyczyny wizyty konsulów z Karak Hirn i z Elfich osad na południu? Bardziej chciałbym że ktoś mi nakreślił jakie relacje łączą Herz z tymi rejonami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
NOWY_humanoid
Dołączył: 24 Gru 2013 Posty: 1115 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy
|
Wysłany: Pon 16:47, 12 Sty 2015 Temat postu: |
|
|
- Król jest chorowity... pewnie dlatego królowa nie ma potomka... - Odezwał się Szerel ponurym tonem - Zajmuje się się nim królewski medyk, dr. Hyde...
Do sali wbiegło kilku błaznów. Co chwilę potykali się i przewracali. Jeden robił psikusy drugiemu za każdym razem gdy ten próbował wręczyć bukiety kwiatów kobietom zasiadającym przy stołach. Goście wybuchali śmiechem co chwilę. Kilku z gości opuściło swoje miejsca by podejść porozmawiać z zasiadającymi dalej znajomymi.
- Inżynierem w Herz jestem od... hmmm... zabiłeś mi ćwieka! - krasnolud roześmiał się - Chyba już dwadzieścia... ha... Słyszysz Tromsen?! Wspaniale! Dwadzieścia lat! - wziął duży łyk piwa. Wywołany krasnoludzki towarzysz, skinął jedynie głową bez entuzjazmu - Takie bale... Co roku. Dzień Herz to bardzo ważny dzień! Co roku jest bal. Zawsze jest wesoło ale w tym roku, szczególnie! Bale trwają kilka godzin, nikogo się nie wyrzuca. Przed świtem już zwykle jest spokojnie. Ludzie nie mają tyle sił do gorzały jak my! Co nie Tromsen?!
Tromsen Spiss zaczerwienił się i nic nie odpowiedział.
Jeden z błaznów podszedł do Gerdy, podniósł z jej talerza widelec, a potem kilkoma zręcznymi ruchami, zamienił go w bukiet kwiatów. Dziewczyna roześmiała się zachwycona. Tymczasem drugi błazen dyskretnie zawinął sznurek wokół goleni 'amanta'. Nieświadomy skrępowania mężczyzna padł na ziemię, jak długi, wywołując salwy śmiechu.
- Konsulowie są tu zawsze. Herz było pierwszym księstwem. Wszyscy są tu honorowymi gośćmi! Panie Jordan? Dobrze się pan czuje - Szerel uśmiechnął się szeroko i szturchnął inżyniera - Przecież już panu to opowiadałem.
Deckel siedział spokojnie przy swoim miejscu przez długi moment zapatrzony na królową.
- Gdzie jest ten dziwak Martin? - spytała niegrzecznie Alicja acz z uśmiechem - Dziwne - dodała cicho po czym wstała i wyszeptała coś na ucho Gotthardtowi. Roześmiała się i wesoło usiadła na krześle.
Po chwili do jej krzesła podszedł mały chłopiec, który wcześniej chciał się z nią bawić.
- Pobawimy się? - spytał niewyraźnie.
- Nie.
- Chodź... - pociągnął ją lekko za sukienkę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|