 |
HUMANOID
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Śro 8:58, 16 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Świat wirował dookoła przekrwionych oczu Theodosiusa. Krew pędziła żyłami, całe ciało drżało, w czaszce wziąć pulsowało ciśnienie. Barley pełen zamyślenia bezskutecznie próbował zetrzeć krew z dłoni, rękawów. Biały czarodziej natomiast długo patrzył w punkt zawieszony gdzieś daleko po czym wstał i podszedł do wyjścia z jaskini. Oparł się o kamienną ścianę i wyglądał na zewnątrz w ciszy.
Wszyscy mimowolnie opadli z sił, ułożyli się wygodnie i w półśnie wypoczywali. Bez słowa, bez nerwów... jakby podarowali sobie kilka chwil wyrwanych z rzeczywistości. Zorbar stał wpatrzony w otchłań i nawet nie drgnął. Barley położył się wciskając sobie pod głowę plecak Thomasa, Theodosius usnął nie zważając na niewygodną posadzkę. Redhill, rycerz i oprych również spali.
Na zewnątrz szalał pożar który w jaskini odbijał się jedynie uspakajającym szumem, mieszał się delikatnie z dźwiękami bijącej o skały wody... tyle nieokrzesanej mocy w dźwięk, szaleńczej wolności, tyle siły niesionej przez naturę a aura dookoła taka spokojna...
...
Po kilku godzinach gdy powoli robiło się ciemno, ze snu wybił ich dźwięk szamotaniny. Rycerz bezskutecznie próbował uwolnić się z pęt. Oprych leżał tuż obok niego i w milczeniu, z rezygnacją w oczach przyglądał się mu cierpliwie. Theodosius przeciągnął się, mimo bólu czuł się dużo lepiej, spróbował usiąść o własnych siłach. Oparł się o kamień i oddychał głęboko. Redhill wciąż spał. Zorbar siedział przy wyjściu z jaskini.
Szum pożaru oddalił się nieco, jednak na niebie widać było dym, niosący ze sobą przyjemny zapach palonego drewna.
- Nie wrócili – powiedział cicho Zorbar chowając twarz w dłonie.
Barley wstał by rozprostować kości, rozejrzał się po jaskini. Westchnął.

Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Sob 22:41, 19 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Redhill otworzył powoli oczy i w ciszy rozglądał się dookoła po jaskini. Widząc jego przebudzenie oprych, wciąż krwawiący z kikutów uciętych palców zaczął mówić cichym, drżącym głosem:
- Co możemy... co mam zrobić żebyście mnie puścili... żywego? – spojrzał błagalnie na Barleya. Cała sytuacja wyraźnie go przerastała, przygniatała do ziemi, wydzierała ostatnie siły i nadzieje.
Spętany rycerz spojrzał na niego i parsknął z oburzeniem. Chciał coś powiedzieć ale się opanował spoglądając na krew na ubraniu „towarzysza”. Spuścił spojrzenie i przekręcił się nieco odwracając do wilgotnej ściany jaskini.
Zorbar stał wciąż nieruchomo przy wejściu, w zamyśleniu wciąż patrzył w jeden punkt gdzieś po drugiej stronie rzeki i urwiska. Barley wyjął spod pleców plecak Thomasa i oklepał go by twarde przedmioty ze środka nie uwierały w plecy. Zapanowała znów dłuższa chwila. Theodosius patrzył na plecy Zorbara.
Na zewnątrz zrobiło się już niemal całkowicie ciemno, w jaskini było zimno i wilgotno.
Zorbar spojrzał w niebo.
- Idę po ogień, zaraz wrócę – nie odwrócił się ani nie czekał na odpowiedź. Zniknął za skalną ścianą.
Przez chwilę słychać było jego oddalające się kroki.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Jakub
Dołączył: 06 Sty 2006 Posty: 469 Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 11:38, 21 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Na słowa Zorbara nieznacznie zwracam głowę w jego kierunku ... Tylko wróć..... Próbuję jeszcze przez chwilę bezskutecznej walki z torbą Thomasa o wygodny odpoczynek, ale pokonany w końcu, podnosżę się i siadam tak żeby móc obserować na raz oprycha i Oskara. Czyżbyś zmądrzał, a może się przestraszył? Nie ważne. Załóżmy że damy Ci drugą szanse i przypomnę pytania, na które odpowiedzi bardzo nas interesują. Na chwile zawieszam głos, żeby nadać wypowiedzi, bardziej dobitny ton, po czym sięgam niby od niechcenia do torby po nóż. A teraz powiedz mi proszę, kim jesteś Ty i kim jest Oskar, kto wam zlecił morderstwo Lorda Theodosiusa i dlaczego? Rozumiem, że Ty jesteś tylko najmnym zbirem, ale Ty Oskarze wydajesz się być człowiekiem obytym, a zachowujesz się jak najemny rembajło. Jaki masz cel w tym by ten człowiek wskazuje dłonią na Theodosiusa opóścił ten świat. Wzdycham ciężko i mimowolnie zaczynam bawic się nożem. Liczę na panów szczerość, a jeśli obie wersje będą mi się podobać, jestem prawie że pewien że bez większego szwanku stąd odejdziecie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Nie 9:19, 27 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Oskar z trudem przysunął się w stronę ściany i mozolnie zaczął się podnosić tam by usiąść. „Oprych” leżał wciąż na ziemi. Zamknął oczy, zacisnął szczękę, odczekał chwilę i zaczął mówić:
- Mówią na mnie Schatten i nie jestem „tylko najemnym zbirem” – powiedział nieco „oburzony”, jednak wciąż bardziej wyczuwalny w jego głosie był strach – Jestem szpiegiem na usługach Wywiadu Miasta Nuln. Od pół roku pracuje tutaj pilnując Theo. – głos mu się nieco złamał ze zdenerowania.
Oskar spojrzał na niego z rezygnacją pokiwał przecząco głową.
- Wcześniej pracowali inni – kontynuował - jestem tu... nowy... Ten tutaj... – skinął na Oskara – to arystokrata, rycerz bezpośrednio podległy Hrabinie i Radzie Najwyższych. Zbiera nasze raporty, przekazuje je dalej...
Schatten spojrzał na moment na Oskara i najwyraźniej przeszył go dreszcz strachu, ale już nie przed drużyną.
- Musiałem im powiedzieć... – powiedział niepewnie.
- To co powiedział to prawda. – Oskar zaczął mówić dumnie i głośno, starając się ukryć drżenie wypowiadanych słów – Wszystko to prawda... Theo... czy może „Lord Theodosius”... zapewne widywał mnie na dworze hrabiny Emmanuelli w Nuln... Odkąd zamieszkał tutaj był pod ścisłą obserwacją, ze względu na swoją... odmienność... Zresztą nie muszę wam tłumaczyć... wszyscy jesteście tacy sami... jesteście naznaczonymi czy raczej... „wybrańcami”... Stanowicie zagrożenie... Theo tak jak oczekiwano spotkał was wszystkich... – uśmiechnął się złośliwie – i jesteście kolejną grupą... mutantów których trzeba wy... eliminować... to jedyne wyjście by oczyścić świat z plugastwa... – spojrzał w kierunku Theodosiusa – Wybacz Theo... Nie szukaj w tym prywatnych pobudek... to tylko praca...
Na zewnątrz jaskini panowała przyjemna cisza. Lekki wiatr niosący ze sobą smak dymu wdarł się do środka. Na niebie pokazały się pierwsze gwiazdy.
- W sakwie pod koszulą mam list... – odezwał się „oprych” – może zainteresować Theo... teraz i tak może przeczytać jak to wszystko się stało... przychwyciliśmy go kilka dni temu... będzie dowodem na słowa „lorda Oskara”... Kurwa... – Schatten był wyraźnie zdenerwowany, widać było jak z sekundy na sekundę wzbiera w nim złość – Kurwa... mówiłem żeby załatwić to szybko... to chędożony przez psa kmiocie musiałeś jeszcze kurwa się wyżywać... – zaczynał się w złości szarpać i panikować – Ty parobku, świnioryju... kurwa... przez ciebie – splunął śliną wymieszaną z krwią w twarz szlachcica – nie mam palców i kurwa jeszcze mnie zabiją... ty... – krzyknął głośno, po czym zastygł nieruchomo, oddychał głęboko, z oczu popłynęło kilka łez, po chwili dodał spokojnie – I tak będę musiał wiać i się ukrywać... Wypuście mnie a jego zabijcie – spojrzał na Barleya a jego wzrok wydawał się niemal błagać – Puśćcie mnie proszę... Zabijcie go i wypuśćcie mnie... – zamknął oczy i znów się nieco uspokoił.
Oskar uważnie mu się przyglądał, jego twarz nabierała nienawistnego wyrazu. Nic nie powiedział. Przyglądał się mu. Barley i Theodosius otworzyli usta by odezwać się w tym samym momencie i w tej właśnie chwili Oskar odziany w grube jeździeckie oficerki łupnął piętą z całej siły w twarz Schattena. Nim Barley zdążył walnąć go rękojeścią noża w twarz by go uspokoić, ten uderzył butem jeszcze kilka razy. Schatten zaczął dławić się krwią i jęczeć z bólu. Nos miał niemal całkowicie zmiażdżony, płaski jakby go nie było, dookoła lała się krew... Oskar opadł na bok na pół przytomny po uderzeniu nożem.
Gnomowi z oczu zsunęła się opaska ukazując całkiem białe oczy.
Redhill kaszlnął i jakby nieco żywiej niż wcześniej usiadł krzywiąc się przy tym z bólu. Usiadł wygodniej odchrząknął, kaszlnął i z zainteresowaniem rozglądał się po jaskini...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
Tomek
Dołączył: 05 Sty 2006 Posty: 939 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz
|
Wysłany: Czw 11:44, 01 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Z ulgą spowodowaną wracającymi siłami przysłuchuję się wypowiedziom Oskara i Schattena. Kiedy Oskar atakuje oprycha, nie ruszam się nawet. Jednak, gdy szlachcic otrzymawszy cios Barleya omdlewa, staram się, jak najsprawniej znaleźć przy nim wspomniany list. Po przeszukaniu siadam z powrotem na swoim miejscu.
Jeżeli uda mi się znaleźć list, czytam. Jeśli szlachcic nie ma go przy sobie, nie szukam dalej - wracam na swoje miejsce i czekam, aż dojdą do siebie, pozostawiając Barleyowi pole do użycia swoich lekarskich zdolności względem Schattena. Co jakiś czas spoglądam w miejsce, gdzie zniknął Zorbar.
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
humanoid Administrator
Dołączył: 20 Gru 2005 Posty: 692 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Wto 8:37, 06 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Theodosius po chwili grzebania pod koszulą omdlałego "oprycha" znalazł lekko przybrudzony krwią list. Pośpiesznie zaczął czytać jego treść.
Barley oddychał szybko i głęboko, rozglądał się po jaskini jakby chciał wzrokiem natrafić na coś co by go nieco uspokoiło. Spojrzał na Redhilla. Ten usiadł oparty o ścianę, przez pokrwawioną, zdeformowaną od opuchlizny twarz przebijał zadziwiony jej wyraz. Przyglądał się temu co się dzieje z lekko uchylonymi ustami, obnażając miejsca w których jeszcze niedawno były zęby. Ze zdziwieniem zaczął przyglądać się poobijanym dłoniom, nogom... Palcami zaczął delikatnie dotykać twarzy i tosu jakby badając "czy jest cały".
- Gdzie - zawahał się a jego oczy otworzyły się szerzej - ... gdzie jesteśmy? - jego jeszcze chłopięcy łamiący się głos zabrzmiał dość dramatycznie w tej sytuacji.
Po zadaniu pytania zaczął znów przyglądać się sobie i szukając po ubraniu "zakamarków" w których mógł mieć jakieś osobiste rzeczy.
Barley westchnął i przez chwilę nasłuchiwał czy Zorbar już nie wraca. Na zewnątrz prócz szumu płonącego lasu gdzieś w oddali i bijących o skały fal rzeki było spokojnie i cicho. Gdyby nie ta jaskinia, gdyby nie krew, gdyby nie agresja... ta noc mogłaby być piękna i spokojna...
Post został pochwalony 0 razy |
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|