Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

PERDITOR (Perditor) - PROLOG 1

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humanoid
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 23:25, 27 Gru 2005    Temat postu: PERDITOR (Perditor) - PROLOG 1

Od ponad miesiąca wciąż padał deszcz.

***

Gustaw i jego wataha „Zbieraczy” wędrowali od wioski do wioski w poszukiwaniu tego czego nie dali rady złupić zwierzoludzie. Byli zwykłymi śmieciarzami, zbierali, wykradali wszystko co dało się znaleźć na polach bitew, zgliszczach wsi, a ostatnimi czasy, nawet miast. Gustaw był sprytnym chłopem. Potrafił mówić tak że śmieciarze go rozumieli i co ważne lubili go słuchać. Dlatego wybrali go na swojego przywódcę. Zanim Imperium utonęło w najazdach hord chaosu, zwierzoludzi, demonów i mutantów, był wędrownym gawędziarzem. Żywą skarbnicą plotek, barwnych historii i zmyślonych intryg. Jadł to co darowali mu słuchacze, pił to czym napoili go karczmarze, mieszkał u, zachwyconych jego urokiem, młodych, szlachcianek. Teraz żeby przeżyć musiał zdobyć się na liczne poświęcenia. A jego twarz niegdyś czysta i schludna zamieniła się w brudne, pomarszczone oblicze biedaka.
Starał się myśleć o tamtych czasach zawsze gdy miał kłopoty. Myślał o nich też teraz.
Wielka ćwiekowana rękawica z trzaskiem uderzyła w skroń. Gustaw osunął się w błoto. Po jego twarzy wędrowały rzeki krwi, jakby szukały drogi ucieczki.
- Patrzta! Wszyscy tak skończycie jak będziecie, szczurza wasza mać, pyskować! – krzyknął Maximilian von Franz poprawiając rękawice na olbrzymiej dłoni. Śmieciarze stali i bezradnie przyglądali się jak dwaj rycerze biją Gustawa.
Drugi z nich podszedł do leżącego w mieszaninie błota i krwi przywódcy zbieraczy. Za włosy podniósł jego głowę do góry. Gustaw wypluł błoto z ust. Próbował coś powiedzieć ale młody mężczyzna chwyciwszy go mocno na brudne włosy począł ciągnąć go w kierunku wielkiego kamienia. Gustaw jęczał z bólu.
- Karl! Byle by był jeszcze przytomny – von Franz skinął na młodszego rycerza.
- Ale... wy... wy panie jesteście przecież... – spośród śmieciarzy wyszła młoda
dziewczyna. Rycerze zmierzyli ją wzrokiem, a jeden ze starych zbieraczy ze strachem w oczach starał się przyciągnąć ją do siebie trzymając za pas.
- Maximilian von Franz... bohater... ten który prowadził piechotę na ciemne wojska! – w jej oczach pojawiły się łzy – Dajcie pokój temu tam... On mówi w reikspelku jak i ty panie...
Karl wyjął długi nóż zza pasa, obtarł go z błota i przystawił Gustawowi do gardła. Maximilian wybuchł śmiechem.
- Miałeś uwagę na to co ona mówi? Bohaterów jej się zachciało. – podszedł kilka kroków w kierunku dziewczyny. – Chcesz bohatera? Zaraz go będziesz miała. Tylko skończymy z tamtym i dopilnujemy żebyś dzisiejszego dnia już nie zapomniała.
Gustaw słysząc to próbował się wyrwać bezskutecznie. Leżał na kamieniu z zamkniętymi oczami. Myślał o dawnych czasach, o stołach pełnych jadła, o pięknych śpiewach elfich minstreli... Spomiędzy jego powiek uwolniła się jedna łza. Jego ostatnia łza... łza wzruszenia...

***

Pięć lat temu wojska Chaosu ze swym przywódcą Archaonem na czele przedarły się przez linie obrony na północy wzdłuż rzeki Lińsk.. Kislev starał się bronić jednak już w trzecim tygodniu walk oblężone były już wszystkie miasta. Imperium wysłało większość swoich wojsk w kierunku Kisleva. Gdy armie państw-miast imperialnych dotarły do Talabheim do Cesarza dotarła wiadomość iż Bechafen upadło pod atakiem hord Chaosu. Cesarz podjął decyzję o umocnieniu linii obrony na 30 mil na północny wschód od Stolicy Talabeclandu. Wojska nie ruszyły się nawet o jedną stopę poza wyznaczoną linię. Decyzja ta jednak miała tragiczne skutki. Sześćdziesiąt mil za linią obrony znajdowały się liczne osiedla leśnych elfów, jedne z największych, a już na pewno najludniejszych, w Imperium. Jak później się okazało wojska Imperium mogły swobodnie ustawić linię defensywną za osiedlami elfów ponieważ wojska chaosu dotarły pod mury Talabheim dopiero po trzech tygodniach. Zwierzoludzie nieśli wtedy przy pasach gnijące głowy swoich ofiar, szpiczastouchych. Społeczności elfów oburzone decyzją cesarza postanowiły wycofać wszystkie swoje wojska spod sztandaru Imperium. To z kolei cesarz uznał za zdradę.

***

Po przepędzeniu wojsk Chaosu spod stolicy całego Imperium – Altdorfu, uczeni i czarodzieje zebrali się na spotkaniu. Oficjalnie zgrupowanie miało poruszyć problemy odbudowy państwa, prawdziwy cel jednak był zupełnie inny.
Jeszcze niedawno nikt nie miał nadziei na utrzymanie Cesarstwa. Wojska ciemności były liczne i przeraźliwie silne. Morale po stronie ludzi słabły. Aż w pewnej chwili Chaos odstąpił od ataków i skrył się w lasach. Dowódcy okrzyknęli się bohaterami, żołnierze chwalili się męstwem, cesarz okrzyknął się pogromcą Chaosu. Uczeni jednak zdawali sobie sprawę że takie zachowanie po liczącym prawie dwa tysiące mil marszu śmierci nie ma sensu. Nie w sytuacji kiedy wycofująca się strona ma stuprocentowe szanse zwycięstwa.
To zaniepokoiło ich bardziej niż wizja zagłady Imperium. To musiało być coś ważniejszego niż Cesarstwo.
Jedni przywoływali przepowiednie o wskrzeszaniu starożytnych bohaterów, inni mówili o stopniowym niszczeniu ziem dla osłabienia struktury państwa, jeszcze inni wyobrażali sobie, nikomu o tym nie wspominając, pakty między cesarzem, jego doradcami, a Archaonem.
Mogli jedynie się domyślać. Archaon tym czasem z diabelskim uśmiechem głaskał swoją szklaną kulę przyglądając się poczynaniom ludzi.

***

Wojna trwała dwa lata. Wojska Imperium broniły się i atakowały na zmianę. Jedni ginęli na froncie, inni z wycieńczenia. Pewnego dnia jednak wojska Chaosu poczęły się wycofywać. W Cesarstwie najpierw rozgorzała radość, później przyszedł smutek, głód i żałoba. Niedobitki i pojedyncze oddziały zwierzoludzi wciąż grasowały po lasach. Ludzie pozbawieni domów, jedzenia jakiejkolwiek nadziei na powrót do dawnego życia, żyli z dnia na dzień w strachu i skrajnej ruinie. Najszybciej na nogi stawały miasta, również splugawione przez wpływy Chaosu. W niektórych, spośród splądrowanych, wsiach pojawiali się ludzie. Zgliszczy niektórych nie znajdowano. Ludzie byli zniszczeni, wycieńczeni. Dawni bohaterowie zmieniali się w złoczyńców. Panika, strach, walki bratobójcze ogarnęły Imperium. Walka o jedzenie, bunty i samosądy na namiestnikach. Imperium stało się państwem anarchii. Dopiero od niedawna sytuacja zaczyna się poprawiać. Ale do dawnego obrazu Imperium jest jeszcze bardzo, bardzo daleko.

***

Młody zakapturzony elf podpierający się na łuku stał na środku drogi. Głowę miał opuszczoną tak że otaczający go opryszkowie jej nie widzieli.
- Ceádmil Dhu D’yaebl – wyszeptał elf – Witaj Czarny Diable.
- Coś tam kwilisz? Lepiej pocznij z mieszka sypać złociszem! – krzyknął jeden ze zbirów.
- Essea Deithwen, jestem Biały Płomień – krzyknął elf błyskawicznie zrzucając płaszcz
dobywając łuku. Sięgnął do kołczanu i wystrzelił powalając najbliżej stojących oprychów na ziemię. Młodzieniec skakał, niemal tańcząc. Uchylał się przed ciosami i ładował kolejne strzały. Nie był jednak skupiony na walce. Wciąż wypatrywał czegoś w lesie. Krew płynęła mu po zdeformowanych od blizn policzkach, oczy miał pełne gniewu i nienawiści. Unik, strzał! Kolejny oprych z hukiem upadł na ziemię. Unik. Przyjęty cios pięścią w brzuch. Celny wyprowadzony kopniak w kolano. Unik, strzał, unik, przycelowanie, krzyk, skok, błaganie o litość, strzał, unik, krzyk, krzyk, skok, krzyk, unik, strzał, i tylko krzyk. Po chwili żaden ze zbirów nie był w stanie walczyć. Elf jednak się nie uspokoił. Rozpędzony, wbiegł w las.
- Essea Deithwen – Krzyczał, dobywając strzały ze srebrnym grotem.
Nagle zobaczył jakby pół-eteryczną, ciemną postać skaczącą po koronach drzew. Błyskawicznie zatrzymał się i wystrzelił. Zapadła cisza zakłócona jedynie przez świst strzały. A później był trzask grotu miażdżącego drewnianą gałąź.
- Bloede arse! – przeklął.
Postać zniknęła gdzieś w gęstwinie. Elf odpoczął chwilę, odpiął pas i wdrapał się na drzewo. Nożem wydłubał srebrny grot z drewna, włożył do sakiewki. Drzewiec strzały był pęknięty. Sprawdził kołczan. Miał w nim jeszcze trzy zwykłe strzały, jedną srebrną i aż sześć takich srebrnych grotów w sakiewce. Tylko jeden spośród nich miał ślady zakrzepniętej krwi.

***

Wśród uczonych popularna jest plotka iż elfy wiedzą czemu Chaos postanowił wycofać swoje wojska. Jednak nikt nie odważył się jeszcze ich spytać o prawdę. Elfy dumnie milczą. Cesarz chełpi się zwycięstwem nie chcąc słuchać o podstępach. A w oczach elfów kryją się żal, wściekłość i złośliwy śmiech...

***

Deszcz padał dalej...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez humanoid dnia Śro 16:34, 19 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin