Forum HUMANOID Strona Główna HUMANOID

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROZDZIAŁ 2 - Optivus
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 42, 43, 44  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor)
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
humanoid
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 12:51, 18 Mar 2007    Temat postu:

Zorbar pobiegł przodem. Pędził ile sił, a nawet szybciej, pozostawiając towarzyszy daleko w tyle. Kaileen, Mikkoli i Barley ruszyli szybko za czarodziejem. Thomas rozejrzał się dookoła i jak wystrzelony z łuku pędem ruszył do pobliskich straganów. Watts szybko odwrócił się i wbiegł z powrotem do karczmy.

Wóz z Theodosiusem był już daleko. Biały czarodziej nie poddawał się jednak, przebiegając chwycił jakąś szmatę leżącą na beczce przy jednym ze straganów i narzucił ją na siebie stając się nieco mniej rzucającym się w oczy. Właściciel przydrożnego straganu stał zaskoczony w bezruchu widząc biegnącego w jego kierunku Thomasa który podskoczył i odbijając się od stołu pełnego świecidełek, wstążek i cynowych kufli wskoczył na dach parterowego budynku przy drodze. Handlarz krzyknął jakieś przekleństwa w jego kierunku widząc jak oferowane przez niego towary przewracają się i spadają z poruszonego improwizowanego stołu. Chłopak biegł po dachach.

Wóz skręcił w jedną z małych ulic. Thomas biegł błyskawicznie omijając przeszkody i przeskakując nad wąskimi ulicami.
- Tam! – krzyczał wskazując Kaileen, Barleyowi i Mikkoliemu drogę wozu.
Ludzie przyglądali się całemu zajściu.
Przodem wciąż biegł Zorbar który skręcił za wozem i na moment zniknął z pola widzenia.

Pogoń trwała długo, siły powoli słabły a zmęczenie ściskało gardło i dusiło. Thomas biegł po dachach wskazując drogę.

Wreszcie cała trójka dobiegła do bramy miejskiej. Zorbar siedział na beczce oddychając głęboko. Gdy Kaileen, Mikkoli i Barley dobiegli do niego podniósł rękę wskazując bramę.
- Wy... jechali... – zmęczenie dawało znać o sobie.
Po chwili z dachu budynku zeskoczył Thomas, równie zdyszany.
- Watts... już jedzie...

Wszyscy starali się złapać oddech, przez moment nikt nic nie mówił.
Zza rogu wyjechał powóz Theodosiusa prowadzony przez Wattsa.
- Jestem – rzucił krasnolud, spojrzał na bramę. – Wsiadajcie.

Gdy wszyscy byli już w środku. Krasnolud ruszył powoli w kierunku strażników jednak ci najzwyczajniej w świecie przepuścili wóz bez kontroli. Tuż za bramą, Watts strzelił batem i pognał konie. Po kilku minutach wóz się zatrzymał.

Zorbar wychylił głowę z okna.
- Ślady idą tutaj, lepiej chodźmy dalej piechotą, myślę że tą ścieżką jest góra kilometr do skarpy. – powiedział krasnolud wskazując małą, zarośniętą ścieżkę pośród lasu.
Wszyscy wyszli z wozu, krasnolud zjechał z traktu i dobywając plecaka, zeskoczył na ziemię.
Przez chwilę ustalali ewentualne sposoby działania i konieczną ostrożność. Potem ruszyli ścieżką. Szli kilka minut by wreszcie dotrzeć do małej polany tuż nad skarpą nad Reikiem.
Na trawie leżał nieprzytomny pobity Redhill i obok niego z kneblem na ustach, i twarzą zalaną krwią, spętany klęczał Theodosius. Przy wozie przywiązany był osiodłany koń. Dookoła „więźniów” stało trzech mężczyzn ubranych w ciemne, ponure ubrania. Pośród nich krążył mówiąc coś mężczyzna odziany w wysokiej jakości zbroję. Co chwila uderzał Theodosiusa w twarz. Szlachcic był wyraźnie wycieńczony, każde uderzenie wytrącało go z równowagi i gdyby nie chwyt jednego z mężczyzn w czerni już dawno leżał by obok Redhilla w trawie.

Cała drużyna rozlokowała się w gęstym lesie maskując się i chowając na krzakami malin.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mariusz




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 18:55, 18 Mar 2007    Temat postu:

Skulony siedzę chowając się za gęstymi krzakami i staram się ocenić uważnie sytuację zarówno na polanie jak i dokoła niej.
Gdy już jestem pewien, że nie ma nikogo więcej oprócz tych sześciu mężczyzn gestami pokazuję moim kompanom, że mężczyzna w zbroi jest mój, po czym zaczynam cichą inkantację czaru


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikkoli




Dołączył: 05 Gru 2006
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 13:52, 19 Mar 2007    Temat postu:

rozgladam sie uwaznie po lesie starajac sie nie przeoczyc zadngo drobiazgu, Nastepnie znajduje kamien ktory spokojnie umieszczam w mojej procy.Spokoj ktory czuje znalazlwszy sie wrescie w lese pozwala mi opnowac emocje i zachowac pelna czujnosc.Podchodze jak najblizej calego zajscia zachowujac najwieksza ostroznosc.Kiedy Zorbar zakonczy czar napewno zdolam ogluszyc przynajmniej jednego straznika strzalem z mojej broni.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:09, 19 Mar 2007    Temat postu:

Jeszcze przez chwile po schowaniu sie cieżko oddycham, lapie sie na tym, że zakrywam usta by mnie nie bylo slychac. Wskazuje palcem jedna z ciemnych postaci, po czym ulamek momentu za Zorbarem rozpoczynam inkantacje.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Małe Szare Bure




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 20:01, 24 Mar 2007    Temat postu:

Chowając się na gęstym krzakiem malin, staram się zachowac jak najciszej. Przez ułamek sekundy spoglądam na ubłocone brzegi sukni, które podczas kucania postanowiły aż nazbyt zaprzyjaźnic się z zalegającym na ziemi błocie zmieszanym ze ściółką leśną. Obserwuję uważnie oprawców Theodosiusa, lecz słysząc szepty czarodziejów, nie ruszam się z miejsca, czekając na skutki ich zaklęc.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Golden11




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wołomin

PostWysłany: Nie 14:11, 25 Mar 2007    Temat postu:

Chowam się za dużym krzakiem, w zaroślach dokładnie zasłaniających moją postać. Skonsternowany patrzę na zastalą sytuację. Bezszelestnie machajac dłonią lapiac sie za policzki i krecąc przecząco głową daje moim kompanom znać, że nie mamy szans w tym starciu, widzę to czarno i proponuję wstrzymać się z atakiem. Patrzę jak na gesty zareagują moi towarzysze.

Powoli wyjmuję stzelbę patrząc na oprawców Theodiusa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Małe Szare Bure




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:56, 27 Mar 2007    Temat postu:

Widząc, jak krasnolud sięga po strzelbę, unoszę z wdziękiem wyprostowana dłoń i leciutko pochylam głowę. Gest ten ma byc sygnalem do chwilowego powstrzymania towarzysza działania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
humanoid
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 20:23, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Dwóch spośród mężczyzn odzianych w ciemne materiały ruszyło w kierunku skarpy rozglądając się uważnie. Ten który został przytrzymywał wciąż Theodosiusa bitego przez „dowódcę”. Redhill leżał nieruchomo z twarzą schowaną w trawie.

Zorbar kończąc inkantację machnął energicznie obydwoma rękoma w dziwnym geście. Niemal w tym samym momencie zakończył również Barley jednak z nieco mniej spektakularnym finałem, jedynie z głośniej wypowiedzianymi ostatnimi słowami formuły.

Zapadła cisza. Wszyscy bacznie obserwowali oprawców czekając na efekty czarów.

...

Nagle mężczyzna przytrzymujący Theodosiusa puścił go i chwycił się za głowę mocno zaciskając pięści na włosach. Szlachcic runął, oszpeconą od uderzeń, twarzą w błoto. Niemal w tej samej chwili dowódca zbirów jęknął z bólu i chcąc się odsunąć od torturowanego, niczym sparaliżowany runął na ziemię. Mężczyźni stojący nad skarpą odwrócili się gwałtownie i w tym momencie zareagował Watts. Chmura dymu, któremu towarzyszył potężny huk, zasłoniła las przed krasnoludem. Jeden z oprychów ugodzony w pierś padł na ziemię i zsunął się ze skarpy w przepaść. Drugi widząc niebezpieczeństwo ruszył do ucieczki w las. Nie dosięgnął go na szczęście dla niego kamień wyrzucony z procy Mikkoliego.
Ten który jeszcze przed chwilą rwał z głowy włosy zaczął tarzać się w konwulsjach po ziemi tuż obok otumanionego Theodosiusa. Drugi z mężczyzn, dowódca, jakby z unieruchomionymi nogami dobył miecza i zamachnął się na szlachcica ale nie sięgnął. Zaczął czołgać się w jego kierunku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Śro 22:15, 11 Kwi 2007    Temat postu:

Próbuję się podnieść, jednak na pierwszy rzut oka widać, że jest to niemożliwe.
Z wielkim trudem obracam się na plecy obficie plując na siebie krwią. Staram się wesprzeć na łokciu w celu zorientowania się w sytuacji. Twarz wykrzywiam w nienaturalnym grymasie wywołanym wpierw próbą zobaczenia czegokolwiek, a następnie jako efekt bólu poruszenia świeżych ran. Udaje mi się dostrzec mężczyznę wymachującego mieczem w moim kierunku, jego rozmyte kontury, znacznie wyraźniejsze w momencie gdy zaczyna czołgać się w moją stronę. Napinam wszystkie mięśnie, wkładając w to gigantyczny wysiłek. Jeszcze raz próbuję się podnieść...
Pełen bezsilności jęk towarzyszy mojemu bezwładnemu ciału, które upada z powrotem plecami na ziemię. Pozostaje mi tylko biernie oczekiwać rozwoju wydarzeń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mariusz




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:11, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Przez moment wyglądam jakbym chciał biec za uciekającym, zmieniam jednak zdanie i podbiegam do leżących mężczyzn
Chwytam Theodosiusa pod ramiona i odciągam go od człowieka w zbroi

Spokojnie! krzyczę do niego, a do moich towarzyszy Nie zabijajcie go tylko teraz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jakub




Dołączył: 06 Sty 2006
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:20, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Thomasie ... wskazuje na uciekającą zakapturzoną postać .... strzelaj. ruszając w kierunku pobitego Theodosiusa. Wattsie jeśli masz w plecaku gruby powróz, to z kimś zwiąż ich ... Wskazuje na wijących się mężczyzn. ... ja zobaczę co z Theodosiusem i Redhillem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Małe Szare Bure




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:49, 12 Kwi 2007    Temat postu:

Słysząc słowa Barleya, podchodzę do Wattsa i pomagam mu związac mężczyzne. Wzdycham pod nosem lekko, mówiąc coś w swoim ojczystym języku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
humanoid
Administrator



Dołączył: 20 Gru 2005
Posty: 692
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 20:37, 17 Kwi 2007    Temat postu:

Uciekający mężczyzna słysząc słowa Barleya zmienił kierunek biegu i zeskoczył z urwiska... Thomas z zaskoczeniem spojrzał na działanie oprycha po czym ruszył biegiem za nim. Zatrzymał się nad przepaścią.
Watts podchodząc do rycerza zamachując się uderzył go silnie kolbą strzelby w skroń. Mężczyzna lekko zamroczony wypuścił z dłoni miecz. Krasnolud przykucnął obok niego i zaczął wygrzebywać z plecaka sznur. Kaileen stała nad nim przyglądając się jak Barley dogląda rannych. W powietrzu unosiła się woń przypalonej skóry i włosów.
Mikkoli chwiejnym krokiem podszedł do mężczyzny wijącego się po ziemi i przygniótł mu butem głowę do ziemi. Uśmiechnął się na moment dumnie.
Gnomi czarodziej zaczął opatrywać rany Theodosiusa i Redhilla.
Thomas napiął łuk i po długim mierzeniu wypuścił strzałę. Opuścił łuk i podszedł do towarzyszy - Spadł z półki – powiedział cicho nie przestając uważnie rozglądać się dookoła. Konie przy wozie oprawców zarżały. Wiatr wiał lekko dając przyjemny chłód. Powietrze było wilgotne...

Twarz Theodosiusa była potwornie zniszczona od uderzenia jakimś tępym narzędziem. Skórę przeoraną miał głęboko jednak mnogość posoki na jego obliczu uniemożliwiała określenie czy są na nim inne mniejsze obrażenia, pomijając siniaki po uderzeniach przy torturze sprzed kilku chwil. Redhill był równie mocno poobijany. Twarz miał opuchniętą. Gdy Barley go odwrócił ten odzyskał przytomność i kaszlnął po czym przychylił głowę by wypluć krew. Starał się coś powiedzieć i ruszyć ręką jednak nie dał rady. Dłoń opadła mu bezwiednie na brzuch.

Kaileen podeszła do wozu jednak nic na nim nie znalazła.

Watts skończywszy pętać rycerza, począł unieruchamiać mężczyznę nad którym wciąż dumnie górował Mikkoli.
- Macie mnie... – dowódca oprychów wypluł krew – Natychmiast macie mnie uwolnić! Jestem szlachetnie urodzony! Zawiśniecie jeśli coś mi się stanie... – zastanowił się po czym zaczął używać spokojniejszego tonu – Jeśli mnie puścicie to puszcze to w niepamięć...
- Zamknij się – Watts znów uderzył mężczyznę w twarz strzelbą – Poczekaj na pytanie... Potem będziesz mówił.

Zorbar klęczał obok Theodosiusa przyglądając się uważnie rycerzowi i rannemu przyjacielowi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tomek




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 939
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

PostWysłany: Czw 12:58, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Oddycham głęboko, z trudem nabierając powietrze. Językiem badam, które zęby zostały wybite. Wypluwam trochę krwi z pomrukiem mogącym oznaczać jedynie jakieś przekleństwo. Dopiero teraz trochę trzeźwiej rozglądam się po okolicy, patrzę na przyjaciół, którzy dłuższą chwilę nic nie robią. Jestem zirytowany, że muszę się odezwać pierwszy, tym bardziej, że jedyne słowa, jakie teraz słyszę, należą do mojego oprawcy, którego po dłuższej chwili ucisza Krasnolud.

Dzięki...

Staram się podnieś do pozycji pół leżącej, co udaje mi się z niemałym trudem. Dopiero teraz mogę spojrzeć rycerzowi w twarz, przyglądam mu się chwilę, po czym na moim obliczu pojawia się delikatny uśmiech odsłaniający ubytki w uzębieniu. Odchylając głowę w bok wypuszczam z ust sporą ilość śliny wymieszanej z krwią. Wskazuję na Thomasa a następnie głową stronę urwiska.

Ciało... Nie może tam... zostać.

Wycieńczony tymi kilkoma słowami znów opadam na plecy. Oddycham ciężko co jakiś czas przekręciwszy głowę wypluwając zbierającą się w ustach krew. Zamykam oczy.

Wyduście... z niego... czemu...

Jestem zbyt wyczerpany żeby dokończyć zdanie. Oddycham głęboko z poczuciem, że moi towarzysze zrozumieli jego sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mariusz




Dołączył: 07 Sty 2006
Posty: 328
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 15:14, 19 Kwi 2007    Temat postu:

Gdy sytuacja wygląda na opanowaną podnoszę się i poprawiając na ramionach nową pelerynę podchodzę do skarpy.

Trzeba ich będzie potem załadować na wóz i wywieźć gdzieś w las, czy coś.

Wychylam się by zobaczyć gdzie wylądowało ciało najemnika.

Kim jesteś i czego chciałeś od Theodosiusa? mówię wciąż nachylając się nad przepaścią, po czym odwracam się i podchodzę do rycerza czekając na odpowiedź.

Jestem teraz spokojny, uznaję, że mamy trochę czasu na przeprowadzenie tej rozmowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum HUMANOID Strona Główna -> PRZYGODA (Perditor) Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 38, 39, 40 ... 42, 43, 44  Następny
Strona 39 z 44

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin