 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Pon 20:17, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Mówię tak, żeby moi towarzysze mnie usłyszeli, a bcym moje słowa pozostały nezrozumiałe.
Mam tylko kuszę, jedną strzałę tylko.
Gdy rozpocznie się walka to chowam się za wozem z trupami i czekam aż któryś z przeciwnikow zacznie inkantację czaru. Obserwuję szczególnie dwóch nieuzbrojonych mężczyzn. Gdy któryś zacznie celuję dokladnie i strzelam. Chyba, ze wcześniej pojawi się realne zagrożenie ze strony innego z obcych, wtedy bronię się.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 20:29, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
- Tutaj – powiedział cicho woźnica odsuwając na skraj dachu kilka bełtów.
Uśmiechnął się i mrugnął jednym okiem, po czym schylił się nad wozem opierając na dachu by lepiej wymierzyć ewentualny strzał.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Małe Szare Bure
Dołączył: 07 Sty 2006 Posty: 293 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:35, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Widząc powóz Theodosiusa, zatrzymuję się gwałtownie, wpatrując się w pojazd i w lorda. Moje myśli pozostają jednak niewypowiedziane na skutek pojawienia się dziwnej grupy. Spoglądam to na nich, to na lorda. Gdy zauważam elfa, przez chwilę przez moje spojrzenie przemyka się iskierka zdziwienia.
Vedui', Mani naa lle umien? Amin uuma ma' ten' rashwe
Teraz spoglądam na wydającego się przywódcą mężczyznę.
Nie suzkamy kłopotów. Zostawcie zatem nas w spokoju a i my pójdziemy własną drogą spokojnie i postrzymamy rozlewu krwi, jak juz czciogodny pan zasugerował wcześniej. mój głos jest bardzo stanowczy, nie znoszący sprzeciwu, a pozorna lagodność i spokój wydają się bardzo łątwe do zastąpienia bardziej negatywnymi uczuciami.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Golden11
Dołączył: 22 Lut 2006 Posty: 176 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Pon 21:44, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Napaść powoduje we mnie przyływ adrenaliny i lekki przypływ energii. Nie wychodzę z wozu lecz wychylaąc się na wszystkie strony dokładnie oserwuję gdzie stoją napastnicy i jak rozmieszcone są okoliczne drogi.
Nie jest dobrze, trzeba działać... mruczę sam do siebie pod nosem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Golden11 dnia Pon 22:00, 18 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Pon 21:51, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Białowłosy mężczyzna wybuchł śmiechem.
Elf zaśmiał się i z szyderczym wyrazem twarzy, pewnie trzymając łuk, odpowiedział w kierunku elfki:
- Nadorhuanrim... Lasta lalaithamin...
- Słyszeliście... – białowłosy opanowywał śmiech – Od dziś mówcie do mnie „czcigodny pan”... haha...
Cała reszta obcych nawet nie drgnęła, wszyscy z uwagą przyglądali się każdemu ruchowi drużyny...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 21:54, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Wychodze ostrożnie z wozu przez kozioł i staram się to robić tak by nie zostać zauważony a cały czas obserwować zajście. Cały czas analizuje sytuacje i bacznie obserwuje poczynania moich towarzyszy. Spróbujcie zdjąć na odległość tych bez zbroi, zwałaszcze tego w samej koszuli i spodniach, nie podoba mi się on i to bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jakub dnia Pon 22:01, 18 Gru 2006, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Golden11
Dołączył: 22 Lut 2006 Posty: 176 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Pon 22:00, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Lekko odsłaniam firankę wisząca w oknie wozu i obserwuję napastników, chcę się dokłądnie zorientować gdzie sie znajdują. Wyjmuję z plecaka rusznicę i tzry granaty. Dwa chowam aby mieć blisko przy sobie. Podpalam jeden z nich i wyrzucam z całych sił w stronę agresorów. Robie to bez żadnego ostrzezenia is ygnalizowania. Natępnie obserwuję efekt mioch działań. Jestem przygotowany do tego aby w każdej chwili wyskoczyć z wozu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 22:01, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Widzac rzucony przez Wattsa granat dorzucam jeszcze Jak bedą podejdą na odległość idealną do bezbłędnego strzału, spróbuję ich zatrzymać, wy nie spódłujcie. Widząc że zaraz zacznie się zamieszanie zaczynam przygotowywać inkantacje czaru.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trzask
Dołączył: 04 Maj 2006 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 23:47, 18 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Na widok granatu,prostuje momentalnie reke trzymajaca luk,celujac w grupe ludzi wybieram cel,cieciwa wraz z koncem strzaly niemal dotyka zrenicy oka wypatrujacego zagrozenia...
Jesli nikt wczesniej nie zmusi mnie do oddania strzalu,kiedy cel jest w zasiegu,dokladnie celuje i staram sie zdjac osobnika o ktorym mowil Barley.Wygladajac zza wozu,
Barley,ja postaram sie nim zajac!
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 21:10, 20 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Tuż przy moście stał ten sam mężczyzna który kilkadziesiąt minut temu śmiał się opętańczo przyglądając się przejeżdżającym po chyboczącym moście powozom.
Zapanował moment bezruchu przemoczony jego przerażającym, piskliwym chichotem.
Oczy wychylające się spod pofałdowanych, szarych powiek, przekrwione i mętne, przyglądały się ze spokojem i powagą brodzącemu w powietrzu, sypiącemu iskrami granatowi, co kontrastowało z resztą rozbawionej twarzy.
Thomas uniósł łuk i zmrużył oko. Cięciwa zaskrzypiała. Szmaciany worek zacieśniony dwoma stalowymi obręczami, z iskrzącym lontem upadł około pięć metrów przed białowłosym mężczyzną z dziecięcą twarzą. Cała grupa spojrzała ze zdziwieniem na turlający się jeszcze granat. Kobieta z nożami zareagowała błyskawicznie i zaczęła biec w kierunku najbliższej uliczki. Thomas wypuścił strzałę. Białowłosy zmarszczył czoło i zamknął oczy. Wojownik w kolczudze i misiurze zaczął również biec w kierunku uliczki, za swoją towarzyszką. Mężczyzna w jasnej koszuli, bez broni przyklęknął i dotknął dłonią ziemi. Elf wyjął z kołczanu strzałę i rzucił się za stojącą niedaleko drewnianą skrzynię. Nagle zza rogu jednej z uliczek wyszedł pijaczek w granatowym berecie z dużymi, rudymi bokobrodami i kraciastą marynarką. Kilka kroków za nim, wiążąc sznurek przy spodniach szedł łysy halfling z dużą torbą podróżną. Obaj spojrzeli ze zdziwieniem i niezrozumieniem w kierunku dziwnego, plującego światłem przedmiotu toczącego się po ulicy.
Iskry zniknęły... To był ten ułamek sekundy kiedy strzała wystrzelona przez młodego łowcę wisiała jeszcze w powietrzu choć Thomas widział ją już w piersi mężczyzny bez oręża.
HUK!!!
EKSPLOZJA była olbrzymia. Chyba nawet Watts nie spodziewał się że wybuch zaleje swoim śmiercionośnym ogniem tak wielki obszar a siła będzie tak imponująca. Języki płomieni polizały okoliczne domy, wystrzeliły z taką prędkością i impetem że przez moment wszyscy pewni byli że dosięgną także i ich. Podmuch przewrócił stojących na ziemię. Chmura ognia uniosła się nad ziemię, by w końcu zamienić się w obłok czarnego dymu. Na ziemie opadały kamienie z posadzki ulicy uderzając w dachy okolicznych kamienic. Konie zarżały i zerwały się wystraszone do biegu. Po okolicy rozlał się dym i smród spalenizny. Woźnica stracił równowagę. Konie ciągnące wóz na którym siedział z przygotowaną kuszą, ruszyły na drewniany most, ślepia miały szeroko otwarte, rżały bez wytchnienia uwalniając cała swoją energię do biegu. Drugi wóz skierował się uliczkę prowadzącą wzdłuż urwiska. Woźnica chwycił się relingu od wozu unikając upadku. Zdezorientowany starał się chwycić lejce, które niestety uciekły przed jego wyciągniętą ręką wpadając pod wóz. Watts chwyciwszy swój plecak wyskoczył szybko z drugiego, pędzącego wozu przewracając się. Bagaż krasnoluda zahaczył o wóz i rozerwał się. Z plecaka wypadły na mokrą ziemię ubrania, sztabki żelaza i zawinięte w szmaty kawałki suszonego mięsa. Theodosiusa wstał szybko podnosząc upuszczoną podczas upadku kuszę, stał na lekko ugiętych nogach celując w chmurę dymu. Kaileen, ubrudzoną błotem w które się wywróciła, oparła się na ramionach a głowa zwisała jej swobodnie. Usta miała otwarte szeroko. Sprawiała wrażenie jakby huk ją ogłuszył. Przez moment miała trudności ze złapaniem oddechu. Barley zaczął podnosić się na nogi starając odzyskać równowagę, chwycił się dłonią za oczy i zgiął się w pół. Thomas przyklęknął na jednym kolanie, z kołczanu wyjął kolejną strzałę. Wóz z trupami wjechał na most. Woźnica krzyczał na konie by się zatrzymały jednak te pędziły ile sił w nogach środkiem drewnianego pomostu. Z powozu dobiegł krzyk... głośny, przeraźliwy krzyk pełen cierpienia. Wrzask przeradzający się w potworny pisk. Woźnica nie reagował. Starał się za wszelką cenę zapanować nad końmi. Wszyscy z uwagą przyglądali się chmurze dymu.
Przy moście wciąż chichocząc stał mężczyzna odziany w brudne szmaty.
Barley odsłonił oczy i bacznie zaczął przyglądać się kłębiącym się obłokom czarnego dymu. Kaileen wstała i lekko się kołysząc, obnażyła miecz.
Zapanowała cisza. Pomiędzy miejscem gdzie przed chwilą stali wrogowie a drużyną było zagłębienie w ulicy, dookoła leżało wiele kamieni. Nagle ziemia zaczęła lekko drżeć... wszyscy zaczęli się rozglądać...
Człowiek z rudymi bokobrodami i halfling zaczęli się podnosić z ziemi. Obaj byli ogłuszeni, kołysali się i mieli trudności z utrzymaniem równowagi.
Z innej uliczki wybiegł na ulicę gnom wyglądający na kupca a za nim blond włosy mężczyzna w śnieżnobiałej szacie. Obaj stanęli zaskoczeni na widok tego co zastali na ulicy.
Ziemia drżała niepokojąco... nagle spod kłębów dymu w kierunku drużyny „coś prześlizgnęło się pod ziemią” unosząc nieco kamienie posadzki, niczym olbrzymi kret ryjący tuż pod powierzchnią ziemi. Wreszcie „to coś” dotarło pod nogi Thomasa. Chłopak starał się odskoczyć... jednak... Pod jego nogami coś eksplodowało! Huk! Siła wybuchu wyrzuciła go w powietrze na kilka metrów. Nie było płomieni, jedynie duża siła popychająca wszystko znajdujące się nad jej źródłem ku niebu. Kamienie z ulicy wystrzeliły do góry uderzając Thomasa a potem opadając niczym deszcz na okolicę... Chłopak spadł na ziemie z hukiem. Kaszlnął kilka razy i starał się podnieść... bezskutecznie... Świat zawirował, Thomas tracił równowagę próbując się podnieść i opadał na mokre porozrzucane płyty z ulicy. Wszyscy starali się ukryć przez kamiennym gradem. Jednak nikt nie dał rady uchronić się całkowicie...
Nagle z chmury dymu, wprawiając w wir czerń zakrywającą miasto, wybiegła kobieta w ciemnym ubraniu, w obu dłoniach trzymała długie noże. Theodosius wystrzelił odruchowo. Chybił. Bełt wleciał w czerń znikając z oczu. Wojowniczka biegła w kierunku Kaileen. Dym powoli opadał. Widać było że zanim stało dwóch mężczyzn. Tuż obok źródła wybuchu granatu. Białowłosy i mężczyzna bez broni. Ich ubrania były czyste i nie nosiły żadnych oznak zniszczenia od wybuchu... Obaj uśmiechali się szyderczo. Przez pisk ogłuszenia do uszu wszystkich dobiegł śmiech białowłosego... i chichot starca...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 0:48, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Nie wiedząc dokładnie co dzieje się wokół mnie na chwile zastygam w bezruchu próbując dojść do siebie. Staram się nie zwracać uwagi na spadający deszcz kamieni lecz ból jak powodują z każdym ułamkiem sekundy potęguję się. Pozbawiony osłony z wozów czuję się wystawiony jak na cel na strzelnicy, przez chwile jeszcze się wącham czy nie pobiec w kierunku budki strażniczej, ale odrzucam to rozwiązanie i rozpoczynam inkantację czaru. Po cichu zaczynam wypowiadać słowa mocy, których tempo wypowiadania rośnie, wraz z ruchem moich dłoni wykonujących skomplikowane gesty, by w rezultacie z końców moich złożonych dłoni energia zgromadzona w moim ciele ulotniła się w postaci dwóch białych pierścieni, zrobionych jakby z mgły która delikatnie świeci, światłem odbitym od księżyca. W ostatecznym geście rozkładam szeroko ręce, a z owych pierścieni po wylądowaniu na ziemi tworzą się dwie idealne moje kopie. Trochę lepiej... Szepcze cicho do siebie, a moje kopie wykonują identyczny ruch wargami jak ja. Nie zwracam uwagi na to że zaraz dojdzie do walki między Kaileen a kobietą z nożami, moje myśli zaprzątają dwaj mężczyźni, których sylwetki widzę przez opadający kurz jak przez bardzo gęstą mgłę. Ale to wystarczy bym miał określony cel kolejnego działania. Momentalnie koncentruje się jeszcze bardziej, zapadam w lekki trans, a cały świat jakby przestaje dla mnie istnieć oprócz jednej, blond włosej postaci. Staram się jakby uformować pewną część swojej mocy, w cienką igłę iskrzącą się od energii weń się znajdującej, tak by cała energia zgromadzona w samym czubku miała na tyle moc by mogła przebić się przez każdą fizyczną czy magiczną obronę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Czw 0:56, 21 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Wybuch zwala mnie z nóg. Przy upadku czję ból. Podnoszę się szybko, mocno zaciskam dłonie na drzewcu kuszy. Adrenalina. Widzę ruszające wozy. Spłoszone konie. Chcę zareagować. Deszcz kamieni. Czuję uderzenia, chcę jakoś zatrzymać wóz. Kobieta z nożami. Strzelam. Widać po mnie, że nie spodziewałem się chybić. Na moment nieruchomieję. Sekunda. Podnoszę z ziemi bełty do kuszy. Strzały,które spadły z ruszającego wozu. Kilka z nich wsadzam za pazuchę biegnąc w kierunku ściany zabudowań. Lekko się wycofuję. Staram się schować za jakimś elementem fasady budynków. Ładuję bełt do kuszy co chwila zerkając w stronę "wrogów". Zerkam szybko w stronę woźnicy.
Zeskocz z tyłu wozu!
Krzyczę do niego krótko. Po czym wracam do przeładowywania kuszy. Gdy jest ona gotowa wychylam się i staram zlokalizować schowanego elfa. Jeżeli mi się uda to chowam się z powortem za wystającym budynkiem i kładę się na ziemi. Dopiero teraz powtórnie wychylam się i dokładnie przycelowując strzelam do elfa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Trzask
Dołączył: 04 Maj 2006 Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 0:25, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Wybuch,huk...nagle-
cisza...wszystko dookola staje sie szare,bez wyrazu...lekko rozmyte,oko w ktorym przed chwila blyszczala energia do walki,teraz mrozy sie starajac wyostrzyc otaczajacy mnie obraz...jednak widze tylko posadzke,brudna i mokra.Czujac chlod bijacy od podloza,staram sie podniesc.
Nagle ból,miesni...kosci przeszywa moje cialo,swiat zawirowal.Znowu padam na posadzke.Ciezko wzdychajac dusze sie otaczajacym kurzem.
Kolejna proba powstania-najpierw na czworaka,pozniej zlamanemu w pol udaje mi sie przejsc,zataczajac sie kilka metrow.Szary swiat wiruje...jakby na granicy snu i swiadomosci,upadajac odruchowo zaslaniam glowe.W szarosci ukazuje sie wyraznie czerwien na rekach.Dopiero teraz zaczynam czuc jak krew scieka z luku brwiowego,ciepla ciecz plynie jak strumien po poliku na ubranie,skapujac na kamienie.Gdy ocieram oko z krwi,dostrzegam moj łuk nieopodal.
Idac caly czas w letargu w kierunku luku,zataczam kola,trzyamajc sie to za reke,to ocierajac krew z glowy.
Gdy docieram do porzuconej broni zauwazam miejsce wybuchu,powoli dociera do mnie co sie stalo.Swiat staje sie coraz wyrazniejszy.Chwytam luk i lekkim,nieregularnym truchtem,caly czas nie mogac zachowac calkowitego pionu szukam jakiegos schronienia.Biegne w strone najblizszej uliczki.Staram sie obserwowac zachowanie wroga.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Małe Szare Bure
Dołączył: 07 Sty 2006 Posty: 293 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 11:41, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Bardzo chwiejnymi ruchami dźwigam się z popękanej kamiennej posadzki. Koordnacja jest ostatnim słowem, jakim można by określić mój ruch w tej chwili. Przez jakiś czas zataczam się, sprawiając wrażenie odurzonej, starają się złapać równowagę. W wirującym chaotycznie świecie widzę postać kobiety z długim orężem w dłoni, szybko zmierzającą w moim kiernku.
Desperacko starając się całkowicie odzywać świadomość i sprawność ruchową, odchylam płaszcz i lewą ręką wydobywam ze zdobionej pochwy zgrabna elfika szable, druga na razie zostawiając na swmoim miejscu. Kilka razy lekko obracam miecz w dłoni, starając się go dobrze wyczuć i przygotować do nieuchronnie zbliżającej się walki.
Czekając na wroga, staram się zatrzymać wirujący świat.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Golden11
Dołączył: 22 Lut 2006 Posty: 176 Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Wołomin
|
Wysłany: Pią 22:37, 22 Gru 2006 Temat postu: |
|
|
Szybko wyskakuję z powozu i dynamicznie podbiegam kilka kroków. Gdy widzę że mój plecak sie rozdarł odwracam głowę w jego stronę, ale po sekundzie znów patrzę w stronę napastników, tak jakby moje rzeczy wcale mnie nie interesowały. Huk i drgania nie przeszkadzają mi, gdyż jestem do tego przyzwyczajony. Patrzę na twarze ludzi, którzy są ze mną i tych, którzy są ptrzeciwko mnie. Zbieram wszystkie siły w swoim głosie i krzyczę do mężczyzn tak głośno jak potrafię: Wycofajcie się! Mam takich zabawek mnóstwo! Jeśli nie, to was spalę! Przygotowuję rusznicę.
Jeśli, którykolwiek z napastników podbiegnie do mnie lub kogoś z mojej drużyny, starannie celuję i strzelam w niego. To samo robie gdyby Kaileen miała kłopoty w walce. Jeśli napastnicy nie będą zbliżać sie do nas w szybkim tempie, mocno turlam po ziemi granat w ich stronę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|